Co byś chciał dostać pod choinkę?
Na to pytanie uśmiechnął się do praktykanta, który od pół roku był w ich zespole dochodzeniowym. Wtedy nie odpowiedział nic; nie mieli czasu na to. Trzy dni przed świętami dostali ciężką sprawę i wydawało się, że nie będą w stanie jej zamknąć w święta. Ale udało się w ostatniej chwili by zdążyli na uroczystości wrócić do swoich domów.
Teraz siedział w wygodnym wysłużonym fotelu na wprost elektrycznego kominka. Po lewej stronie stała prawie dwu metrową choinka oświetlona blado żółtymi światełkami, które były jedynym źródłem światła w salonie. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady z cynamonem i piankami oraz grzanego wina. Jego kieliszek spoczywał na stoliku. Na komodzie stał Menora - świecznik żydowski. W tym domu zawsze obchodzone były święta zarówno chrześcijańskie jak i żydowskie. Chociaż nie uważał się za religijnego człowieka to jednak doświadczył w swoim życiu kilku paranormalnych sytuacji, których za nic nikt nie był w stanie wytłumaczyć. Coś lub ktoś zawsze czuwał i kierował jego życiem. I chociaż nie było ono usłane różami - no chyba, że tymi zakrwawionymi - to i tak uważał się za wielkiego szczęściarza. Już dostał najpiękniejsze prezenty. Przede wszystkim żył i zdrowie mu dopisywało - chociaż z tym też różnie bywało. Głównie ze względu na wykonywany zawód agenta federalnego NCIS ale i z powodu jego współpracy z inną tajną organizacją zwaną Icarusem. Z jednej strony miał wiele szczęścia bo przeżył podczas gdy cała jego rodzina została wymordowana gdy miał zaledwie dwadzieścia lat. To wydarzenie spowodowało, że wstąpił w szeregi wywiadu izraelskiego zwanego Mossadem. Dzięki temu przeżył. Dzięki temu pomścił śmierć bliskich. Ale w pewien sposób przez to był martwy wewnątrz. Dopiero amnezja dała mu szansę na nowy start. Nowe życie i miłość.
W domu rodzinnym jego rodziców również obchodzone były podwójne święta. Zapach sufganiji czyli pączków z marmoladą i pudrem, pieczonej gęsi, placków ziemniaczanych i sera unosił się w całym domu. Na zawsze zapamiętał ten zapach i smak. Na szczęście na jego drodze stanęła cudowna istota - jego żona Selena. Nie potrzebuje żadnego prezentu świątecznego bo dostał dwa najpiękniejsze w życiu prezenty - żonę i wspaniałą córkę Jasmine. To właśnie one dbały by idealnie połączyć tradycje obu religii zarówno jeśli chodziło o potrawy jak i dekoracje świąteczne. To one malowały jego świat bogatą paletą barw. Nadawały sens jego życiu. Niczego więcej nie potrzebował. I chociaż dwadzieścia pięć lat temu stracił swoją rodzinę tak teraz z nawiązką dostał bliskich, co prawda nie łączyła ich więź krwi ale byli mu równie bliscy. Spojrzał na komode. Obok świecznika stały zdjęcia ich szalonej rodzinki. Sięgnął po kieliszek i upił łyk grzanego wina. Jego spojrzenie padło na kartkę świąteczną jaką otrzymał od młodszego brata. Jak przystało na tradycjanoliste Nico od lat wysyłał do nich kartki świąteczne. I udało mu się tym zarazić innych. To była ich tradycja; jedna z wielu oczywiście. Kolejną tradycją było spotkanie się w drugi dzień świąt. Wymieniali się, co roku spotykali się u kogoś innego. W tym roku takie spotkanie przypadało u niego w domu zatem delektował się tą chwilą ciszy i spokoju nim wparuje do domu około trzydziestu osób. Ale nie wyobrażał sobie innych świąt niż te gwarne, ciasne, roześmiane, pełne kolęd, pysznych smakołyków. A w przerwie od jedzenia udadzą się do parku na bitwę śnieżną. Od kilku dni mocno sypało śniegiem, ku uciesze Jasmine. Jej uśmiech mówił sam za siebie.
On, agent specjalny NCIS Ianto Barrowman, były płatny zabójca Mossadu niczego więcej nie potrzebował bo już dostał najpiękniejsze prezenty. Jego szalona rodzina była jego największym prezentem.
Na to pytanie uśmiechnął się do praktykanta, który od pół roku był w ich zespole dochodzeniowym. Wtedy nie odpowiedział nic; nie mieli czasu na to. Trzy dni przed świętami dostali ciężką sprawę i wydawało się, że nie będą w stanie jej zamknąć w święta. Ale udało się w ostatniej chwili by zdążyli na uroczystości wrócić do swoich domów.
Teraz siedział w wygodnym wysłużonym fotelu na wprost elektrycznego kominka. Po lewej stronie stała prawie dwu metrową choinka oświetlona blado żółtymi światełkami, które były jedynym źródłem światła w salonie. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady z cynamonem i piankami oraz grzanego wina. Jego kieliszek spoczywał na stoliku. Na komodzie stał Menora - świecznik żydowski. W tym domu zawsze obchodzone były święta zarówno chrześcijańskie jak i żydowskie. Chociaż nie uważał się za religijnego człowieka to jednak doświadczył w swoim życiu kilku paranormalnych sytuacji, których za nic nikt nie był w stanie wytłumaczyć. Coś lub ktoś zawsze czuwał i kierował jego życiem. I chociaż nie było ono usłane różami - no chyba, że tymi zakrwawionymi - to i tak uważał się za wielkiego szczęściarza. Już dostał najpiękniejsze prezenty. Przede wszystkim żył i zdrowie mu dopisywało - chociaż z tym też różnie bywało. Głównie ze względu na wykonywany zawód agenta federalnego NCIS ale i z powodu jego współpracy z inną tajną organizacją zwaną Icarusem. Z jednej strony miał wiele szczęścia bo przeżył podczas gdy cała jego rodzina została wymordowana gdy miał zaledwie dwadzieścia lat. To wydarzenie spowodowało, że wstąpił w szeregi wywiadu izraelskiego zwanego Mossadem. Dzięki temu przeżył. Dzięki temu pomścił śmierć bliskich. Ale w pewien sposób przez to był martwy wewnątrz. Dopiero amnezja dała mu szansę na nowy start. Nowe życie i miłość.
W domu rodzinnym jego rodziców również obchodzone były podwójne święta. Zapach sufganiji czyli pączków z marmoladą i pudrem, pieczonej gęsi, placków ziemniaczanych i sera unosił się w całym domu. Na zawsze zapamiętał ten zapach i smak. Na szczęście na jego drodze stanęła cudowna istota - jego żona Selena. Nie potrzebuje żadnego prezentu świątecznego bo dostał dwa najpiękniejsze w życiu prezenty - żonę i wspaniałą córkę Jasmine. To właśnie one dbały by idealnie połączyć tradycje obu religii zarówno jeśli chodziło o potrawy jak i dekoracje świąteczne. To one malowały jego świat bogatą paletą barw. Nadawały sens jego życiu. Niczego więcej nie potrzebował. I chociaż dwadzieścia pięć lat temu stracił swoją rodzinę tak teraz z nawiązką dostał bliskich, co prawda nie łączyła ich więź krwi ale byli mu równie bliscy. Spojrzał na komode. Obok świecznika stały zdjęcia ich szalonej rodzinki. Sięgnął po kieliszek i upił łyk grzanego wina. Jego spojrzenie padło na kartkę świąteczną jaką otrzymał od młodszego brata. Jak przystało na tradycjanoliste Nico od lat wysyłał do nich kartki świąteczne. I udało mu się tym zarazić innych. To była ich tradycja; jedna z wielu oczywiście. Kolejną tradycją było spotkanie się w drugi dzień świąt. Wymieniali się, co roku spotykali się u kogoś innego. W tym roku takie spotkanie przypadało u niego w domu zatem delektował się tą chwilą ciszy i spokoju nim wparuje do domu około trzydziestu osób. Ale nie wyobrażał sobie innych świąt niż te gwarne, ciasne, roześmiane, pełne kolęd, pysznych smakołyków. A w przerwie od jedzenia udadzą się do parku na bitwę śnieżną. Od kilku dni mocno sypało śniegiem, ku uciesze Jasmine. Jej uśmiech mówił sam za siebie.
On, agent specjalny NCIS Ianto Barrowman, były płatny zabójca Mossadu niczego więcej nie potrzebował bo już dostał najpiękniejsze prezenty. Jego szalona rodzina była jego największym prezentem.