wtorek, 3 stycznia 2012

20 lat...

a/n: Witajcie w Nowym 2012 Roku :) Mam nadzieję, że Sylwester był udany :D Dziękuje Lovatic za komentarze :) Kolejny fik tym razem z 11 fikatonu.
Opis: GIBBS.







Położył się na ziemi, rozstawił swoją broń snajperską i obrał wyznaczony cel. Zastygł w nieruchomej pozie, z jednym okiem przymkniętym, a drugim przystawionym do celownika. Jego wargi były lekko zaciśnięte. Był całkowicie skupiony na swoim zadaniu. Nie istniało nic. Tylko on i jego cel. Jego ciało ubrane w jasny, wojskowy mundur, było napięte i gotowe do działania.
Na wzgórzu, ukryty w zaroślach, nie był widoczny dla nieświadomych niczego miejscowych tubylców, a w szczególności dla jego przeciwnika.
Czekał.
Był do tego przyzwyczajony.
Gdy tylko zauważył umówiony sygnał, strzelił, po chwili obrał następny cel i ponownie pociągnął za spust. Broń była niczym przedłużenie jego ręki, a celownik - przedłużeniem oka. Idealnie współgrały i trafiały perfekcyjnie w cel.
Do jego uszu dotarł odgłos eksplozji, potem serii z broni automatycznej, krzyki w nieznanym mu języku. W oddali drugi oddział szturmował rebeliantów na bardziej zamkniętym terenie. Nad nim przeleciał helikopter wojskowy, który z góry ich wspierał i ubezpieczał.  
Usłyszał jeszcze szum wiatru, poruszający gałęźmi krzewów a potem...
Potem zapanowała cisza.
Wstał, złożył broń i szybko puścił się biegiem w dół zbocza prowadzącego do wioski, nad którą unosiła się krwawa łuna ognia.
Kiedy tam dotarł w powietrzu unosił się smród palonych ludzkich ciał, które leżały na ziemi. Ogień pustoszył budynki.
Usłyszał krótką serię z karabinu, po czym zobaczył ludzi z jego jednostki.

***

Wracał wraz z kompanami do obozu polowego, jaki tymczasowo zorganizowali tutaj. Wieczorem mieli zostać przerzuceni w inny rejon.    
Byli już blisko i z oddali mógł dostrzec wyrazistą, smukłą postać swojego dowódcy. Wtem jego przeczucie gwałtownie dało o sobie znać. Znał ten stan nagłego poddenerwowania, jakby coś złego miało się nagle stać.
Kidy jeep zatrzymał się miał już pewność. Znał dokładnie ten wyraz twarzy dowódcy, który mówił wszystko. Miał tylko nadzieję, że jednak nie dotyczy jego, ze nigdy nie usłyszy tego co usłyszał.  
- Sierżancie Gibbs. - Niestety, w tej materii szczęście nie było po jego stronie.
- Sir - zatrzymał się naprzeciw mężczyzny.
- Bardzo mi przykro, Gunny. Wasza rodzina została zamordowana, wracacie do domu...

***

Gibbs otworzył nagle oczy i wydobył z siebie nieludzki dźwięk.
Jego stalowo niebieskie oczy były wilgotne od łez, których nawet nie był świadom. Wypuścił z płuc powietrze, które wstrzymał i przetarł dłonią twarz.
Znów przysnął w fotelu przy kominku czytając książkę.
Nalał sobie burbona i spojrzał w stronę przygasającego płomienia w kominku.
Na stoliku przy butelce z alkoholem leżała fotografia.
Dwadzieścia lat.
Równo dwadzieścia lat temu stracił Shannon i Kelly a w raz z nimi umarła i większa część jego samego.


3 komentarze:

  1. To ja dziękuję,że piszesz ;]

    Tyle razy już czytałam o śmierci Kelly i Shannon ale i tak się wzruszyłam razem z Gibbsem..

    OdpowiedzUsuń
  2. To było takie smutne...
    Czasami zastanawiam się co by było gdyby przynajmniej Kelly przeżyła... jakby np. została uprowadzona i w wyniku traumy straciła pamięc i dopiero po jakimś czasie zaczęła odzyskiwać wspomnienia i zaczęła szukać rodziny...
    Oj sorry mam zbyt bujną wyobraźnie i mnie czasem ponosi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sfora...ja też bym chciała, żeby się okazało że chociaż Kelly żyję ;)

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...