wtorek, 5 czerwca 2012

Jak Tony Stark


A/N: Deszcz pada a ja jestem w nastroju z Wenem-Shardiffem melancholijnym :) Wybaczcie, mam nadzieję, że sie spodoba. 
ps. chusteczki będą potrzebne.

** Chandni **

Deszcz spadał z ciemnych, gęstych chmur, jakby chcąc zmyć ból i cierpienie z postaci stojącej przy świeżym grobie. Miał na sobie długi, szary płaszcz. Parasolka, którą zrozpaczona laborantka zostawiła dla niego by mógł się osłonić przed deszczem, leżała na równo skoszonej trawie. Oprócz niego na cmentarzu nie było nikogo. Sam również nie wiedział dlaczego wciąż tu stoi. Wszyscy juz dawno sie rozeszli i udali na niewielkie przyjęcie, podczas którego mieli opłakiwać przyjaciela przy wznoszeniu kolejnych toastów. Jednak on nie czuł się na siłach by być w tej chwili razem z nimi, by pić. Chociaż wiedział, że jego agent bardzo by tego chciał. Wolałby by wypił za niego niż stał przy jego grobie nie wiedząc, co ze sobą począć. To nie było w jego stylu ale już nic nie będzie takie jak dawniej. Stracił swoje dziecko, a to dla ojca jest niewyobrażalny cios prosto w serce. Jego dusza była pusta a serce krwawiło, umysł juz dawno sie wyłączył. Był odrętwiały, obolały.
Chciał zawyć z bólu i rozpaczy.
Tak nie powinno się dziać.
Stracił juz trzecie dziecko.
Najpierw Kelly, potem Kate a teraz...
Tony!
Cichy jęk wydobył się z jego gardła.
Drżał, lecz nie z zimna.
Zdziwił się, że jeszcze był w stanie płakać.
Deszcz przypłaszczył mu srebrne włosy i skapywał po nieogolonej twarzy.
Wziął głęboki, ciężki oddech, zamknął oczy i wrócił wspomnieniami do tamtego bolesnego wydarzenia.

** flashback **

Dzień zapowiadał sie jak co dzień. Ziva siedziała w samochodzie obok niego i próbowała nie śmiać się z żartów Tony’ego, który wraz z Timem siedział z tyłu. McGee śmiał się i sprawdzał jednocześnie informacje na swoim tablecie. Tony siedział zaraz za nim w tych śmiesznych okularach przeciwsłonecznych i opowiadał głupi kawał. Głupi lecz śmieszny.
Prowadził wojskowy wóz przez pustynną drogę w Afganistanie, gdzie mieli ochraniać Sekretarza i Dyrektora podczas jakiegoś ważnego spotkania. Jechali w galowych strojach. Kamizelki leżały pomiędzy DiNozzo a McGee, na tylnym siedzeniu. Każde z nich miało przy sobie swoja broń. Za nimi jechał drugi wóz z wojskowymi, którzy mieli ich ubezpieczać. Trasa była kilkakrotnie sprawdzana. Miało nie być problemów.

Miało.
Do dziś nie wie jakim sposobem zostali ostrzelani. Pamięta, że przyśpieszył lecz musiał hamować, bo przebili im wszystkie koła. Napastnicy dysponowali bardzo dobrą bronią. Kątem oka zobaczył jak na terenie skalnym cos błysnęło.
- Z wozu! - rozkazał wysiadając błyskawicznie. Przykulony biegł wraz z Tonym w stronę skał, gdzie chcieli sie schować. Niestety nie zdążyli. Pocisk trafił w ich wóz. Zobaczył jeszcze jak Tony odwraca sie by sprawdzić status Zivy i Tima. Wtem poczuł pchnięcie, szarpiecie w ramieniu, a następnie upadł na ziemię. Odłamki wbiły mu sie w skórę niczym jak ze śrutówki. Leżał ogłuszony a na jego plecach spoczywało cos ciężkiego. Próbował zdefiniować kształt i ciężar by wiedzieć, co na niego spadło. W głowie mu huczało a od ciężaru było mu trudno oddychać. Nagle rozejrzał się by sprawdzić, gdzie jego agent.
- DiNozzo! - krzyknął i zamarł. To, co leżało na nim...
- Gibbs! - dotarł do niego krzyk Zivy.
- Tony? - Gibbs poczuł jak ciało, które na nim leżało zsuwa się z niego.
- S-srry, Sze-fie - Gibbs zerwał sie szybko na kolana słysząc szept DiNozza, który był przepełniony bólem. To, co zobaczył przeraziło i zmroziło go. Tony leżał na piasku a jego biała jeszcze do niedawna koszula była cała we krwi. Miał również zadrapana twarz.
- Cholera, DiNozzo - Gibbs przypadł do niego i ostrożnie zaczął oglądać jego rany.
- Zi-a, Tym? - zapytał Tony krzywiąc sie z bólu. Gibbs podniósł głowę by zobaczyć jak Ziva i Tim biegną w ich stronę. Oboje pobrudzeni i gdzieniegdzie z plamami krwi, ale cali.
- Boże, Tony! - Ziva przypadła do niego i położyła dłoń na jego pokiereszowanej twarzy.
- Ja... jak... T-tny... Stark - Tony zaśmiał się gorzko. Nawet ranny potrafił przytaczać cytaty filmowe i kojarzyć sceny.
- Stark przeżył i został super-bohaterem - odezwał sie McGee, który pomagał Gibbsowi tamować krew na torsie Dinozzo. Głos Tima załamywał sie i drżał. Był pełen emocji.
- Ta... - Tony zaśmiał sie lecz zaraz zamienił sie jego śmiech w syk bólu.
-  Major Williams zawiadomił bazę, ekipa ratunkowa niebawem tu będzie - zapewnił drżącym głosem McGee.
- P-eproś Abs od-mnie - Tony chwycił swojego Szefa za dłoń. Gibbs widział, że coraz trudniej jest mu oddychać. Krwawił też coraz mocniej, a grymas bólu nie schodził z jego twarzy.
- DiNozzo, co ja powiedziałem? - warknął na niego. Nie mógł dopuścić do siebie tej myśli. Nie tak... To nie działo się teraz. Nie na obcej ziemi, przelatywało mu przez myśl. DiNozzo nie mógł teraz umrzeć, nie tak. Nie ratując Gibbsowi życie!
- Musicie... trzymać razem - DiNozzo zwrócił sie do Tima i Zivy.
- Tony, to nie jest pożegnanie - wykrztusił Tim. Kiedy Gibbs spojrzał na niego, zauważył, że młodszy agent ledwo powstrzymywał łzy.
- M-sze zzłamć zasdę... - Tony spojrzał Szefowi prosto w oczy. Gibbs wyczytał w jego zielonych, zmęczonych oczach strach, przerażenie i ból. Ból, że łamie zasadę, łamie rozkaz swojego Szefa i, że nie jest w stanie walczyć dalej. Jethro zobaczył jak krew wypływa z ust Dinozzo. Otarł mu ją kantem swojej drżącej dłoni. Potrzebował tego kontaktu, bo mógł to być ich ostatni.
- Jestem z ciebie dumny, synu - szepnąłem mu do ucha. Uśmiechnął się.
- Pomoc już jest - dotarł do niego głos Zivy i wtedy poczuł jak dłoń Tony’ego wyślizguje mu sie z ręki.
- Tony!

** koniec flashbacku **

Pamięta jak dziś ten jego przeraźliwy krzyk. Pamięta szloch Zivy i płacz Tima, który z niedowierzaniem patrzył na przyjaciela w nadziei iż ten do nich wróci niczym super-bohater. Najgorzej jednak było mu powiedzieć Abby. Powrót do bazy, następnie do Stanów były zamazane. Działał jak na autopilocie. Wie, ze wojskowi zabili grupę terrorystów, która ich zaatakowała. Jednakże to nie przywróciło do życia ich Tony’ego. Kiedy wrócił do domu zaszył sie na długie godziny w piwnicy.

** flashback **

- Piękne - przed pogrzebem Franksa Tony odwiedził go w piwnicy i oglądał drewniane ozdoby jakie wykonał by dodać je do trumny - Mogę mieć prośbę?
Gibbs wiedział, że nie spodoba mu się to ale skinął tylko głową.
- Jeśli zginę na służbie przed tobą czy mógłbyś...? - Gibbs nie dał mu skończyć zdania, zdzielił go dłonią w tył głowy.

** koniec flashbacku**

To było jeszcze trudniejsze niż robienie tych rzeźb na trumnę Franksa. Teraz Gibbs robił je na trumnę własnego dziecka. Zmarnował kilka dłut i kawałków drewna ale zdążył na czas. Wszystkim się spodobały. Ducky wykonał idealną robotę retuszując czerwone rany na twarzy DiNozzo. Gibbs bał sie, że doktor nie da rady przeprowadzić autopsji, że będzie zmuszony oddać ciało Tony’ego w ręce kogoś innego, ale Ducky kazał mu nawet tak nie myśleć. Oznajmił, że nie pozwoli obcym tknąć ciała ich chłopca.

Gibbs nie był w stanie wygłosić przemówienia. Zrobił to Dyrektor. 
Gibbs był zaskoczony, że aż tyle osób przybyło na pogrzeb. Agenci NCIS i FBI, policjanci z miast i wydziałów, w których Tony pracował. Rodzina Tony’ego, przyjaciele, znajomi. Nawet Sekretarz Stanu i Dyrektor David. Gibbs uśmiechnął się. Tony potrafił nieźle zaleźć każdemu za skórę ale wszyscy go szanowali i oddali pośmiertnie należyty honor.

Nagle poczuł wzrok na sobie. Odwrócił głowę i zobaczył przy drodze samochód i jego ludzi stojących i czekających. Reszta rodziny na niego czekała. Musi sie nimi zająć. Musi zrobić to dla Tony’ego.
- Do zobaczenia - rzucił Gibbs a kącik jego ust drgnął w nikłym uśmiechu. Nie powie ‘żegnaj’, bo niebawem i tak sie zobaczą.      

10 komentarzy:

  1. Melancholijnym?? Uśmierciłaś Tony'ego! No wiesz co?? Ale opowiadanie rewelacyjne. Bardzo prawdziwie pokazałaś ból Gibbs po stracie dziecka... To boli bardziej niż cokolwiek innego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że się spodobało :) tak, melancholijny, bo na pewno nie radosny czy wściekły :P

    OdpowiedzUsuń
  3. No i popłakałam się..zabiłaś mi Di ! Mojego ulubionego, klasowego klauna :( Jeszcze zginął w taki tragiczny sposób..Ale plus jest taki, że teraz mogę sobie mniej więcej wyobrazić co Gibbs czuł po stracie Kelly..

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!!! Uśmierciłaś Toniaczka! To była tragedia... świetnie ukazałaś ból Gibbsa i to pożegnanie Tonego z ekipą to było coś.
    Nie często płaczę przy czytaniu opowiadań, zazwyczaj udaje mi się powstrzymać łzy, ale tobie się udał zmusić mnie do płaczu... ostatnio popłakałam się tak przy pisaniu pewnego opowiadania :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że udało mi sie wywołać u Was takie reakcje :) Czasami tak trzeba ;) Ok, może w weekend uda mi sie dorwać do Sfory Gibbsa :P Oszczędzić Tony'ego Doo?

    OdpowiedzUsuń
  6. Co się głupio pytasz ! Tony Doo ma żyć :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Się jeszcze pytasz czy go oszczędzić? To jakby zapytać czy Gibbs jest kawoholikiem! Przecież to jeszcze szczeniak całe życie przed nim, a i na reszcie sfory jego śmierć może odcisnąć piętno (zwłaszcza na Gibbsie) dlatego, dbając o GibbsPack i zdrowie psychiczne czytających... Odpowiem ci, że TAK OSZCZĘDŹ Tony'ego Doo!
    I nie mogę się doczekać następnej części Sfory Gibbsa, dajesz Chandni :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro tak ładnie prosicie >:D Może jeszcze dziś uda się coś dać. Do 23 wyczekujcie nowego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No to na pewno będę wyczekiwała ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymaj kciuki bo pisze sie szybko :D

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...