piątek, 15 czerwca 2012

Zasada nr 1.

A/N: Stało się to, czego sie obawiałam - blokada spowodowana egzaminami :/ By rozruszać siebie i Was przed jutrzejszym meczem i byście o mnie nie zapomniały daje Wam fik pisany na Fikaton 12. Ten fik zawiera Multifandom i znajdziecie tam: NCIS, SPN, Suits, Criminal Minds, Na Południe, White Collar, Don,  Pamiętniki Wampirów, Queer as folk, SG-1. Nawiązanie jest również do Doktora Who. A w tym jakże doborowym towarzystwie jest... no właśnie.... Wy mi powiedzcie :D
Miłego czytania :)


**Chandni**




Agent specjalny NCIS, Anthony DiNozzo, wrócił nieco wcześniej do domu, po ciężkim i nużącym dniu w pracy. Marzył o prysznicu, dobrym filmie, piwie i misce z popcornem.  Właśnie wyszedł spod prysznica i zdążył nałożyć wygodne, znoszone jeansy, gdy jego komórka zaczęła wściekle dzwonić, a dźwięk dzwonka mówił wszystko.
‘Exterminate... exterminate... exterminate...’ powtarzał głos serialowego Daleka. Tony miał ustawiony ten dźwięk na telefon w sprawach wysokiego zagrożenia. W pośpiechu dokończył ubierać się, chwycił za kluczyki i komórkę i wyszedł.

***
Brian Kinney dostał telefon podczas upojnej zabawy w klubie. Spojrzał wymownie na Justina i obaj w pośpiechu wyszli zostawiając zdezorientowanych przyjaciół.

***

Don był w trakcie robienia interesów w klubie, kiedy dostał telefon. Jak dobrze, że był w Ameryce, bez problemu dotrze na miejsce na czas.

***

Damon Salvatore siedział znudzony na wygodnej kanapie bawiąc się szklanką szkockiej. Miał ochotę na dreszczyk szalonych emocji, na jakąś przygodę, ale nie oczekiwał w tej chwili usłyszeć dzwonka w telefonie obwieszczającego pilne wezwanie.
‘Exterminate... exterminate.... exterminate...’ przeklęty Dalek, warknął Damon, lecz ruszył w stronę umówionego miejsca.

***
Doktor Daniel Jackson przeglądał właśnie raport z ostatniej misji, by ostatecznie zanieść go Generałowi Landremu. Jego komórka spoczywała gdzieś na dnie, przywalona stertą papierów, gdy specyficzny dźwięk nagle zakłócił błogą ciszę.
‘Exterminate... exterminate... exterminate...’
Daniel wygrzebał telefon, chwycił za kluczyki od wozu i biegiem ruszył do wyjścia z bazy w Chayanne Mountains.

***
Neal Caffrey siedział wygodnie na tarasie swojego mieszkania na poddaszu, które wynajmował od June. Sączył francuskie wino Chateau Lafite Rothschild rocznik ‘87, a nikły uśmiech zadowolenia błądził po jego twarzy. Wtem zadzwonił jego telefon obwieszczając, że sytuacja jest bardzo pilna, wręcz paląca.

***
Doktor Spencer Reid spoglądał przez okno samolotu obserwując jak zniżają się do lądowania. Lubił ten moment. Wszystko z góry takie maleńkie systematycznie stawało się coraz większe aż nabrało sobie właściwych rozmiarów. Morgan drzemał na fotelu obok, gdy nagle podskoczył na dźwięk dzwonka w telefonie Reida.
“Dalek?” zapytał, wiedząc, że jego przyjaciel zaraz ich zostawi i uda się na wyznaczone miejsce sprawdzić, co jest powodem nagłego wezwania.

***
Harvey Spector był właśnie na ważnej konferencji z klientem, finalizując kontrakt wysokiej wartości, który przyniesie w przyszłości ogromne zyski dla ich firmy, Pearson Hardman. Nagle jego telefon zaczął wściekle wibrować, gdy właśnie wymieniał uścisk dłoni z klientem. Uprzejmie przeprosiwszy wyszedł na korytarz by zobaczyć na ekranie komórki napis: Exterminate’.

***
Dean rzucił gniewne spojrzenie Samowi i już coś miał powiedzieć, gdy rozległ się dzwonek jego komórki:
Exterminate’
- Niech to szlag! - Dean ostro zawrócił swoją Impalę i ruszył w znane mu miejsce.  - Masz szczęście chwilowo. - dodał patrząc na brata.

***
Był bardzo uradowany ponownym spotkaniem z przyjaciółmi z chicagowskiego posterunku, z którymi pracował pięć długich lat. Właśnie wychodził z budynku, gdy Ray zawołał za nim:
- Benny, to chyba do ciebie - detektyw Vechchio pokazał mu wyświetlacz swojej komórki by mógł odczytać tekst o treści: Exterminate’.
- Ojej - westchął ciężko Benton poprawiając swój kapelusz - Ray, bądź tak dobrym przyjacielem i odwołaj mój samolot do Kanady. Mam pilną sprawę. - rzucił.

**************
Siedziała na wysłużonym, ogromnym fotelu. Obok na stoliku leżały kartki papieru, kilka długopisów i pare książek. Na podłodze leżały zmięte kartki, świadczące o niepowodzeniach twórczych. W dłoni trzymała “Szyfr Szekspira” a na kolanach “Księgę tajemnic”. W tle leciała płyta Linkin Park “Meteora’.
- Nie wygląda źle - szepnął DiNozzo do zebranych kolegów, lecz gdy tylko spojrzała na nich swymi brązowymi, umalowanymi czarną kredka, oczyma...
- Ojej, jest źle - wymksnęło się Bentonowi.
- Myślisz - zakpił Damon uśmiechając się ironicznie. Jest wampirem, więc nie ma czego się bać. To oni, śmiertelnicy powinni się jego obawiać.
- No to dawaj, cwaniaczku - Don wypchnął go do przodu - Zapytaj, o co chodzi.
Damon zrobił dwa kroki i zatrzymał się, gdy w jego kierunku poleciała kulka papieru.
- To może ja jednak... - wycofał się i stanął za plecami Dona. Co jak co ale chyba w niego nie rzuci niczym, w końcu to Indyjski gangster, wielki DON. Ale nawet Don znał swoje granice i wiedział, że lepiej nie zadzierać z rozwścieczoną bibliotekarką.
- Bo dać bibliotekarce książkę do ręki to jak nam Winchestera - wyjaśnił Dean, nerwowo przeładowujac broń. Jak dobrze, że ja wziął ze sobą. A już myślał, że Apokalipsa, Lewiatany i te inne stwory piekielne to masakra piła pneumatyczną ale mylił się.    
- Może Daniel albo Benton pójdą? Są mili, sympatyczni - zaproponował Spector poluźniajac mocno zaciśnięty krawat u szyi - Albo... - jego palec złowrogo zawisł w kierunku Justina, którego Brian od razu zasłonił swoim ciałem, w geście obronnym.
- Może dopadła ją partyzantka? - rzucił półszeptem Tony, czając się za Donem i znad ramienia gangstera spoglądąjac w jej kierunku.W myślach próbował przypomnieć sobie odpowiedni horror, który pasowałby idealnie do sytuacji, ale niestety nie potrafił przywołać żadnego. Chwila! Przecież nie ma filmów o wściekłej bibliotekarce! A może jest...? A może WWGD? (What would Gibbs do?).
- Co? - reszta zebranych mężczyzn spojrzała na niego nie rozumiejąc, o co chodzi agentowi i przywracajac go do bolesnej rzeczywistosci - No wiecie... PMS? - wyjaśnił.
Mężczyźni z niepokojem spojrzeli w stronę dziewczyny, która swobodnie przełożyła nogę na nogę.
- Nie, to nie to. Nie ubrałaby przecież białych lnianych spodni i nie siedziałaby tak... - zauważył Brian palcem wskazując na ubranie, czując jak kołnierzyk koszuli od Versace uciska go coraz bardziej.
Następna kartka świsnęła i trafiła w Daniela. Archeolog schwycił ją, rozwinął i przeczytał.
- Na wszystkie świętości! - jęknął chwytając za ramię Dean’a.
- Jackson nie stresuj nas bardziej, co napisała?! - zarządał Don ostrym i stanowczym głosem posyłając mu mroczne spojrzenie. Wiedział, że ciężkie spojrzenie w tej sytuacji nie pomoże ale może ponaglić. Czuł się nieswojo w tej sytuacji starając się zachować zimną krew.Daniel poprawił nerwowo okulary na nosie i przybrał typową dla siebie posturę lekko skuloną, jedną ręka trzymając na brzuchu a w drugiej - trzęsącej - pomiętą kartkę.
- Z pairingowała właśnie Gutenberga z Kolumbem i osadziła ich w Muppet Show - wykrztusił Daniel przecierając oczy nie dowierzając.
- Dzwoni mi, ale nie wiem gdzie... - rzucił Damon, włanczając się ponownie w dyskusję.
- Gutenberg wynalazł druk, a Kolumb odkrył Amerykę - pokrótce wyjaśnił Spencer, drżącymi palcami jednej reki uderzając nerwowo o kant drugiej. Wiedział bowiem, że nie czas i miejsce na pouczenie reszty.
- A Muppety musisz znać - odezwał się Justin. Co jak co, ale Muppety to podstawa!
- No to pozamiatane... - westchnąl Sam.
- Ktoś zawiadomił Briana Littrella? - zapytał nagle Benton, bawiąc się nerwowo swoim kapeluszem. Już wolałby polować na stado dzikich Karibu niż stawić czoła bibliotekarce w owym, bliżej niezidentyfikowanym, stanie.  
- Ke? - Brian spojrzał na zebranych. Który to miał jeszcze takie samo imię jak on i czemuż to powinien tu być?
- Jest jej miłością od piętnastu lat - rzucił Tony jak gdyby to był powszednie znany fakt, - Koleś z tego boysbandy ulicznego, jaki im tam szło...
- Backstreet Boys - wtrącił Justin, przygryzając dolną wargę i wciąż się chowając za Brian’em..
- Właśnie, dzięki - Tony nerwowo się uśmiechnął - Koleś ma niezły głos i skoro jest jej idolem tak długo to sądzę, że komu jak komu, ale jemu by się nie oberwało.
- Chyba ktoś go pominął przy informowaniu - stwierdził Neal, bezwiednie co chwila poprawiając swój markowy kapelusz, i spod niego rzucając ukradkowe spojrzenia w kierunku dziewczyny - Pamiętajcie by go wpisać na listę.
- Wolałbym by już miała partyzantkę - oznajmił Damon, wkładając nerwowo roztrzęsione dłonie do kieszeni. Szkoda, ze nie wypił więcej tej szkockiej.
- A niby dlaczego? - rzucił niezrozumiale Brian.
- Bo wtedy wiadomo jak postępować z kobietą, jełopie - skarcił go Don.
- Kupujesz czekoladki, kwiaty, mi... - zaczął Tony i nagle pacnął się w tył głowy. Dlaczego na to wcześniej nie wpadli!
- Tobie tak chyba już do końca życia pozostanie, co zaś? - zapytał Dean a reszta nastawiła uszu. Lecz DiNozzo nie odpowiedział im tylko szepnął, co mają robić.
Wszyscy, z bijącymi sercami, zaczęli skradać się w stronę Chandni. Zaatakowali jednocześnie, wyrywając książki, kartki i długopis z jej rąk a następnie zanosząc na duże łoże.
- Seks grupowy, doprawdy? - Chandni westchnęła lekko zrezygnowana lecz nie opierała się.
Panowie jednak mieli co innego na myśli.
Coś o wiele lepszego.  
Zaczęli po prostu miziać ją po nogach, rękach, pleckach, za uszkiem, po karku oraz gładzić po włosach.
W pewnym momencie wszyscy spojrzeli się na siebie. Chandni z błogą miną leżała w cudownym świece swojej ekstazy i...
- Czy ona... czy... czo ona mruczy? - zapytał Damon zaskoczony reakcją Chandni.
- A więc o to chodziło - uśmiechnął się z ulgą Harvey. Na twarzach reszty było widać ulgę.Jakby ogromny ciężar spadł im, dzięki czemu poczuli się o niebo lepiej.
- Zajęło wam to trochę chłopcy - rzuciła jakby z wyrzutem - Mrau!
Sytuacja kryzysowa zażegnana.

5 komentarzy:

  1. Już to kiedyś czytałam, ale nie szkodzi :D I tak rozbawiło mnie niesamowicie :D Zwłaszcza młodzieńcza miłość Brian Littrell oraz powód alarmu :D Cudo. Aczkolwiek ja zawsze wolałam Kevina :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo... ktoś odwiedza stronę Multifandomu? :) A co do chłopców (Kev&Bri)- wszystko i tak pozostaje w rodzinie ;) Cieszę się, że sie podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha uśmiałam się lekko :D Wszyscy lecą na łeb na szyję by zdążyć, myślałam, że kogoś mordują czy coś a tu taka niespodzianka :D No i Chandni wpasowałaś się tam jak ulał XD

    OdpowiedzUsuń
  4. No bo oni wszyscy to powinni się nas (fanów) obawiać ;) A ja lubię właśnie takie fiki pisać, gdzie umieszczam siebie lub któraś z koleżanek w jakimś fandomie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że większości z tych seriali nie oglądałam. ale opowiadanie fajne :D I twój gościnny występ świetny!

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...