poniedziałek, 11 czerwca 2012

Wariatkowo - część 1


A/N: dzięki wielkie za komentarze :) ok, wraz z Wenciem-shardiffciem zapraszamy na 1 rozdział 'Wariatkowa'. Ku ścisłości - akcja dzieje się mniej więcej w połowie 5 sezonu. Mike żyje i miesza wraz z panią Dyrektor. Zespół jest troszkę... hymm... nieufny względem Tony'ego i Gibbs... jak to Gibbs przy Franksie... Czekam na wasze komentarze. Piszcie co myślicie. Ah... na razie jak widzicie mam przypływ wena ale nie wiem na jak długo, zatem w razie czego przepraszam ;) Jeszcze 2 egzaminy przede mną wiec nie wiem jak będzie z częstotliwością wpisów.
Ależem sie rozpisała... kończe...
** Chandni**
   

Kiedy się obudził w pokoju panowała błoga cisza i niemalże egipska ciemność. Brakowało tylko mumii i plag, ale to drobiazg w porównaniu z jego obecnym położeniem. Z ulgą odkrył, że jego umysł nie był zbyt na haju i mógł w końcu po wielu godzinach bliżej nieokreślonego czasu, pomyśleć i porozmawiać z mądrym, czyli samym sobą.

Dlaczego to on zawsze wpada w tarapaty?
Zapowiadała się całkiem prosta, ba, wręcz banalna sprawa. Mięli się szybko z nią uporać, bo właśnie zaczynał się długo upragniony przez niego maraton klasyków kina i już karnet dawno miał wykupiony.
Zatem musiał powrócić do pytania, na które wcześniej nie był w stanie sobie odpowiedzieć. Co robił zanim znalazł się w tym szambie?
Jadł kanapkę, rozmawiał z McGee o tym, że powinien zabrać Abby do Disneylandu, pokłócił się z Gibbsem o jakąś głupią misję, w której Gibbs brał udział i im nic nie powiedział.

Tony zamknął oczy...
Pokłócili się i to ostro. Zwłaszcza, że oliwy jak zwykle dolewał Mike Franks. Ten człowiek mógłby sobie odpuścić pakowanie ich Szefa w ciągłe tarapaty. Ale nie! Gibbs musiał się narazić dla niego i pani Dyrektor. Jakby mięli mało po sprawie z Żabojadem. No i właśnie, skoro jesteśmy przy tym jakże uroczym temacie, Gibbs musiał mu to wypomnieć. Jeszcze na dodatek podważył jego umiejętności tajnego agenta, ponieważ Tony popełnił jeden głupi błąd – zakochał się. 
Skrzywił się na samo wspomnienie zważywszy, że Jeanne potem oskarżyła go o zabicie ojca.
Ale nie! Gibbs był na cos wściekły (oczywiście Tony nie znał powodu) i wyżył się jak zwykle na nim. Do tego Abby też miała do niego pretensje, że nie dowiedział sie wcześniej o tajnej misji Gibbsa. Odnosił również dziwne wrażenie, że po sprawie z Żabojadem Ziva i Tim jakby mniej mu ufają. Czy to była jego wina, że pani Dyrektor go wykorzystała?

Nie!
Ale oczywiście, jak zwykle to on był winien.
Powoli otworzył oczy. Chociaż czuł się zmęczony i obolały to postanowił wykorzystać moment do zastanowienia się.
Kim byli ci ludzie, których wcześniej widział i skąd ich znał? A przede wszystkim czego chcieli od niego?
Ale żeby odpowiedzieć sobie na te pytania to musiał wrócić do sprawy.
A więc... zajmowali się sprawą oficera Bentona „Ptaśka” Cola, który został zamordowany. Motyw i dowody wskazywały na byłą narzeczoną do momentu, gdy dostali informację o tym, że oficer był ostatnio leczony psychiatrycznie przez rodzinnego specjalistę, który udzielał swych porad w starym szpitalu na przedmieściach Morgantown.
Czy musi wspominać z czym, a raczej z kim kojarzy mu się ksywka oficera?
Tak, z filmowym Ptaśkiem, który cierpiał na schizofrenię.
Zatem Tony pojechał sam do Morgantown na spotkanie z lekarzem. Sam ponieważ McGee skręcił kostkę a Ziva z Gibbsem sprawdzali inne poszlaki. A poza tym, co mogło by się stać podczas spotkania z sześćdziesięciopięcioletnim  doktorem?
A jednak...

Jednak cos się stało by wylądował tu... w zamkniętym skrzydle szpitalnym, do którego nikt nie zaglądał. Skąd wiedział? Otóż jego otępiały, znarkotyzowany mózg zarejestrował tę informację, która raczyli mu podać jego ‘gospodarze’.
Pamięta, że rozmawiał z doktorem Francisem O’McDonnald i kilkoma jego współpracownikami. Pamięta, ze doktor został nagle wezwany do jednego z pacjentów pozostawiając Tony’ego samego w gabinecie. Oczywiście nie byłby sobą gdyby nie powęszył. Coś zwróciło jego uwagę... coś istotnego dla sprawy ale... Jedna z pracownic przyniosła mu herbatę. Z uprzejmości i by nie wzbudzać podejrzeń upił kilka niewielkich łyków. No i to był jego wielki błąd, bo następnym co pamieta to fakt iż leciał na bliskie spotkanie i w objęcia z podłogą.
Dobra... skoro przypomniał sobie już tyle, to może podczas przypominania sobie kto nad nim stał, sprawdzi stan rzeczy. Poruszył się ostrożnie. Bok i kolano pulsowały tępym, promieniującym bólem. Tylko dlaczego? Upadł na bok? Był ciągnięty po podłodze?
Przetarł dłonią oczy, za którymi wydawało mu się, że ma piasek. Jak dobrze, że miał ręce nieprzywiązane do łóżka. Kolejną miła rzeczą był fakt iż dłużej już nie był podłączony do kroplówki.
Skrzydło szpitalne...? Coś mu w tym temacie nie pasowało... Jeśli dobrze pamięta, to budynek był niewielki i dwupiętrowy. Nie posiadał jakiegoś starego skrzydła szpitalnego. Ale z tego, co McGee zdołał mu powiedzieć przed jego podróżą,  cztery kilometry od tej niewielkiej placówki znajdywał się stary szpital, który stał na skraju lasu i był przeznaczony do rozbiórki. No cudownie wręcz!

Wtem do jego wciąż lekko zamroczonego umysłu dotarł jeden umykający szczegół. Skoro dosypali mu coś do picia, musieli go jakoś przetransportować do tego drugiego budynku.
 - Cholera – westchnął bezradny. Teraz sobie przypomniał. Obudził się w karetce i próbował wyskoczyć... wróć... aktualnie to wyskoczył z pędzącego auta na szutrową drogę. To mogłoby wyjaśnić ból żeber, uda i kolana. Musiał się nieźle poobijać. Ale czy aż tak mocno by być pod kroplówką?
Dopiero teraz dotarło do niego, że jego prawe kolano spoczywało jakby na poduszce. Sięgnął niepewnie ręką do nogi i wymacał bandaż, krzywiąc się przy tym z powodu bólu najprawdopodobniej złamanych żeber.
Pamięta, że upadł mocno, przekaturlał się i wpadł jakby w jakiś rów. Uderzył o coś kolanem. Ból zaćmił jego umysł. Pamięta krew... spojrzał ostatkiem sił na kolano, które uderzyło o głaz...
Niech to szlag!
Roztrzaskał kolano!   

5 komentarzy:

  1. ach ten Tony :D Zawsze pakuje się w kłopoty, a Ty uwielbiasz się nad nim znęcać, jak widzę :D Robi się coraz ciekawiej, mam nadzieję, że Team będzie go szukał :) Będzie, oczywiście, oni nie zostawiają swoich w potrzebie. Zwłaszcza przyjaciół. Fajnie, że wprowadziłaś Franksa, nawet dosyć lubię tą postać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzę, tutaj nasz Mike gra troszkę zły charakterek :D A Di, jak to Di w Twoich rękach - zawsze się w coś wpakuję. Ja też mam nadzieje, że Team mimo lekkiej nieufności względem Tonego jednak zacznie poszukiwania, w końcu to ich Di, a więc mam nadzieje, że jednak znajdą go w miarę szybko...i żywego :>

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywizna, że znajdą i mogę obiecać, że żywego ale w jakim stanie...? tego już nie mogę obiecać :D oj... no bo wiecie... najlepiej mi się znęcać na Tośkiem :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to będzie opowiadanie z Happy Endem? Powiedz, że tak... Lubie czytać opowiadania z Toniaczkiem w roli głównej! Pisz kolejną część! Niech Wen-Inato też włączy się do tworzenia tego dzieła, bo przecież nie może Tony być jeszcze bardziej szalony niż jest... jeszcze by z niego wyszedł Murdock... a to by było dziwne... wariuję przez brak czasu na zagłębienie się w mojego Wena...

    Ale mam przynajmniej egzaminy już z głowy, zaliczone wszystkie! Może uda mi się coś w końcu ruszyć, chociaż w lipcu zaczynam kurs na prawo jazdy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Sfora! Cieszę się, że już masz egzaminy za sobą :) Ja mam jeszcze jeden w sobotę :/ Weny Ianto i Shardiff złowieszczo milczą dlatego nic nie mogę obiecać >:D

    Mam nadzieję, że Twój Wen się odnajdzie i znajdzie czas na pisanie :)

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...