poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wariatkowo 4


A/N: No, koniec Wariatkowa :) Dziękuję Wam moje Robaczkosy z wsparcie :) Jak zwykle happy end (chyba trzeba coś z tym fantem zrobić:P) 
Miłego czytania :)

**Chandni**

Powoli i niechętnie wracał w stan świadomości i przebudzenia się. Powieki miał jakby z ołowiu, zresztą wydawało mu się iż całe jego ciało jest z tegoż pierwiastka. Powoli do jego świadomości zaczęły powracać fakty.
Fakt pierwszy – spieprzył sprawę i dał się uprowadzić.
Fakt drugi – rozwalił kolano i jego kariera agenta terenowego stała pod znakiem zapytania.
Fakt trzeci – ostatnie co pamięta, to doktora O’MCDonnald’a wstrzykującego mu koktajl z LSD.
Fakt czwarty – znajdował się z powrotem w pokoju szpitalnym, co oznaczało, że jeszcze z nim nie skończyli.

Usłyszał trzask drzwi i zastygł w miejscu, nawet nie zwracając uwagi, że zatrzymuje oddech. Jednak zanim to zrobił dotarł do niego zapach mocnej kawy.
 - Oddychaj DiNozzo – padł szorstki rozkaz. Instynktownie zrelaksował się i wykonał rozkaz, powoli przy tym otwierając oczy. Gibbs w tym czasie zasiadł na niewygodnym krześle i spojrzał na niego. Nie potrafił jednoznacznie odczytać Gibbsa. Jego twarz była surowa ale oczy...
- Kazałem ci uważać a nie dać się złapać – przemówił Gibbs, a Tony wiedział, że powstrzymuje się przed zrąbaniem go.
- Wiem – odparł szeptem i spuścił wzrok. Chciał o tyle rzeczy na raz zapytać, że nie wiedział od czego najpierw zacząć.
 - Osiemdziesiąt pięć godzin, jeśli cie to interesuje. Po trzech godzinach daliśmy BOLO i zgłosiliśmy twoje MIA. Podążyliśmy twoim tropem... – nagle Gibbs urwał w połowie zdania. Dlaczego go nie znaleźli od razu? Co robili przez tyle godzin?
 - W szpitalu powiedziano nam, że wyszedłeś po godzinie i odjechałeś – kontynuował Gibbs, co nie zapowiadało niczego dobrego – Dostałem telefon od Stanowych, że znaleźli spalony samochód a w środku ciało – Gibbs przetarł dłonią oczy i dopiero teraz DiNozzo dostrzegł pod nimi cienie zmęczenia.  
 - Sądziliście, że zginąłem – powiedział a Gibbs tylko przytaknął.
 - Dopiero podczas sekcji Ducky odkrył, że to nie twoje ciało – wyjaśnił Gibbs – Wróciliśmy do szpitala i napotkaliśmy uciekającego doktora O’MCDonnald’a wraz z Marshall Bismorff. Od razu przyznali się a Bismorff wskazała miejsce twojego pobytu – zakończył, upił łyk kawy i spojrzał na DiNozzo. W Gibbsa spojrzeniu było coś dziwnego.
‘...wróć... synu...’
Odbiło się echem w pamięci Tony’ego.
 - Chciałeś bym wrócił? – zapytał by się upewnić – Niezłą fazę miałem ale... Wiesz... – próbował zakryć niepokój i smutek niezręcznym śmiechem.
Gibbs odstawił kubek na pobliska szafkę, nachylił się i pacnął DiNozzo mocno w głowę.
 - Auć, a to za co? – oburzył się.
 - Za co? – Gibbs warknął i spojrzał mu prosto w oczy – Za to, że dałeś się podejść i złapać, za to, że masz rozwalone kolano i nie wiadomo czy wrócisz do pracy – kontynuował Gibbs a tony był coraz bardziej wściekły. Zawsze chodziło o pracę, dobro zespołu, sprawę, którą się zajmowali a przede wszystkim o to, że Gibbs nie lubił szkolić nowych agentów. A jeśli Tony nie będzie mógł wrócić to właśnie to go czekało. Już otworzył usta by to właśnie Gibbsowi wygarnąć, gdy starszy agent powiedział, coś co zamknęło mu usta.

 - A najgorsze było, gdy cie znalazłem i czekałam na przybycie karetki – warknął – Najgorsze pieprzone dziesięć minut, gdy patrzyłam bezradnie jak twoim ciałem wstrząsają konwulsje, z ust leci piana a oczy wychodziły ci z orbit. A potem... wiesz, co stało się potem, DiNozzo? – Tony nie potrafił wydobyć z siebie słowa. Nigdy nie widział Gibbsa w podobnym stanie. Był wściekły, sfrustrowany, przerażony!
 - Potem przestałeś oddychać a twoje serce przestało bić. Byłeś o włos od śmierci klinicznej a brak tlenu mógł wywołać u ciebie nieodwracalne uszkodzenia w mózgu! – Tony patrzył jak Gibbs ledwo panuje nad swoimi emocjami. Nigdy w życiu nie słyszał by jego szef mówił aż tyle na raz.
Tony’ego warga drgnęła. Wiec to, co usłyszał to...
 - To znaczy, że ci zależy na mnie... – szepnął niepewnie na głos.
 - Straciłem już jedno dziecko i nie chce stracić teraz drugiego – odparł Gibbs ciężko oklapując plecami o oparcie krzesła. Z jego twarzy znikła wściekłość.
Zapadła miedzy nimi cisza. Tony wpatrywał się w swojego szefa.
 - Nie powinienem był wtedy... – zaczął Gibbs ale Tony szybko uniósł dłoń by go powstrzymać.
 - Zasada numer 6
 - Nie obowiązuje między przyjaciółmi i członkami rodziny – odparł Gibbs. Tony posłał mu uśmiech.
Członek rodziny. Miło!
Nagle drzwi z impetem się otworzyły i do środka wpakowali się kolejno Abby, Tim, Ziva, Ducky i Jimmy. Abby wcisnęła Timowi balony, które trzymała w dłoni i rzuciła się Tony’emu w ramiona.
 - Nigdy więcej mi tego nie rób! – pogroziła mu surowo palcem.
 - Wystraszyłeś wszystkich, Anthony – Ducky stał serdecznie się uśmiechając.
 - Udało mi się przemycić twoje ulubione ciasteczka czekoladowe – powiedziała Ziva wyciągając z torby pojemnik z pachnącymi ciastkami.
 - Lekarze powiedzieli, że musisz być jeszcze trzy dni, wiec przyniosłem laptop i kilka twoich filmów – Tim uśmiechnął się stawiając komputer na szafce w zasięgu reki Tony’ego.
 - Przynieśliśmy też twoje ubrania i przybory toaletowe – dodał Palmer.
 - Dzięki wam – Tony posłał im serdeczny uśmiech. Chyba jednak warto było pocierpieć by przekonać się jak bardzo jego ‘rodzina’ się o niego martwi i troszczy. Gibbs nachylił się i szepnął mu do ucha:
 - Ich śmierć to nie twoja wina
Tony skinął głową. Czasami sie zastanawiał skąd Gibbs to wszystko wie? Ale to wyższy stopień wtajemniczenia, który Tony wiedział, że któregoś dnia osiągnie, w końcu syn dziedziczy takie umiejętności po ojcu, prawda?        

The End!

4 komentarze:

  1. Bardzo ładny happy end :D I Gibbs mi się podobał - ojcowskie uczucia bardzo dobrze mu wychodzą :D Szkoda, że już koniec, więc z tym większą niecierpliwością czekam na kolejny Twój pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaa!!!! Cudownie, pięknie, zajefajnie, po prostu genialnie!!! PapaGibbs wyszedł świetnie, przyznał jak ważny jest dla niego Tony i jak bardzo się bał... Pisz nowe cudo, czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gibbs ♥ Było widać, jak bardzo mu zależy na Tonym :) I jeszcze Ziva - przemycająca ciasteczka :D To było niesamowite ;] Szkoda jednak, że to już koniec..niemniej czekam teraz na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze się bardzo, że się podobało :) Wy niedobra nie podjudzajcie mi Shardiffa bo jemu 2 razu powtarzać nie trzeba i długo prosić nie trzeba... Shardiff mówi, ze jeszcze dziś wieczorem oczekujcie nowości ;)

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...