poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 6

an: powracamy do Sfory Gibbsa jak obiecałam. Alexandretta - udzieliło mi się przez Ciebie!


**Chandni**





Agent G Callen postanowił podczas swojego długo oczekiwanego urlopu odwiedzić swojego przyjaciela i Alfę w DC, a zarazem chciał poznać nowego członka stada. Z torbą przerzuconą przez ramię wysiadł z taksówki i podszedł do drzwi wejściowych. Wiedział, że Gibbs nigdy nie zamyka drzwi, wiec bez pukania wszedł. Nie spodziewał się jednak, że zostanie już w progu zaatakowany. Agent nie zdołał zareagować, gdy coś pod nogami oplotło mu stopy sznurem i powaliło na ziemię. Runął jak długi na brzuch, czując jak coś próbuje rozszarpać mu nogawkę od spodni. Odwrócił się gwałtownie na plecy, chcąc zauważyć przeciwnika, który znikł mu z pola widzenia. Nie na długo jednak. Coś wskoczyło mu na brzuch powodując iż wyrzucił gwałtownie powietrze z płuc, a następnie jego oprawca zaczaił się na jego twarz. Chwilę później leżał próbując odgarnąć natręta, który lizał mu twarz. Pochwycił małego potwora w ręce i uniósł do góry.
- Szczeniak? - G uśmiechnął sie z niedowierzaniem, że został powalony przez szczeniaka - Auć! – zawył, gdy maluch bojowo ugryzł go w palca.
- Co mówiłem o gryzieniu swoich - Callen usłyszał nad sobą głos Gibbsa. Niby srogi a jednak było można wyczuć nutę rozbawienia w jego głosie. Maluch wyswobodził się z jego rąk, zeskoczył na podłogę i z łobuzerskim spojrzeniem podszedł  do Gibbsa. Stanął przed nim, odwrócił sie przodem do Callena, uniósł dumnie łepek i szczęknął.
- Bojowy jak na malucha - G próbował rozplątać się ze sznurów, gdy uderzyła go czerwona piłeczka.
- Radzę go nie denerwować - ostrzegł Gibbs, kierując sie do kuchni. Oprawca G też zniknął, co Callen wykorzystał by w końcu podnieść sie z podłogi.
Po chwili do salonu wszedł młody mężczyzna z zawadiackim uśmiechem.
- Do ciebie należy ten... nie żartujcie sobie! - G zrozumiał szybko, że nowy agent Gibbsa w swojej drugiej formie był szczeniakiem. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Gibbsowi potrzebny był agent, który wspierałby go w obu formach. A tu, DiNozzo w swojej drugiej formie był szczeniakiem. Zatem Gibbs nie będzie mógł liczyć na jego wsparcie. I to właśnie próbował G powiedzieć, gdy obaj z Gibbsem zostali sami w piwnicy.
- Jak on ma ubezpieczać cie w tej drugiej formie jeśli zajdzie taka potrzeba? - zapytał przypatrując się jak Gibbs pracuje przy swojej łodzi.
- Decyzja już zapadła - odparł krótko Gibbs.
- Nabijaliśmy się ze Stanem ale wiem, że jeśli się dowie to też nie będzie podzielał twojej decyzji. Gibbs... wyrzuć go zanim komuś stanie sie krzywda - próbował przetłumaczyć sprawę G. Przecież jak tylko przestępcy zobaczą takiego szczeniaka to...
- Niedoceniasz go, a przecież bez problemu rozłożył cię na łopatki - rzucił Gibbs nie odrywając się od pracy.
- To, co innego - burknął G, który nie mógł przeboleć faktu, że taki szczeniak bez problemu powalił go sprytem nie siłą - Potrzebujesz silnej Bety, Gibbs. Kogoś kto cię wesprze, a ten szczeniak sie do tego nie nadaje. Jeśli zajdzie potrzeba walki w postaci zwierzęcej to jak myślisz, co się stanie?

Gibbs wiedział, że G ma racje, to samo mówiła mu Kate, gdy tylko dowiedziała się. Przez tydzień też nie dawała spokoju Dinozzo i wyśmiewała go. Dzieciak nie potrzebował słuchać takich rzeczy od nowych członków rodziny i Gibbs sie cieszył, że DiNozzo spędzał ten wieczór z Abby. Jednakże Gibbs już podjął decyzję. DiNozzo sprawdził się jako agent i już miał miejsce w zespole. Co do drugiej jego formy... Gibbs nie zamierzał nikomu tłumaczyć swoich decyzji.

****
Przez trzy dni Callen non-stop obserwował bacznie DiNozzo. Wciąż był sceptyczny i dogryzał młodemu na każdym kroku. O dziwo dzieciak nie pozostawał mu dłużny. Potrafił znaleźć jego słaby punkt i celnie go wykorzystać.

****
Piątego dnia, wieczorem G wraz z Tonym wracali od Abby. Obaj wypili po piwie, wiec postanowili wrócić na piechotę. Wieczór był ciepły i przyjemny. Weszli do zaułka, gdy nagle zobaczyli jak pięciu napakowanych dryblasów napastowało dwie młode dziewczyny. G nie zastanawiał się długo, od razu przemienił się w czarnego doga niemieckiego i rzucił się na oprawców. Młodym dziewczynom udało się uwolnić i uciec. G zauważył, że Tony zniknął. Genialnie, przemknęło mu przez myśl, tak jak myślałem!  

Wtem jeden z napastników nagle runął na ziemię ze splątanymi nogami, a następnie spadł na niego blaszany kubeł na śmieci. Callen uśmiechnął się lekko. Dzieciak go nie zostawił, zatem G zajął sie innymi napastnikami. Kątem oka zauważył jak jeden z napastników zamienia sie w ciężkiego bull terriera i wskakuje do dużego plastikowego kontenera na śmieci za szczeniakiem. Malec wydrapał się z kontenera i zanim bull terrier zdołał się wygramolić, szczeniak zamknął wieko od śmietnika. G nie mógł powstrzymać śmiechu. Malec radził sobie doskonale, aż do momentu. Nagle do uszu Callena doleciało głośne, bolesne skomlecie. Zdołał sie obrócić by zobaczyć jak potężny bokser trzyma w kłach szczeniaka a następnie rzuca nim o ścianę. Malec wydał cichsze skomlecie i wpadł w szmaty leżące na ziemi. Callen rzucił sie do ataku. Nikt nie będzie ranił JEGO szczeniaka! Wbił kły w szyje boksera i powalił go na ziemię. Przeciągnął go po zimnym betonie i rzucił z całej siły o ścianę. Następnie szybko podbiegł do ledwo widocznej kulki, czując jak serce mu zamiera. W nikłym świetle starej latarni dostrzegł krew na futrze malucha,
która zaczynała przesiąkać przez materiał. Callen wiedział, że musi działać teraz szybko. Przybrał swoją postać ludzką, naciągnął na siebie ubranie i chwycił za telefon. Po krótkiej chwili rozłączył się z dyspozytorka pogotowia, chwycił za kawałek jakiejś szmaty, która leżała nieopodal i najdelikatniej jak
mógł zaczął sprawdzać obrażenia malucha. Szczeniak spadł na szmaty, w których potłuczone było szkło, które wbiło się podczas upadku w ciało malca. Szczeniak oddychał szybko, za szybko jak dla G i jęczał cicho. Callen spojrzał na brzuch, skąd wydobywało się więcej krwi. Zwinął materiał i przycisnął maluchowi do rany. Po zaułku rozniosło się przeraźliwe jęknięcie i skomlecie.
 - Trzymaj się Szczeniaku, pomoc w drodze – G starał się mówić łagodnie i druga, wolną ręką gładzic malucha po łepku – Tony, wiem, że boli ale potrzebuje byś wrócił do swojej ludzkiej postaci. 
Malec drżał pod rękoma G. Agent zaczynał się obawiać, że Dinozzo nie będzie w stanie tego zrobić bo jest nieprzytomny. Ostatkiem sił jednak Tony przemienił się. Sygnał karetki głośno zawył i G zobaczył jak ambulans wjeżdża w zaułek.
 - Kawaleria przybyła – powiedział i odwrócił się w momencie, gdy DiNozzo przestał oddychać.   

7 komentarzy:

  1. Mój biedny szczeniaczek Di :( Pięknie powalił na przywitanie Callena, ale potem i jego pięknie powalili inny " przemienieni". G nawał go SWOIM szczeniakiem ♥ Mam nadzieję, że Tony będzie żył :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, zwalaj teraz całą winę na mnie :D Czy to moja wina, że Szalony Wen podsunął mi takie, a nie inne zakończenie?? No moja??
    A rozdział super. I G w końcu się przekonał do Tony'ego w postaci Szczeniaka :) W końcu, kto by takiego Szczeniaka nie pokochał?? Ale nie napisałaś, że to ostatni rozdział, więc wciąż jest nadzieja :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Alexandretto pewnie, na kogoś muszę zwalić :P Bądź dobra i więcej mojego Wena nie podjudzaj bo jeszcze kropki nad 'i' nie postawiłam :D Oczywiście, że G musiał sie przekonać ale czy będzie mu dane powiedzieć/okazać to Tonyemu?

    OdpowiedzUsuń
  4. No przecież ty nie możesz uśmiercić Tonego Doo!! G musi mu powiedzieć, że się do niego przekonał i Stan musi poznać Tonego Doo... no i Gibbs, on nie może stracić szczeniaka, przecież się załamie i będzie chodził wściekły, i jeszcze kogoś zagryzie (pewnie najchętniej Seniora)...
    Oczywiście cieszę się, że jest kolejny rozdział i czekam na następny... i niech Wen (ale taki dobry, który nie uśmierca bohaterów) będzie z tobą!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zobaczymy zobaczymy :D Shardiff kręci sie koło mojego ramienia a kiedy to robi to niestety ale... (po opowiadaniu z Zivą wiecie...) >:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chandni, ja twojego Wena nie podjudzam :) Ja mu dobrze życzę :D Żeby Cię nigdy nie opuścił :D A generalnie rzecz ujmując, Twój jest Szalony, a mój Stuknięty :D Chociaż możliwie, że to Ona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Alexandretto, mój Wen-Shardiff właśnie ma używanie i za 15 min zobaczysz rezultat >:D

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...