wtorek, 19 czerwca 2012

Wariatkowo 2


A/N: No, chwilowo sie odblokowałam :) Mam nadzieję, że się spodoba :)

**Chandni**


 - Spokojnie, wyluzuj – powtarzał sobie niczym mantrę, bo panikowanie w tej sytuacji w niczym mu nie pomoże. W końcu przecież wylądował w wariatkowie, a tyle razy różni ludzie mu powtarzali, że właśnie tu powinien się znaleźć. Co prawda nie był jak Ptasiek czy Murdock, ale...
Właśnie, ciekawe czy chociaż jego ‘Drużyna A’ go szuka?
Czy się przejęli jego zniknięciem, czy po prostu odetchnęli z ulgą, że w końcu się go pozbyli?
Wolał nie wchodzić na te niebezpieczne, mętne myśli swego otumanionego mózgu.
 - Koniec tego – warknął ostrożnie podnosząc się i siadając na łóżku. Nie było to tak banalna czynnością jak mogło by się to wydawać. Żebra i prawy bok mocno zaprotestowały ale nie miał zamiaru tu leżeć w nieskończoność. Usiadł chwiejnie i przeczekał aż fala bólu minęła. Aż oblało go fala gorąca, na czoło wystąpił zimny pot, a serce waliło niemiłosiernie. Wziął kilka głębszych oddechów. Wiedział, że nie będzie w stanie uciec z tą nogą. Nawet nie chciał się zastanawiać, czy będzie w stanie wrócić do czynnej pracy w terenie jeśli aż tak bardzo rozwalił kolano.  
Musiał się stąd jednak ruszyć i to jak najszybciej.
Przygryzł dolną wargę i ostrożnie spróbował wstać. Świat mu zawirował, a fala nudności pojawiła się błyskawicznie. Nogi ugięły się pod jego ciężarem i runąłby na ziemie, gdyby w ostatniej chwili nie złapał się metalowego oparcia przy łóżku.
 - Damy radę – dodawanie sobie odwagi zawsze wychodziło mu dobrze. Gorzej już było z wdrożeniem planu.
Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się i do pokoju wszedł znajomy mężczyzna b białym kitlu.
 - Agencie DiNozzo, nie powinien pan wstawać – mężczyzna w średnim wieku, z haczykowatym nosem uśmiechnął się do niego złowieszczo – Jeszcze sobie pan bardziej kolano uszkodzi a nie chcemy tego, prawda?
 - Macie świetną gościnność ale chyba już powinienem pójść – zaserwował mu swój firmowy uśmiech przyglądając się bliżej napastnikowi. Poturbowany nie dałby mu rady ale...  Przecież nie będzie tu w nieskończoność kwitł.
 - Już nas pan chce opuścić? – w jego głosie było można wyczuć niezadowolenie i rozbawienie. Lekarz wyciągnął stały element tej jakże już nużącej gry i zbliżył się do DiNozza. Agent nie namyślając się długo, po prostu rzucił się na niego, chwytając ręką dłoń ze strzykawka i wykręcając. Padł na lekarza całym swym ciężarem, tak iż obaj mężczyźni upadli na podłogę. Tony aż zawył z bólu i znieruchomiał czekając aż fala gorącego bólu i nudności minie.
Nie wiedział czy trwało to sekundę, czy może wieczność, gdy w końcu sturlał się z lekarza i dostrzegł wbitą w brzuch strzykawkę. Nie zastanawiając się dłużej, chwycił sie za łóżko i zaczął podciągać. Gdy udało mu się podnieść był tak zmęczony jakby przebiegł maraton a to był dopiero początek. Powłócząc prawą nogą ostrożnie podszedł pod drzwi. Uchylił je i uważnie rozejrzał się. Gdy nikogo nie dostrzegł wyszedł i ruszył chłodnym korytarzem przed siebie.
Teraz przypomniał sobie, że rozmawiał z tym lekarzem wcześniej w klinice. A ta kobieta? Cudownie... To jedna ze Stanowych. Lekarz i strażniczka prawa. Genialna para.
Zatrzymał się bo nagle zakręciło mu się w głowie. Chwycił się zimnej i wilgotnej ściany i niemalże poleciał jej w objęcia. Była tak cudnie chłodna, a jego ciało najwyraźniej zaczynało gorączkować z powodu bólu i wysiłku do jakiego je zmuszał.
Niestety, chwila nieuwagi i kiedy otworzył oczy, których nie pamięta by zamykał, ujrzał Marshall Bismorff celującą do niego swoja policyjną pałką.
 - Nie powinien był pan opuszczać pokoju, Agencie DiNozzo – uśmiechnęła się ukazując rząd krzywych i pożółkłych, zapewne od palenia papierosów, zębów. Chwilę później pałka uderzyła go boleśnie w nieszczęsny bok pozbawiając tchu i przytomności.

***
Obrazy przemykały mu przed oczyma jak w urywanym, niemym filmie. Światła z ciemniły się. Ktoś go ciągnął boleśnie po podłodze.
 - Co z nim robimy? – dotarło do niego. Chciał się szarpnął, lecz jego ciało było zbyt zmęczone i obolałe by wykonać jakikolwiek ruch, który by pomógł mu w tej niezbyt przyjaznej sytuacji.
 Marshall Bismorff wyglądała strasznie dziwnie, jakby wirowała. Zaśmiał się chrypliwie. Oj, tak... Czekała go ostra jazda, gdy zobaczył doktora O’McDonnald, który tak jak wcześniejszy miły doktor, trzymał w ręku strzykawkę.  
 - Co to? – zapytała Marshall, gdy mężczyzna nachylił się nad nim, chwycił za przedramię i ostentacyjnie wbił igłę.
 - Auć! – jęknął jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
 - Mieszanka halucynogenna, szybko wydalana z organizmu – oparł doktor – Ale efekty... są bardzo ciekawe – zaśmiał się i rzucił jego ręką – Trzeba było tu nie przyjeżdżać, Agencie.
Tony tylko prychnął na nich.
 - Zostawimy go tu? – zapytała Marshall jakby ją nagle jego los obchodził.
 - Nikt nie znajdzie go tu w kotłowni – zapewnił doktor – A jeśli znajdą to już martwego. Zaśmiał się i razem z Bismorff zniknęli z pola widzenia Tony’ego.
 - Z rynny pod deszcz – szepnął Tony pozwalając by narkotyk w końcu zawładnął nim.           

9 komentarzy:

  1. No prawie mu się udało no ! Coś mi się zdaje, że nasz Tony coś będzie długo cierpiał ;< Ale nie zabijaj mi go znowu, no ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z moimi chłopcami Wenami nigdy niczego nie mogę być pewna zatem... na razie obaj są na LSD i mają fazę :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Oni fazę to chyba mają już od paru miesięcy nieustanną ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lovatic jakby Ci to powiedzieć... oni mają tak już od 3 lat :P

    OdpowiedzUsuń
  5. A propos fazy - zaraz przypomniał mi się Hannibal z Drużyny A - on też miał fazy :D Zajebista notka, powiem dosadnie, bo ostatnio mi się takie słowa na usta cisną :D A właśnie - ktoś tu coś mówił o krzywdzeniu głównych bohaterów?? :D Liczę na szybki dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Alexandretta ale ja jestem delikatniejsza :P Cieszę się, że się podoba ;) Na pewno notka będzie niebawem ale ostrzegam, że następny rozdział przejmie Shardiff. Niestety, pewne wydarzenie sprawiło, że musimy sobie ulżyć :(

    OdpowiedzUsuń
  7. A właśnie :) Jak będziesz miała czas to zapraszam na krótką notkę na moim drugim blogu - http://dreams-about-tiva.blog.onet.pl/

    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, niech Ci będzie :P Delikatniejsza... Też im niezłego łupnia potrafisz dać :D Coś mi się wydaje, że nie tylko ja miałam ciężki tydzień...

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... jak się uda to jeszcze dziś dam niezłego łupnia Tośkowi ;) To nie jest ciężki tydzień ale człowiek nawet jeśli jest tylko biernym obserwatorem i ma uczucia to nie pozostaje obojętny na tragedie innych a to mną wstrząsnęło niestety :(

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...