piątek, 4 maja 2012

Rozdział 3


A/N: Zgodnie z obietnicą daje Wam 3 rozdział. Jak widać jest dłuższy ;) Mam nadzieję, że się spodoba.

**Chandni**
Minęło pół roku. Upragnione przez Gibbsa pół roku. Teraz miał podjąć decyzję w sprawie agenta DiNozzo. Był początek jesieni i pierwsze chłodne dni. Stał wraz z Kate i patrzył jak sanitariusze opatrują DiNozzo. Przed chwilą omal wszyscy nie zginęli w eksplozji. Ale mieli więcej szczęścia niż rozumu. Tak na prawdę to DiNozzo miał więcej szczęście niż rozumu ratując ich, jednocześnie samemu zostając rannym. Na szczęście lekko, bo inaczej Gibbs byłby wpieniony na maksa, zważywszy, że w jego organizmie krążył zaledwie jeden kubek kawy. 

Gibbs wiedział, że Szczeniakowi  skończył się okres zameldowania w mieszkaniu socjalnym i zdawał sobie sprawę z tego, że dzieciak nie szukał nowego lokum, ponieważ Gibbs jeszcze nie podjął decyzji, co z nim zrobić. Przez to, że postawił sprawo jasno, Szczeniak robił sobie żarty, śmiejąc się, że niepotrzebnie zostawał agentem, że mógł być łącznikiem i tak pracować z nimi. Przez pół roku DiNozzo nie zbliżył się do nich. Chociaż Gibbs bacznie nasłuchiwał i wyczekiwał by DiNozzo przez przypadek powiedział coś o sobie w ich towarzystwie. Ale po tym jednym epizodzie związanym z Dniem Matki, Szczeniak nabrał wody do ust i zaczął się jeszcze bardziej pilnować. Jedynie Abby nie poddała się. Stwierdziła, że nawet jeśli nie pozostanie w ich zespole i stadzie, to i tak ona będzie się z nim przyjaźnić. Ot, cała Abby.

DiNozzo paplał o różnych nieistotnych sprawach, ale nigdy nie mówił szczerze o sobie. Owszem, chwalił się randkami i podbojami miłosnymi, przygodami jakie miał z kumplami z bractwa z czasów szkoły, ale Gibbs odkrył, że to tylko zasłona dymna. Stosował to samo, co Gibbs, ale w innej formie.

Na dodatek Gibbs nie ułatwiał nigdy niczego. Zwłaszcza ostatnio był w złym humorze kąsając i gryząc, pozwalając by bardziej zdominowała nad nim jego zwierzęca forma.Najpierw Stan został ranny podczas jednej z akcji na okręcie, na którym stacjonował, a następnie Gibbsa przyjaciel, Chris Pacci, z którym jakiś czas współpracował, został zamordowany w brutalny sposób. A teraz ten wybuch... Gibbs od miesiąca tylko warczał na wszystkich, a w szczególności na DiNozzo. Od miesiąca wszyscy praktycznie nie mieli czasu, by spać dłużej niż dwie godziny, czy zjeść chociażby dwa posiłki dziennie. Czasami zdarzało się, że drzemali po dwadzieścia minut i jedli batony energetyczne. Pozwalał dłużej spać i lepiej jeść Abby i Kate oraz Ducky’emu ale od DiNozza wymagał stu procent, jeśli nie dwustu.

Teraz Gibbs miał czas by przyjrzeć się swojemu agentowi. Jego twarz była blada i podrapana w kilku miejscach, a pod oczami malowały się mocne cienie zmęczenia. Lekarze skończyli właśnie zszywać mu czoło i bandażować rękę. Na szczęście pozostałe obrażenia to tylko stłuczenia. Gibbs wiedział jednak, że stłuczenie potrafi mocniej boleć od złamania, zatem będzie miał czujne oczy. DiNozzo był też chudszy, co znaczyło, że w przeciągu miesiąca stracił kilka kilogramów. Ale co było dziwnie to to, że nigdy się nie skarżył. Prowokował Gibbsa, rozśmieszał Kate, ale się nie skarżył.
- Gdzie masz swoje rzeczy? - rzucił nagle Gibbs, sam zdziwiony swoimi słowami. Chociaż nie powinien być zaskoczony. Od początku przecież próbuje przebić się
przez mury obronne DiNozza. Jego instynkt Alfy i uśpiony instynkt ojcowski podpowiadały mu, że ma do czynienia ze skrzywdzonym, zranionym - jeśli nie złamanym - Szczeniakiem. I to nie podobało się Gibbsowi.

DiNozzo poskoczył nagle jakby wyrwany z letargu i spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- W samochodzie - odparł niechętnie podnosząc się z miejsca, na którym siedział w ambulansie, krzywiąc się przy tym lekko z bólu.
- Zmieściłeś wszystko? - Gibbs zdziwił się udając, że nie widzi grymasu dyskomfortu na twarzy młodszego agenta.
- Ach, większość sprzedałem jeszcze w Baltimore a tu... sam wiesz... - DiNozzo wzruszył tylko ramionami i przetarł dłonią zmęczona twarz.
Gibbs westchnął cicho. Dzieciak nawet się nie zadamawiał w nowym miejscu, wiedząc, że nie zostanie długo, a teraz dawał mu dowód tego, że się przyzwyczaił do takiego stanu rzeczy. Przyzwyczaił i to juz we wczesnym dzieciństwie. Jednak Gibbs w tej chwili mógł wyczytać z jego oczu, że jest już zmęczony tułaczką i ucieczką.

***
Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Kate była już w domu. Szybko skończyła raport i wyszła. Zatem siedzieli z DiNozzo i pisali raporty. Gibbs wiedział, że powinien dać odpocząć Dinozzo ale miał wobec niego inne plany. Tony zdał swój raport i usiadł ponownie za biurkiem. Wyłączył komputer i spojrzał na Gibbsa.
- To była przyjemność pracować z tobą, Gibbs - rzucił lekko się uśmiechając. - Prawdziwe wyzwanie.
Gibbs podniósł się z krzesła, zabrał swoje rzeczy i w milczeniu ruszył w stronę windy. Nacisnął guzik i czekał, aż maszyna przyjechała.
- Ze mną, DiNozzo! - rozkazał ostro, wsiadając do windy.

***
W milczeniu dotarli do jego domu. Widział, że DiNozzo chce o coś zapytać, ale się powstrzymuje. Po drodze kupili zestawy chińszczyzny i z nią zasiedli na kanapie przed kominkiem.
- Gibbs? - w końcu Tony niepewnie zapytał.
- Dlaczego nie zmieniłeś się ani razu? Wiem, że jesteś jak my zmiennokształtny, zatem... - Gibbs spojrzał na niego surowo.
- Wolę nie... - Tony rzucił mu nerwowy uśmieszek.
 - Myhym... - to nie zadowoliło Gibbsa, ale stwierdził, że na dziś odpuści. Byli za bardzo zmęczeni. Gibbs wstał i zniknął na chwilę by wrócić z szarym dresem z napisem NIS oraz z ręcznikiem.
- Łazienka na górze po lewej, nie zużyj całej ciepłej wody - rozkazał, a Tony wykonał polecenie. Nie był w stanie walczyć z Gibbsem. Marzył tylko o tym, by się położyć i usnąć.

Kiedy wrócił, kanapa była pościelona, a w pokoju było ciemno. Z kuchni dochodziło światło jarzeniówki. Usiadł na kanapie i spojrzał w kominek. Był zmęczony, Gibbs to od razu wyczuł ale i też wyczuwał, że DiNozzo chce porozmawiać. Chce się komuś zwierzyć ale nie potrafi zacząć.
- Co ci się plącze po głowie? - zapytał Gibbs podchodząc do niego i podając mu tabletki przeciwbólowe oraz szklankę ciepłego mleka.
- Nie jestem typem, który błaga Gibbs. DiNozzowie nie błagają, DiNozzowie nie płaczą, Dinozzowie nie rozczulają się nad sobą, Dinozzowie nie okazują swoich słabości. Ale ojciec zawsze powtarzał, że ze mnie taki DiNozzo jak z niego porządny człowiek. Zatem nie błagam ale... - zaczął po tym jak połknął tabletki i upił kilka łyków mleka.
- Ale jesteś już zmęczony - odgadł Gibbs siadając na przeciw swego agenta na ulubionym fotelu, ze świadomością, że już nie lubi Seniora - Chciałbyś znaleźć jakieś miejsce.
- Miejsce w którym czułbym sie bezpiecznie - przytaknął Tony.
- A co z poprzednimi zmianami? - zapytał Gibbs.
- Ach... zdrada partnera, śmierć partnera, kilka nieprzyjemności i nieporozumień. A poza tym nigdzie nie czułem sie tak jak tu - w końcu przyznał - Czuję, że znalazłem swoje miejsce na ziemi.
- Twoi rodzice? - Gibbs wiedział, że musi o to zapytać a wiedząc, ze tabletki przeciwbólowe działają na DiNozzo jak mała dawka serum prawdy, to postanowił zaryzykować.Tony wypił resztę mleka i zapatrzył się w kominek, w którym wesoło skakał ogień. Gdy Gibbs się przypatrzył dostrzegł, w nikłym świetle od kominka, na twarzy młodego agenta grymas bólu, który siedział głęboko w duszy Szczeniaka.
- Po urodzeniu okazało sie, że nie mogę się zmieniać tak jak inni. Coś mnie genetycznie blokowało, a potem dochodziły jeszcze czynniki psychiczne. Ojciec wyśmiewał mnie. Dokuczał mi. Kupił czerwoną smycz i kiedy pił za dużo... - zaczął opowiadać cichym i drżącym głosem. Na chwilę przerwał i zaśmiał się gorzko - Bił mnie tą smyczą nazywając niedorobionym wybrykiem natury, aż do momentu, gdy uznał, że moje cało jest wystarczająco posiniaczone i czerwone - Tony przerwał, przetarł dłonią twarz ostrożnie omijając szew na brwi. Na opowieść DiNozza Gibbs musiał mocno zaciskać palce prawej dłoni na lewej by zapanować nad swoimi emocjami, które teraz huczały z gniewu, frustracji i niedowierzania, że ojciec jest w stanie zrobić coś takiego własnemu dziecku.
- Wyzwiska stały sie codziennością. Kary też. Kilkakrotnie zamknął mnie w piwnicy bez jedzenia czy w klatce dla zwierząt - kontynuował DINozzo bezwiednie pocierając dłonią o dramie.

Z gardła Gibbsa wydobyło się groźne warkniecie oburzenia a jego pięść uderzyła o ławę, powodując iż DiNozzo podskoczył ze strachu.
- Gibbs? - Tony szepnął zastanawiając sie czy ma uciekać.
- To nie twoja wina! - warknął Gibbs - Nie potrafię zrozumieć takich potworów. A twoja matka? - powiedział juz nieco łagodniej.
Tony westchnął ciężko. Gibbs wstał szybko i przyniósł z kuchni jeszcze ciepłego mleka.
- Pij - rozkazał wciskając w roztrzęsione ręce młodszego mężczyzny szklankę. Tony skinął głową w podzięce i upił łyk.
- Na początki starała się mnie bronić ale po tym jak poroniła... - Tony znów przerwał. Gibbs walczył z nieodpartą chęcią przytulenia Tony’ego jednocześnie z rządzą krwi Seniora. Miał ochotę rozszarpać mu krtań i patrzeć jak powoli kona.
- Ojciec wyrzekł sie ciebie i wydziedziczył - ciągnął Gibbs starając sie zachować spokój. Nie chciał by DiNozzo zobaczył jak wściekły jest.
- Zaraz po śmierci matki, która pewnego dnia przedobrzyła z lekami na depresję i alkoholem - odarł kładąc palce na powiekach. Nie chciał płakać przy Gibbsie, ale te cholerne tabletki robiły z niego mięczaka.
- A potem? - dopytywał Gibbs. Tony wzruszył ramionami i lekko sie uśmiechnął.
- Wysłał mnie do szkoły wojskowej z internatem i dalej słał do szkół przez to, że w testamencie matki było zapisane, że ma opłacać moja naukę do ukończenia przeze mnie pełnoletniości.
- Jeden pożytek z nich - syknął przez zaciśnięte zęby Gibbs.
- Dotrwałem jakoś do końca liceum zarabiając na siebie jako kelner, barman czy w myjni samochodowej. Potem, dzięki stypendium sportowemu, dostałem sie na studia.
- Ale twoje rany nigdy się na tyle nie zagoiły byś mógł sie przemienić aż do...? - Gibbs jak zwykle zgadywał pierwszorzędnie.
- Do teraz... udało mi sie przemienić raz czy dwa - powiedział niepewnie lekko się uśmiechając. Był to uśmiech bardziej niepewności i zawstydzenia.

Na chwile zapanował cisza. Gibbs wiedział, że o wielu sprawach jeszcze muszą porozmawiać, ale to już nie teraz. Widział jak powieki DiNozza same zamykają się.
- Nie obiecuję niczego DiNozzo. W ten weekend zostajesz u mnie i odpowiesz na każde pytanie jakie tylko ci zadam - oznajmił stanowczo Gibbs. Tony posłusznie skinął głową.   
- Dobranoc - Gibbs zgasił światło i skierował się do swojego pokoju.
- Dzięki i dobranoc - odparł Tony, układając się na kanapie i po raz pierwszy od lat zapadając w spokojny, mocny sen.

9 komentarzy:

  1. Biedny Tony. Czytając ten rozdział miałam ogromną ochotę go przytulić i pocieszyć. Zrobiłaś z Seniora potwora! No i nie sprawdziło się przewidywanie żadnej z nas, dlaczego Tony nie może się przemienić. A Seniorowi, podobnie jak Gibbs, miałam ochotę rozszarpać gardło!
    Cudny rozdział. Smutny, ale super napisany. Czekam z niecierpliwością co będzie dalej...
    No i tak jak myślałam - mimo, iż minęło pół roku Gibbs nie pozbył się Tony'ego. Znaczy wyczuł, że będą jeszcze z niego ludzie... tfu... zmiennokształtni :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajć... zapomniałam ostrzec, że Senior jest zły w tym opowiadaniu. Po części trafiłyście ;)
    Cieszę się, że sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj genialnie! Wróciłam z pracy i co widzę nowy rozdział! Tak jesteś genialna!

    Senior to potwór... mam ochotę go rozszarpać... albo dopaść i torturować, alby zrozumiał co to za ból!
    Biedny Tony należy mu się wielki misiak przytulasek... dość się już nacierpiał, teraz niech nim się zajmą nowi przyjaciele :D

    OdpowiedzUsuń
  4. JA sama mam ochotę rozszarpać seniora ! Cholerny, podły człowiek ! ALe Sama jestem ciekawa jak Di zmieniony się zachowuje ;D Ale ja chcę Zivę tutaj no ! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Lovatic wybacz ale wszystkiego mieć nie można :) (odnośnie Zivy) ale przeczytacie o zmienionym Tonym ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Iiiiii super, a kiedy można się spodziewać tego! Ja się już doczekać nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda..przyzwyczaiłam się już do niej i czytam opowiadania gdzie jej postać występuje tylko...ale na niektóre wyjątkowo fajne opowiadania jak to mogę zrobić wyjątek ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sfora - postaram się jak najszybciej ale to dopiero ok 5 rozdziału będzie ;) Lovatic - wiem wiem... też wolę Zivę ale jak zwykle to bardziej Tibbso-centryczne opowiadanie :P Uwielbiam pisać do niech - wybaczcie ;) A może macie jakieś propozycje, co do pytań jakie może mieć Gibbs?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm... w opowiadaniu Tonego było,że coś go genetycznie blokowało i że jednak może się przemienić, ale (w moim odczuciu) chyba powinien być jakiś bodziec który go "odblokował"... Może niech o to się Gibbs zapyta. Co sprawiło, że może się przemieniać?

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...