** chandni **
Tony położył
dłoń na jej dłoni i ten gest w zupełności wystarczył; mówił jej wszystko, co w
tej chwili chciała usłyszeć. W ich relacji słowa nie były tak ważne jak czyny.
Tego nauczył ich ich szef – wielki Leroy Jethro Gibbs. W tej chwili ten gest
mówił Zivie jak jest ważna dla Tony’ego i co do niej czuje oraz, ze zawsze może
liczyć na jego pomoc. Niczego innego nie potrzebowała i nie oczekiwała. Wracali
właśnie z podróży służbowej z Berlina do Navy Yardu. Tony zatrzymał samochód na
czerwonym świetle. Ich rozmowa była dość prywatna i szczera. Ale tak naprawdę
to liczył się ten jeden mały, zwykły, prosty gest. Ten wyjazd udowodnił
ponownie, że na Tony’ego mogła zawsze liczyć. Czuła się przy nim bezpiecznie. I
zatańczyła z nim – z prawdziwym mężczyzną swojego życia. Miała nadzieję, że uda
jej się to powiedzieć Tony’emu w odpowiednim momencie, gdy poukłada swoje
życie.
Tony ruszył
powoli na zielonym świetle. Ziva odwróciła głowę a potem usłyszała krzyk Tony’ego
i ten specyficzny trzask uderzanego auta o ich samochód, gniecionej karoserii,
tłuczonego szkła.
Następnym co
pamięta Ziva, co przywróciło ją do świadomości to dźwięk strzałów. Kiedy
podniosła głowę, zrozumiała, co się działo. Napastnik przedziurawił zbiornik
paliwa w ich samochodzie i czekał aż wycieknie odpowiednia ilość paliwa by móc
rzucić niedopałek papierosa bądź zapaloną zapałkę. Ziva musiała działać szybko.
Tony leżał na kierownicy i nie ruszał się. Z jego czoła ściekała stróżka krwi.
- Tony – szarpnęła za ramię partnera –
Musimy uciekać! – krzyknęła przerażona. Chwyciła za swój pas i skrzywiła się,
gdy jej rękę przeszył przenikliwy ból. Nie zważając na niego, odpięła pas i
wyskoczyła z samochodu. Musiała wydostać z wraku Tony’ego. Napastnik nie czekał już dłużej;
swym SUV’em podjechał i rzucił
niedopałek papierosa, w momencie, gdy Ziva mocowała się z drzwiami od strony
kierowcy.
-
Obudź się wielki śpiochu! – ofuknęła go Ziva, kiedy udało jej się otworzyć
drzwi – DiNozzo, koniec spania! – krzyknęła zrozpaczona David. Kończył im się
czas. Zaraz samochód wybuchnie. Nie mogła pozwolić by przez nią zginął jej
ukochany. To nie tak wszystko miało się potoczyć. Usłyszała pisk opon i po
chwili poczuła czyjeś ręce odciągające ja od swojego partnera.
-
Proszę uciekać, auto zaraz eksploduje! – kierowcą, który przejeżdżał tą drogą,
okazał się być funkcjonariuszem policji, który dopiero co skończył swoja
dzisiejszą służbę.
-
Nie zostawię go! – krzyknęła David, szarpiąc partnera. Tony na chwilę jakby
odzyskał przytomność. Uniósł głowę i rozejrzał się. Po chwili dotarła do niego
groza całej sytuacji.
-
Zabierz ją stąd! – rozkazał mężczyźnie, sam próbując wyswobodzić się z pasów,
które się zacięły – Zivo, uciekaj! – rozkazał. W jego oczach dostrzegła ostrość
polecenia starszego stopniem, a zarazem miłość, którą do niej czuł.
-
Nie – szepnęła David, gdy policjant odciągnął ją od samochodu, który po chwili
eksplodował.
-
TONY! – Ziva zawyła z bólu. W przeciągu niewielkiego odstępu czasu straciła
dwie bardzo ważne osoby w jej życiu. Jak ona teraz będzie dalej żyć, skoro jej
dusza właśnie umarła?
Nie podoba mi się... To znaczy podoba, ale... Dobrze wiesz, o co chodzi. Nie lubię jak mi zabijasz bohaterów. Nawet w taki sposób. Nie przemawia do mnie ostatnio poświęcenie z miłości i cały ten tkliwy romantyzm. Jestem ostatnio bardzo anty, jeśli chodzi o facetów :) Cóż, życie... Ale napisane świetnie, jak zwykle zresztą :D
OdpowiedzUsuń