** Chandni **
Tarren wpatrywała się w swoją
matkę. Wiedziała, że kobieta próbuje pozbierać swoje emocje i uczucia, po tym
jak została gwałtownie wytrącona z równowagi. Czym był ów projekt, że wywołał
aż taką reakcję u niej?
- Skąd pewność? - zapytała
Hetty zwracając się do Wallance’a, chcąc się upewnić, że nie ma mowy o błędzie
lub pomyłce.
- Bo próbowano mnie zabić -
odparł chłodno Daniel - Przyszedłem do O’Donnela, ponieważ nie sadziłem, że
oddzwoni. Chciałem go ostrzec, ale jedynie co zastałem w domu to zwłoki na
posadzce w kuchni. Wtedy zostałem zaatakowany przez agenta CIA - wyjaśnił
rzeczowo.
- Więc zabiłeś go w
samoobronie - zauważyła Tarren i wymownie spojrzała na Sama i G.
- Nie wiedzieć czemu, zawsze
biją po żebrach - zakpił Wallance i syknął ubierając czystą koszulkę, którą
przyniosła mu Nell.
- Jest spore poruszenie w CIA
z powodu pojawienia sie Daniela. Uznali go za zdrajcę Stanów ukrywającego się w
szeregach Mossadu. Zdrajcę, który sprzedaje sekrety CIA agencji innego
państwa. Na dodatek jest niebezpiecznym hakerem. Wydali międzynarodowy nakaz
schwytania ciebie - oznajmiła Nell ze współczuciem.
- A tak bardzo unikałem
popularności - zakpił, po czym posłusznie wziął od lekarza środku przeciwbólowe
i połknął.
- A może to ty nas wkręcasz i
manipulujesz? - odezwała się Kensi. Tarren wiedziała, że wszyscy są bardziej
wrogo nastawieni do Daniela, ponieważ nie pała on sympatią względem Hetty i
zadarł z Samem. A poza tym był z Mossadu, a wszyscy wiedzieli, że Mossad lubi
mieszać i koloryzować pod swoje dyktando.
Tarren musiała się przyznać
przed samą sobą, ze jej również przeszła ta myśl przez głowę. Może chce
wprowadzić zamęt, sprowokować Hetty? Może ma prywatna vendettę? Może Mossad
wysłał go by zniszczył ich organizację? Albo Daniel był w coś zamieszany i
próbował teraz zwalić winę na kogoś innego, ratując własną skórę?
Widziała po twarzach
zebranych, że i oni myśleli podobnie. Tylko Hetty...
Daniel nic nie odezwał się i
to zaskoczyło Tarren. Mężczyzna nie bronił sie przed zarzutami, nie wyśmiał
ich, nie zaprzeczył ani nie potwierdził. Miał tylko swe jasne spojrzenie
utkwione w twarzy Hetty i Tarren zrozumiała, że to co mówi jest prawdą.
- Pan Wallance nie kłamie -
stwierdziła po chwili Hetty. Chociaż pewnie wolałaby by nie miał racji,
zgadywała Tarren.
- To z czym właściwie mamy do
czynienia? Czym jest Projekt Utopia? - domagała się wyjaśnień Tarren. CIA
działało gwałtownie i pochopnie zarazem. Co zrobili tak strasznego, że teraz
nagle zaczynali panikować i eliminować świadków?
Daniel gwałtownie pokręcił
przecząco głową.
- Lepiej dla was jak nie
wiecie - oznajmił, na co wszyscy się oburzyli, oprócz Hetty.
- Mamy prawo wiedzieć -
odezwał się Sam.
- Gówno macie, a nie prawo! -
obruszył się Daniel, gwałtownie wstając. To był jego błąd, bo już po chwili
opadł z powrotem na krzesło i trzymając za żebra, skulił się.
- To zbyt niebezpieczne
byście poznali prawdę - wsparła go Hetty. Tarren rozumiała ich postępowanie
bardzo dobrze. Hetty o wielu rzeczach jej nie mówiła dla jej dobra, ale
zdarzyło się kilka razy, że źle się to skończyło dla Tarren, omal nie fatalnie.
Dlatego wolała jednak by powiedzieli, o co chodzi.
- NCIS i tak się dowie.
Dyrektor Vance już naciska na informacje w sprawie O’Donnela. Waszyngton już
wie, że coś się święci - oznajmił Granger, naciskając na Hetty i Daniela do
współpracy.
- Mossad pewnie też już
wie... - westchnął ciężko Daniel, po czym spojrzał na zebranych - Macie zamiar
wszyscy tak stać? Bo zapewniam, że to cholernie długa historia - zapewnił z rozbrajającą
szczerością.
***
Przenieśli się do
pomieszczenia, które Hetty zajmowała na co dzień jako swój gabinet. Wszyscy
przynieśli sobie krzesła, by móc usiąść. Hetty zajęła swój fotel, natomiast
Wallance usiadł na drugim fotelu, stojącym w rogu i praktycznie się w nim
zatopił.
- Tylko nie uśnij - sarknął
Sam. Tarren widziała, że chłopaki nie pałały sympatią do siebie. Na twarzy
Hanny widniał ślad po zderzeniu z łokciem Wallance. Daniel posłał Samowi kpiący
uśmieszek i zamknął na chwilę oczy, udając, że śpi.
- Ja mam zacząć czy ty
zaczniesz? - zwrócił się Wallance do Lange. Kobieta splotła dłonie przed sobą i
spojrzała na zebranych.
- Dwadzieścia dziewięć lat
temu popełniłam błąd, przyzwalając na romans dwójki moich agentów operacyjnych,
gdy jeszcze pracowałam dla CIA. Myślałam, że są rozsądni ale myliłam się, gdyż
pewnego dnia przyszli oznajmić mi, że Laurel jest w ciąży. Oboje z Adamem nie
chcieli dziecka - zaczęła łagodnie i spojrzała na Daniela. Tarren również to
uczyniła. Chciała wiedzieć czy wspominanie, że rodzice go nie chcieli zrobi na
nim jakiekolwiek wrażenie. Ale nie uzyskała żadnej reakcji z jego strony. Jego
wyraz twarzy był neutralny.
- Z szefostwem ustaliliśmy,
że urodzi jednak to dziecko i oddamy je pod opiekę naszych ludzi na wychowanie
a następnie, kiedy przyjdzie odpowiednia pora zwerbujemy go do agencji -
kontynuowała Hetty, a następnie spojrzała wyczekująco na Wallance’a, dając mu
do zrozumienia, że powinien przyłączyć się do rozmowy.
- Przez błogie siedemnaście
lat żyłem w niewiedzy - zaczął spokojnie, ostrożnie poprawiając się w fotelu -
Aż do czasu - sarknął i pokręcił głową - Byłem wychowywany przez surowego
ojca-wojskowego. Matka również nie umiała okazać mi wsparcia i uczucia. Szkoła
podstawowa, liceum... To wszystko było odgórnie zaplanowane. Co będę robił,
czym się interesował, jakich miał znajomych. Sami mnie szkolili na informatyka,
a od tego już niedaleki krok by pozostać hakerem. Miałem zostać zwerbowany w
dniu osiemnastych urodzin. W Stanach się obchodzi szesnaście lat, ale przecież
takiego gówniarza by nie zwerbowali. Czekali aż skończę liceum, co
przyśpieszyłem o rok. Wszystko, cały ich idealny plan szlag trafił. Ich
prywatny Truman odkrył fortel, jak w filmie. Tyle, że to było nieco inaczej...
- tu Daniel przerwał swoja historię by wziąć kilka oddechów. Co prawda zapewne
tabletki zaczęły już działać ale to nie oznaczało, że nie będzie miał problemów
z oddychaniem, zwłaszcza, że w przeszłości miał już uszkodzone płuco oraz
złamane żebra i to z tej samej strony, co wówczas.
Kiedy znów zaczął mówić,
Tarren domyślała się, że tu dopiero zaczyna się właściwa opowieść.
- Moi opiekunowie zginęli w
wypadku samochodowym na dwa tygodnie przed moimi urodzinami - oznajmił,
wracając do opowiadania - Po ich pogrzebie, kiedy zostałem sam, poszedłem do
gabinetu ojca i zacząłem przeglądać jego komputer. Jako haker nie miałem problemu
z pokonaniem zabezpieczeń. Tak dowiedziałem się, że jestem adoptowany. A od kłębka
do nitki, dowiedziałem się o rodzicach biologicznych i o Hetty - kolejny raz
przerwał. Tarren spojrzała na swoją matkę, która miała posępny wyraz twarzy.
Zapewne żałowała podjętych decyzji i tego, co spotkało Daniela. Tyle, że Tarren
miał przeczucie, że historia tu sie nie kończy.
- Postanowiliśmy przyśpieszyć
rekrutacje - wtrąciła Hetty, z goryczą w głosie.
- Potrzebowali informatyka i
analityka. Hetty przyszła do mnie i poprosiła o pomoc. Powiedziała, że ma to związek
ze śmiercią moich rodziców. Miał to być jednorazowy mój udział - wyjaśnił i uśmiechnął
się kpiąco - Jednorazowy - powtórzył ostro.
- CIA wysłało zespół do
Arabii Saudyjskiej – dopełniała opowieść Hetty, co chwila rzucając pojedyncze
spojrzenia na zebranych – Cały zespół składał się z rekrutów. Dostali zadanie
by przeprowadzić przez teren wroga jednostkę w bezpieczne miejsce. Zapewnić łączność,
transport, wsparcie. Pokierować w odpowiednią stronę do kolejnego punktu
kontrolnego – tu Hetty zawiesiła głos i z żalem dodała - Niestety, zostali
zbombardowani przez samolot rebeliantów.
- Jakich rebeliantów? – zaśmiał się Daniel –
To wy nas zbombardowaliście! – oburzył się Wallance, unosząc gwałtownie z
fotela – Wydałaś zgodę na zrzucenie pocisków na naszą kryjówkę! Widziałem TWÓJ
podpis! – niemalże krzyczał, ledwie panując nad sobą i oskarżycielsko ręką wskazując
Hetty. Tarren z przerażeniem słuchała jego słów i nie tylko ona. A Daniel, który
już przestał kontrolować swoje emocje, kontynuował – Na kilka sekund przed atakiem! Włamałem się do
systemu bo coś mi nie pasowało. Straciliśmy kontakt z Centralą i sygnał z
satelity a kiedy wrócił… było już za późno. Dlatego, że odkryłem czym tak
naprawdę jest projekt Utopia, wydałaś wyrok na nas wszystkich! Jak mogłaś
Hetty?! – zapytał z wyrzutem i zawodem w głosie.
jeżeli to miało być uchylenie rąbka tajemnicy... Powiem tylko tyle, że uchylić, owszem uchyliłaś, ale zagmatwałaś wszystko jeszcze bardziej. Hetty wydająca rozkaz pozbycia się swoich ludzi? Nie mogę w to uwierzyć. A pomysł "hodowania" sobie przyszłych agentów... Dość okrutne i bezwzględne. Czekam na dalszy ciąg, w którym, mam nadzieję, uchylisz rąbka bardziej :D
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że napisałaś, że G tylko jest w typie Tarren :D Tak mi się tylko wyrwało :D W końcu Olga to moje dziecko, muszę dbać o jej interesy :D