sobota, 16 marca 2013

Shardiff&Nico - part 2

A/N: Dać dziecku zabawkę :D Sądzę, że jeszcze jeden rozdział i będzie koniec. Trzeba wracać do przerwanych opowiadań. Mam nadzieję, że sie spodoba. 

** Chandni ** 




Kule świsnęły obok nich, gdy tylne drzwi wozu otworzyły sie automatycznie. Nie mieli zbyt wielkiego wyboru, jak tylko zaufać i wsiąść do samochodu. Nawet nie zdążyli dobrze zamknąć za sobą drzwi, gdy potężne auto ruszyło ostro przed siebie. Do Shardiffa i DiAngelo doleciały jeszcze metaliczne uderzenia o karoserię.
- Strzelają - wydyszał zdenerwowany DiAngelo.
- To niech strzelają - odparł opanowanym, kpiącym tonem kierowca.
Shardiff zobaczył jak się wystrzeża w szerokim i pewnym siebie uśmiechu.
- Chyba sie zakochałem - rzucił DiAngelo, rozglądając sie po samochodzie - Niech mnie... toż to Knight XV - jęknął podekscytowany, zapominając całkiem o bożym świecie.
Shardiff bacznie w tym czasie obserwował kierowcę. Kiedy zobaczył tak potężne auto wyobraził sobie, ze kierowca też musi być stosownych rozmiarów, a tu taka niespodzianka. Kierowcą był młodszy od nich o kilka lat mężczyzna wyglądający jak chłoptaś z wybiegu. Średniej długości blond włosy miał rozczochrane, idealnie ogolony na brodzie przez co dokładnie było widać jego ostre rysy twarzy i błękitne oczy, które wesoło się uśmiechały. Miał na sobie czarne spodnie bojówki i białą koszulkę z długim rękawem. Przy szyi, włożone w dekolt koszulki miał przeciwsłoneczne okulary, a na lewej dłoni obrączkę.
- Kim jesteś? - zażądał odpowiedzi Shardiff.
- Gdzie moje maniery. Nathan Carter, do usług - przedstawił sie mężczyzna, zerkając w lusterko wsteczne i posyłając im serdeczny uśmiech. najwyraźniej miał niezły ubaw prowadząc taki wóz i na dodatek uciekając przed groźnymi mafiosami - W barku jest woda mineralna. Obsłużcie się chłopaki - rzucił, wyciągając rękę do panelu kontrolnego.
- Kto cię przysłał? - dopytywał Shardiff, który cały czas był podejrzliwy, w przeciwieństwie do DiAngelo, który właśnie odkręcał butelkę z wodą.
- Wasz przełożony, Nighma, poprosił o przysługę - odparł naturalnie kierowca.
- Wiec pracujesz...? - zaczął DiAngelo siąpiąc wodę i celowo zawieszając pytanie, by ich kierowca odpowiedział.
- Jestem archeologiem - odparł z rozbrajającą szczerością - Byłem w pobliżu...
- Nie chrzań - warknął ostrzegawczo Shardiff. Nie podobało mu się zachowanie kolesia. Był szczery, a zarazem nie mówił całej prawdy - Myślisz, że jesteśmy głupi? Archeolog jeżdżący opancerzonym, kuloodpornym potworem jakim jest Knight XV? Komu innemu sprzedawaj tę bajeczkę.
Samochód gwałtownie skręcił, Carter włączył klakson i zaczął przebijać się przez korek. Po chwili jednak wyłączył klakson, bowiem wszyscy kierowcy zjeżdżali na bok widząc takie monstrum na drodze, które zazwyczaj było kojarzone z państwowymi lub wojskowymi pojazdami.
- Mówię prawdę i dobrze o tym wiesz - odparł łagodnie Carter - Właściwie, to jak sie do ciebie zwracać? Zdecydowałeś już? Shardiff czy Ianto? - zapytał nagle i to pytanie włączyło jeszcze większy alarm w głowie Shardiffa.
- Kim u licha jesteś? - wycedził pytanie Shardiff, tonem domagającym się odpowiedzi. Zawsze skutkowało, ale najwyraźniej nie robiło większego wrażenia na Carterze.
- Współpracuje z FBI, ok? Tyle na razie musi wam wystarczyć - odparł, spoglądając na Shardiffa przez ramie. Ich oczy na chwilę zetknęły się. Shardiff prychnął przytakując głową na znak zgody. Jednak prychniecie jego oznaczało jedno - rozpracowywał Cartera. Dzieciak swoim zachowaniem zdradzał się; niewerbalnie mówił, że ma doświadczenie w takich akcjach, że został nauczony radzić sobie w trudnych sytuacjach i z emocjami. A przede wszystkim miał doświadczenie w radzeniu sobie z takimi typami jak on.
- Ten wóz jest boski, ale co z moim maleństwem? - wtrącił się do rozmowy DiAngelo, masując sobie bolący bark.
- Zostało odwieziono do warsztatu - odparł Nathan - Wam też przydałby sie lifting. Mogę zadzwonić? - zapytał uprzejmie, obserwując reakcje Shardiffa i DiAngelo.
- Jasne - odpowiedzieli jednocześnie. Przy okazji będą mogli czegoś jeszcze się dowiedzieć.
- Czerwony Delta do Bezpiecznego Domu, odbiór - podał hasłem, czym tylko utwierdził Shardiffa w przekonaniu, że mężczyzna ma odpowiednie doświadczenie.
- Tu Bezpieczny Dom, jaki jest wasz status? - usłyszeli czyjś głos w mikrofonie.
- Przesyłka odebrana. Za dziesięć minut będziemy na miejscu - przekazał Carter - Status Zielonego Bravo? - zapytał.
- Dostaliśmy od nich potwierdzenie o pomyślnym zakończeniu misji - poinformował głos.
- Przyjąłem. Poinformujcie Nighmę, że mamy jego chłopców. Czerwony Delta bez odbioru - z tymi słowami rozłączył się.
- E... mamy problem. Uwzięli się na te bazuki - zwrócił uwagę na sytuację za nimi na drodze DiAngelo. Nathan zamiast przyśpieszyć, zwolnił i poczekał aż SUV, z którego celowano do nich wyprzedzi inne auta, tak by mieć tylko ich przed sobą. Kiedy tak się stało, Nathan wcisnął jeden maleńki przycisk przy tablicy rozdzielczej.
- Upppps... - wymsknęło mu się, jak dziecku, które narozrabiało. Z ich auta wylała się na asfalt ciemna ciecz, a po chwili w trójkę obserwowali jak rozpędzony SUV traci kontrolę. Nathan wygrzebał ze schowka zapalniczkę i rzucił ją DiAngelo ze słowami:
- Odegraj się za maleństwo
DiAngelo uchylił okno, wychylił się, zapalił zapalniczkę i rzucił na ziemię. Carter dodał momentalnie gazu i skręcił gwałtownie w boczną uliczkę. Po chwili usłyszeli potężną eksplozję eksplodującego auta.  
 - Jakie gadżety ma jeszcze to cudeńko? – zapytał z podnieceniem ale i przerażeniem DiAngelo.
 - Jest bogato wyposażone, inaczej nigdy w życiu nie puścili by mnie samego po was – odparł lekko, śmiejąc się przy tym Nathan, jakby właśnie sobie coś przypomniał zabawnego. Tym zdaniem również zdradził się Shardiffowi, który lekko się zaśmiał i pokręcił głową.
 - Co jest? – zapytał DiAngelo, który poczuł się odstawiony na boczny tor i lekko nie w temacie.
 - Nie tak wyobrażałem sobie ciebie, Widmo – powiedział Shardiff, pełen podziwu. Mężczyzna nie był typowym informatykiem, ale najwyraźniej nic u niego nie było typowego i charakterystycznego na sto procent.
 - Moje gratulacje – powinszował mu Nathan – Wiedziałem, że szybko rozwiążesz tę tajemnicę – mężczyzna lekko się uśmiechnął. Prowadził teraz auto spokojnie przez wąską uliczkę, w której auto tak potężnych kalibrów ledwo się mieściło.
 - Pierdzielisz? – wymsknęło się DiAngelo. Jednakże nie uzyskali dalszych odpowiedzi, bowiem właśnie wjechali do podziemnego parkingu.
 - Witam w tajnej siedzibie Icarusa – kiedy wysiedli powitał ich mężczyzna ze szramą na twarzy. Był wysoki, postawny. Emanowała od niego siła        i charakterność. Z wyglądu był lekko podobny do Shardiffa; ciemne włosy    i oczy, śniada karnacja. I ten sam niebezpieczny, drapieżny błysk             w oczach. Był ubrany tak jak Shardiff – na czarno.
Obok niego stał drugi mężczyzna, niższy i tęższy, o jasno brązowych włosach i był ubrany w brązowy, lniany garnitur.  
 - A wiec Icarus jednak istnieje – zagwizdał z aprobatą DiAngelo.
 - Agent Specjalny Arthur Digget. Jestem głównodowodzącym tym programem – przedstawił się mężczyzna w garniturze.
 - Syriusz Whitening, Wicedyrektor Działu Szkoleniowego FBI – przedstawił sie szorstkim tonem mężczyzna ze szramą – miałeś być grzeczny – zwrócił się następnie do Cartera, karcąc mężczyznę za rozróbę na ulicy.
 - Mieli bazukę – odparł mężczyzna niewinnie, na co Syriusz lekko się uśmiechnął. Następnie poprowadzili ich do środka.
 - Znaczy, sprawa zamknięta? – dopytywał DiAngelo, podtrzymując jedną rękę, drugą.
 - Liz się wami teraz zajmie. Ale tak, zamknięta. Nie lubimy jak ktoś zadziera z naszymi – odpowiedział Whitening. Shadiff nie mógł uwierzyć, że taki facet jak on jest dyrektorem działu szkoleniowego i jednocześnie współczuł tym młodym agentom, bo mężczyzna wyglądał na twardego i bezwzględnego w swoim fachu.
 - Przekazałeś już dyrekcji NCIS? – zapytał ciekawy Nathan.
 - Właśnie idę to uczynić, a ty… – jego palec groźnie wycelował w stronę piersi Cartera. Nie musiał dokańczać zdania, bo Nathan wiedział, o co mu chodzi.

***

DiAngelo nie mógł oprzeć się pokusie by nie zacząć flirtować z doktor Oharą i nie ważne, że kobieta była starsza. Dopiero ostudził go fakt iż kobieta jest żoną dyrektora Whiteninga. Na szczęście dla DiAngelo skończyło się na niegroźnym urazie barku i stłuczonych trzech żebrach. Doktor Ohara przemyła ich zadrapania i zalecił odpoczynek.   

4 komentarze:

  1. Cała plejada znajomych twarzy. Jest I Nico, i Syriusz... Będzie naprawdę ciekawie, coś czuję :D I Shardiff jaki bystry - błyskawicznie rozpracował Hakera Widmo. Brawo, kochanieńki :D Nigdy nie wątpiłam w twoją inteligencję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo cudownie!! Aj myślałam, że to Syriusz wpadnie po tych dwóch, a tu taka niespodzianka, fajowo i brawo dla Shardiffa za spostrzegawczość...

    Wiesz tak sobie uświadomiłam, że nie pokazałaś nam twarzy Syriusza i doktor Ohary :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że udało mi się Was zaskoczyć. Sforo, chodzi o zdjęcia, tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie o zdjęcia, bo się zastanawiam czy wyobrażam ich sobie tak jak ty ich widzisz... z postaciami, które już pokazałaś (fotki w sensie) mniej więcej się zgadzały wyobrażenia, no oprócz Nighmy ;)

      Taa no wiem ciekawskie ze mnie stworzenie :D

      Usuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...