** Chandni **
Pędzili samochodem przez zapełnione
uliczki Alexandrii, gonieni przez trzy duże SUV’y. DiAngelo manewrował
gwałtownie, tak iż Shardiff nie był w stanie trafnie wycelować w przeciwnika.
Obaj przeklinali pod nosem wiedząc, że to i tak nic nie da. Jedynie mogli dać
upust swoim nerwom. Sprawa od początku była gruba i śmierdząca. Cynk o zleceniu
na Zivę David dostali od tajemniczego hakera Widmo. Początkowo sceptycznie się
do tego odnosili, ale oficjalne źródło Nighmy potwierdziło, że Widmo jest po
ich stronie. Dodatkowo później dostali informację, że i wyznaczono Ianto
Barrowmana do likwidacji. Zastanawiał się komu oboje z Zivą nadepnęli na odcisk
tak mocno by chciał ich zabić? Owszem oboje z osobna mieli wielu wrogów, ale
razem? Przecież razem nie pracowali... no... może mieli kilkakrotnie styczność
ze sobą. Ale jak Widmo później ich poinformował, tu nie chodziło konkretnie o
nich, tylko o samych agentów NCIS. Po prostu jacyś psychole wyławiali sobie po
jednym z agentów z każdej jednostki. Shardiff i Ziva mieli być pierwszymi.
Zatem, tak, upozorował własną śmierć.
Wiedział, że będą chcieli dokończyć zadanie i zabić Zivę, ale dzięki temu, że
będą uważać go za zmarłego, nie będą spodziewać się ataku od jego strony.
Obiecał dyrektorowi dopaść tych, którzy dopuścili się zamachu na agencję i
poprosił by nie wysyłał wraz z nimi wsparcia ze strony agencji. Nie chciał
narażać swoich kolegów i współpracowników, zwłaszcza Zivy i Tony’ego z jednego prostego
powodu – mieli zostać rodzicami. O dziwo nie musiał długo przekonywać. Będąc
jeszcze na rozmowie u dyrektora, jego przełożony dostał tajemniczy telefon,
zapewniający, że sprawa zostanie rozwiązana pomyślnie. Był to telefon z FBI,
które takie sprawy zazwyczaj przejmowało, gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo
innej agencji. A przynajmniej taki był oficjalny komunikat. Zatem mogli
spodziewać się wsparcia, tylko gdzie u licha to wsparcie było w chwili
obecnej?!
Był wściekły, że nie powiedział
Selenie, która myślała, ze zginął ratując koleżankę, ale wolał nie ryzykować
życia ukochanej i ich córeczki, Jasmine. Rozważał nawet całkowite zniknięcie z
ich życia, bo przeszłość Shardiffa była zbyt niebezpieczna. Co właśnie
potwierdzało tylko to zadanie i nie ważne, że było ono związane z pracą w
agencji rządowej. Poprosił jedynie by
Nighma miał na nie oko. Mieli to załatwić szybko, jednak sprawy zbyt z
komplikowały się. Działali w niewielkim składzie, z powodu przecieku informacji
jaki był. To była kolejna informacja od Widmo. Zastanawiał się skąd ten koleś
bierze informacje? Słyszeli już wcześniej o Widmie, a potem słuch o nim
zaginął. Z tego, co wiedzieli był w biznesie od prawie dziesięciu lat i
posiadał znajomości o jakich niektórzy mogliby tylko pomarzyć. Zatem on i
DiAngelo robili zadymę podczas, gdy dwóch wyznaczonych przez Nighmę ludzi
rozpracowywało wtyczkę, którą mieli w agencji.
Ostry zakręt i bluzgi DiAngelo wyrwały
go z myśli.
Jak znaleźli się w tym bagnie? Otóż
fanatycy, którzy postanowili sobie zapolować na agentów NCIS wezwali na posiłki
lokalnych bandziorów i mafiosów. Po jatce jaką urządzili w opuszczonym hangarze
zaczął się ostry pościg. Lokalni chcieli zemsty za to, że ktoś tknął ich
pobratymców. Jednym słowem mówiąc wsadzili kij w mrowisko.
- Kurwa, żartują?! - krzyknął
przerażony DiAngelo. Shardiff spojrzał przez lusterko i również przeklął, gdy
zobaczył, że napastnik stał w otworze od szyberdachu z bazuką wymierzoną prosto
w nich. DiAngelo gwałtownie zahamował, tak iż wyrzuciło ich gwałtownie do
przodu, a potem do tyłu. Następnie skręcił w momencie, gdy pocisk wystrzelił z
broni. Siła eksplozji sprawiła, że z impetem ich przerzuciło. Auto koziołkowało
kilkakrotnie po niewielkim zboczu w dół i zatrzymało się na skale od strony
kierowcy. Shardiff szybko wygrzebał się z rozbitego auta, dziękując w duchu, że
wzięli Subaru, w którym wstawiona była specjalna klatka. Chowając się za
samochodem oddał kilka celnych strzałów w stronę pierwszego SUV’a, który się
pojawił na górze. Po chwili obok niego, trzymając się za żebra i bark, pojawił
się DiAngelo.
- Moje maleństwo! - zawył DiAngelo
widząc zniszczenia. To był cały DiAngelo; mógł być ciężko ranny, ścigany przez
psychopatycznych morderców ale zawsze na pierwszym miejscu było jego ukochane
autko. Schylając się, chwycił DiAngelo i pchnął z linii ognia.
- Musimy stąd wiać - krzyknął,
wskazując malującą się w dole zbocza dalszą część miasta. Dlaczego akurat tu
musiała wyrosnąć tak dziwna architektura krajobrazu? Może dlatego, że byli już
na peryferiach Alexandrii? Ruszyli pędem w wyznaczonym kierunku, co chwila
sprawdzając status przeciwnika, którego dwa auta postanowiły objechać drogą
zbocze i w ten sposób odciąć ich od możliwości ucieczki. Trzeci SUV zjeżdżał
powoli za nimi zboczem.
- Nie mamy szans - warknął
niezadowolony DiAngelo, krzywiąc się z bólu. Przebiegli przez ulicę, zdziwieni,
że napastnicy ich nie dogonili z tamtej strony i ruszyli piaszczystą ścieżką w
stronę targu jaki widniał na wprost nich. Shardiff kątem oka dostrzegł jak
ścigającym ich samochodem zarzuca, tak iż strzelec musiał się schować. Dało im
to trochę czasu. Wiedzieli, że będzie im trudno gonić ich w tłumie handlarzy.
Byli spoceni, okurzeni, zmęczeni, ranni i zdeterminowani by uciec. Shardiff
widział jak Di ledwie daję radę biec, dlatego chwycił go pod ramie i zaczął
ciągnąć. Adrenalina pchała ich na przód, buzując gwałtownie w organizmach.
Wiedzieli, że jeśli się zatrzymają na sekundę, to nie będą w stanie ruszyć
dalej. Seria z karabinu, która przeleciała blisko nich, kosząc piasek i
delikatną roślinność, tylko jeszcze bardziej ich ponagliła.
- Gdzie to cholerne wsparcie?! -
pieklił się DiAngelo, gdy lawirowali już między pierwszymi kramami. Potknął
się, lecz Shardiff chwycił go mocniej by nie upadł i pchnął dalej. SUV nieco
wolniej jechał, ale wyzwiskami i trąbieniem oraz sporadycznymi wystrzałami z
broni, torował sobie drogę w tłumie.
- Amunicja mi się skończyła - warknął
wściekły Shardiff. Nie miał też przy sobie swojego noża. Wiedział również, że
Di nie ma broni. Byli ugotowani w starciu z uzbrojonymi po zęby mafiosami.
Przebiegli przez połowę bazaru, którą od dalszej części oddzielała droga.
Zatrzymali się na chwilę, by nie wpaść pod koła samochodu, gdy z piskiem przed
nimi zatrzymało się potężne, pancerne, czarne auto.
Cudo! Pięknie połączyłaś oba opowiadania, wszystko ma ręce i nogi. I jak zwykle dynamicznie, pościg, strzelanina, bad guys. Di mnie rozwalił, rozpaczając po stracie autka. No, ale on kocha swoje samochody miłością bezgraniczną :D Czekam teraz na dalszy ciąg, bo jak zwykle przerwałaś w najciekawszym momencie... I strasznie jestem ciekawa, co z tego wyniknie...
OdpowiedzUsuńFantastiko!! Genialne połączenie Shardiffa z Nico i NCIS :D No i Shardiff tak dba o przyszłych rodziców, ale niech mi się nie waży znikać z życia Seleny i Jasmine, one potrzebują silnego mężczyzny przy ich boku... oh no i Di i jego biedne "maleństwo", taki chłopiec i jego zabawka :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie również, że nie jest to tylko jednorazówka i czekam na kolejny rozdział :D
A i dlaczego mam wrażenie, że w samochodzie znajduje się załoga przysłana przez Nico z Syriuszem na czele... gezzz przez ciebie dostałam szczękościsku, tak się do monitora szczerzę...