piątek, 15 marca 2013

Shardiff&Nico

A/N: Stało się! Nie mogłam sie oprzeć by to napisać. Miał być one-shot ale... znacie mnie :D Chwilowo jakiś przestój mam w pisaniu ff do NCIS, Shardiffa i DV dlatego wzięłam się za tego crossa. Głównie będzie to Shardiff&Nico, z tłem NCIS, ponieważ rozpoczynam w momencie, w którym przerwałam crossa Shardiff&Ziva. Mam nadzieję, że się spodoba. 

** Chandni **





Pędzili samochodem przez zapełnione uliczki Alexandrii, gonieni przez trzy duże SUV’y. DiAngelo manewrował gwałtownie, tak iż Shardiff nie był w stanie trafnie wycelować w przeciwnika. Obaj przeklinali pod nosem wiedząc, że to i tak nic nie da. Jedynie mogli dać upust swoim nerwom. Sprawa od początku była gruba i śmierdząca. Cynk o zleceniu na Zivę David dostali od tajemniczego hakera Widmo. Początkowo sceptycznie się do tego odnosili, ale oficjalne źródło Nighmy potwierdziło, że Widmo jest po ich stronie. Dodatkowo później dostali informację, że i wyznaczono Ianto Barrowmana do likwidacji. Zastanawiał się komu oboje z Zivą nadepnęli na odcisk tak mocno by chciał ich zabić? Owszem oboje z osobna mieli wielu wrogów, ale razem? Przecież razem nie pracowali... no... może mieli kilkakrotnie styczność ze sobą. Ale jak Widmo później ich poinformował, tu nie chodziło konkretnie o nich, tylko o samych agentów NCIS. Po prostu jacyś psychole wyławiali sobie po jednym z agentów z każdej jednostki. Shardiff i Ziva mieli być pierwszymi.
Zatem, tak, upozorował własną śmierć. Wiedział, że będą chcieli dokończyć zadanie i zabić Zivę, ale dzięki temu, że będą uważać go za zmarłego, nie będą spodziewać się ataku od jego strony. Obiecał dyrektorowi dopaść tych, którzy dopuścili się zamachu na agencję i poprosił by nie wysyłał wraz z nimi wsparcia ze strony agencji. Nie chciał narażać swoich kolegów i współpracowników, zwłaszcza Zivy i Tony’ego z jednego prostego powodu – mieli zostać rodzicami. O dziwo nie musiał długo przekonywać. Będąc jeszcze na rozmowie u dyrektora, jego przełożony dostał tajemniczy telefon, zapewniający, że sprawa zostanie rozwiązana pomyślnie. Był to telefon z FBI, które takie sprawy zazwyczaj przejmowało, gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo innej agencji. A przynajmniej taki był oficjalny komunikat. Zatem mogli spodziewać się wsparcia, tylko gdzie u licha to wsparcie było w chwili obecnej?!

Był wściekły, że nie powiedział Selenie, która myślała, ze zginął ratując koleżankę, ale wolał nie ryzykować życia ukochanej i ich córeczki, Jasmine. Rozważał nawet całkowite zniknięcie z ich życia, bo przeszłość Shardiffa była zbyt niebezpieczna. Co właśnie potwierdzało tylko to zadanie i nie ważne, że było ono związane z pracą w agencji rządowej.  Poprosił jedynie by Nighma miał na nie oko. Mieli to załatwić szybko, jednak sprawy zbyt z komplikowały się. Działali w niewielkim składzie, z powodu przecieku informacji jaki był. To była kolejna informacja od Widmo. Zastanawiał się skąd ten koleś bierze informacje? Słyszeli już wcześniej o Widmie, a potem słuch o nim zaginął. Z tego, co wiedzieli był w biznesie od prawie dziesięciu lat i posiadał znajomości o jakich niektórzy mogliby tylko pomarzyć. Zatem on i DiAngelo robili zadymę podczas, gdy dwóch wyznaczonych przez Nighmę ludzi rozpracowywało wtyczkę, którą mieli w agencji.

Ostry zakręt i bluzgi DiAngelo wyrwały go z myśli.
Jak znaleźli się w tym bagnie? Otóż fanatycy, którzy postanowili sobie zapolować na agentów NCIS wezwali na posiłki lokalnych bandziorów i mafiosów. Po jatce jaką urządzili w opuszczonym hangarze zaczął się ostry pościg. Lokalni chcieli zemsty za to, że ktoś tknął ich pobratymców. Jednym słowem mówiąc wsadzili kij w mrowisko.  
- Kurwa, żartują?! - krzyknął przerażony DiAngelo. Shardiff spojrzał przez lusterko i również przeklął, gdy zobaczył, że napastnik stał w otworze od szyberdachu z bazuką wymierzoną prosto w nich.  DiAngelo gwałtownie zahamował, tak iż wyrzuciło ich gwałtownie do przodu, a potem do tyłu. Następnie skręcił w momencie, gdy pocisk wystrzelił z broni. Siła eksplozji sprawiła, że z impetem ich przerzuciło. Auto koziołkowało kilkakrotnie po niewielkim zboczu w dół i zatrzymało się na skale od strony kierowcy. Shardiff szybko wygrzebał się z rozbitego auta, dziękując w duchu, że wzięli Subaru, w którym wstawiona była specjalna klatka. Chowając się za samochodem oddał kilka celnych strzałów w stronę pierwszego SUV’a, który się pojawił na górze. Po chwili obok niego, trzymając się za żebra i bark, pojawił się DiAngelo.
- Moje maleństwo! - zawył DiAngelo widząc zniszczenia. To był cały DiAngelo; mógł być ciężko ranny, ścigany przez psychopatycznych morderców ale zawsze na pierwszym miejscu było jego ukochane autko. Schylając się, chwycił DiAngelo i pchnął z linii ognia.
- Musimy stąd wiać - krzyknął, wskazując malującą się w dole zbocza dalszą część miasta. Dlaczego akurat tu musiała wyrosnąć tak dziwna architektura krajobrazu? Może dlatego, że byli już na peryferiach Alexandrii? Ruszyli pędem w wyznaczonym kierunku, co chwila sprawdzając status przeciwnika, którego dwa auta postanowiły objechać drogą zbocze i w ten sposób odciąć ich od możliwości ucieczki. Trzeci SUV zjeżdżał powoli za nimi zboczem.
- Nie mamy szans - warknął niezadowolony DiAngelo, krzywiąc się z bólu. Przebiegli przez ulicę, zdziwieni, że napastnicy ich nie dogonili z tamtej strony i ruszyli piaszczystą ścieżką w stronę targu jaki widniał na wprost nich. Shardiff kątem oka dostrzegł jak ścigającym ich samochodem zarzuca, tak iż strzelec musiał się schować. Dało im to trochę czasu. Wiedzieli, że będzie im trudno gonić ich w tłumie handlarzy. Byli spoceni, okurzeni, zmęczeni, ranni i zdeterminowani by uciec. Shardiff widział jak Di ledwie daję radę biec, dlatego chwycił go pod ramie i zaczął ciągnąć. Adrenalina pchała ich na przód, buzując gwałtownie w organizmach. Wiedzieli, że jeśli się zatrzymają na sekundę, to nie będą w stanie ruszyć dalej. Seria z karabinu, która przeleciała blisko nich, kosząc piasek i delikatną roślinność, tylko jeszcze bardziej ich ponagliła.
- Gdzie to cholerne wsparcie?! - pieklił się DiAngelo, gdy lawirowali już między pierwszymi kramami. Potknął się, lecz Shardiff chwycił go mocniej by nie upadł i pchnął dalej. SUV nieco wolniej jechał, ale wyzwiskami i trąbieniem oraz sporadycznymi wystrzałami z broni, torował sobie drogę w tłumie.  
- Amunicja mi się skończyła - warknął wściekły Shardiff. Nie miał też przy sobie swojego noża. Wiedział również, że Di nie ma broni. Byli ugotowani w starciu z uzbrojonymi po zęby mafiosami. Przebiegli przez połowę bazaru, którą od dalszej części oddzielała droga. Zatrzymali się na chwilę, by nie wpaść pod koła samochodu, gdy z piskiem przed nimi zatrzymało się potężne, pancerne, czarne auto.    

2 komentarze:

  1. Cudo! Pięknie połączyłaś oba opowiadania, wszystko ma ręce i nogi. I jak zwykle dynamicznie, pościg, strzelanina, bad guys. Di mnie rozwalił, rozpaczając po stracie autka. No, ale on kocha swoje samochody miłością bezgraniczną :D Czekam teraz na dalszy ciąg, bo jak zwykle przerwałaś w najciekawszym momencie... I strasznie jestem ciekawa, co z tego wyniknie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastiko!! Genialne połączenie Shardiffa z Nico i NCIS :D No i Shardiff tak dba o przyszłych rodziców, ale niech mi się nie waży znikać z życia Seleny i Jasmine, one potrzebują silnego mężczyzny przy ich boku... oh no i Di i jego biedne "maleństwo", taki chłopiec i jego zabawka :D

    Cieszy mnie również, że nie jest to tylko jednorazówka i czekam na kolejny rozdział :D

    A i dlaczego mam wrażenie, że w samochodzie znajduje się załoga przysłana przez Nico z Syriuszem na czele... gezzz przez ciebie dostałam szczękościsku, tak się do monitora szczerzę...

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...