** Chandni **
- Nie jest Zmiennokształtnym - Gibbs aż musiał zamrugać kilkakrotnie, zmarszczyć brwi i spojrzeć jeszcze raz na swojego agenta. Odbywał właśnie wideokonferencję ze Stanem w MTAC’u i aż znieruchomiał wytrącony z równowagi.
- Co? - warknął posyłając srogie spojrzenie Burley’owi.
- No Szczeniak. To może być trzecia opcja - odpowiedział Stan jak gdyby nigdy nic - Rozmawiałem niedawno z G i doszliśmy do takiego wniosku. Kurcze, szkoda, że nas nie ma to byśmy go przycisnęli. Gibbs jeszcze raz spojrzał się na Stana z niedowierzaniem.
- Pozwoliłem?! - Gibbs wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie miał zamiaru z nikim rozmawiać na ten temat a poza tym... - To nie jest związane ze sprawą! - dodał już na głos.
- Oj tam, oj... Gibbs... - Stan machnął dłonią i chciał jeszcze coś dodać.
- Koniec dyskusji - uciszył go Gibbs - Jeszcze trzy miesiące i wylatuje z mojego zespołu.
- Szefie, nie powinienem... ale przyda ci się tam ktoś... znaczy jakiś samiec... potrzebujesz be... - nie dokończył znów bo warkniecie Gibbsa mu przerwało, po czym nastąpiło zakończenie transmisji.
To zaczynało się być powoli nudne. Wiedział dobrze, co G i Stan robią. Gibbs pozostał sam z Kate i rzeczywiście przydałby się im jeszcze jeden agent, jeszcze jeden mężczyzna, który osłaniałby ich. Przydałaby mu się Beta. Ale czy z Kate są gotowi?
A co do tego, czy DiNozzo jest Zmiennym, Gibbs nie miał wątpliwości. Poza tym, że adnotacja widniała w jego aktach w czerwonej ramce, wiedział, że Dyrektor nie wprowadziłby do jego stada człowieka. Co jak co, ale nawet Dyrektor miał swoje wytyczne i był surowy przy wyborze swoich agentów. Owszem byli w agencji ludzie ale Dyrektor nie dawał do jednego zespołu człowieka ze Zmiennym. Gibbs wiedział, że kilkakrotnie skończyło się to źle.
**
Gibbs niezadowolony, że nie dowiedział się niczego co mogło by im pomóc przy sprawi i rozdrażniony rozmową ze Stanem zbiegł po schodach do przestrzeni biurowej. Z biurkiem zastał tylko Kate.
- Gdzie Dinozzo? - warknął a w tym momencie widna zatrzymała się i charakterystycznym sobie dźwiękiem dała znać, że ktoś przyjechał. Zadowolony DiNozzo, jak gdyby nigdy nic, nonszalanckim krokiem i z uśmiechem na twarzy wmaszerował do przestrzeni biurowej. W jednej ręce trzymał tackę z kubkami kawy a w drugiej wymachiwał notesem.
- Zanim na mnie naskoczysz, patrz co znalazłem - zaczął podchodząc do Gibbsa i wręczając mu jedną z kaw. Drugi kubek postawił przed Kate a swój pozostawił na blacie biurka - Przynoszę dary. Nawet nie zgadniecie na kogo wpadłem w naszej ulubionej kawiarni.
- Na Merry Williamson - warknął Gibbs.
- No tak... mogłem sie spodziewać - Tony na chwilę spochmurniał a potem kontynuował swój wywód - Otóż Merry, gdy tylko mnie zobaczyła, i bez komentarza proszę Kate, uciekła pozostawiając na stoliku tenże oto magiczny notesik.
- Jest tam coś warte naszego zainteresowania? - zapytała Kate uprzedzając Gibbsa i nie komentując fragmentu wypowiedzi.
- Sami zobaczcie - odparł dumnie DiNozzo oddając im notes.
Gibbs przejrzał szybko i od razu zauważył, to co zapewne przykuło uwagę byłego detektywa. Jednak jak to on, nie dał po sobie poznać, że jest chociażby odrobinę zadowolony.
- Na co czekacie?! Sprowadźcie mi ja tu! - rozkazał Gibbs, patrząc jak w mgnieniu oka jego agenci zabierają swoje rzeczy i udają sie do windy.
Jeśli miał być szczery to nie miał zamiaru trzymać w zespole agenta, Zmiennokształtnego, który nie potrafi/nie mógł się przemienić. To tylko bowiem pogorszyło by sprawę. I przede wszystkim inni agenci nie daliby żyć DiNozzo. Wolał się zatem zawczasu pozbyć byłego detektywa i oszczędzić mu upokorzenia.
Chociaż musiał sam przed sobą przyznać, że zaczynał lubić Szczeniaka, jak go nazywali G i Stan. Abby przywiązała się do niego i Ducky traktował go juz jak członka stada. Zanim jednak podejmie ostateczną decyzję skonfrontuje dzieciaka i zobaczy co z tego wyniknie.
Gibbs spojrzał na zegarek i na biurko agenta. Przyjadą tu za dwadzieścia minut z ich podejrzaną. Zatem pozostawi sobie rozmyślania na temat DiNozzo na później, podczas codziennej pracy przy łodzi.
**
Siedzieli wszyscy troje za swoimi biurkami skupieni na raportach, gdy nagle Kate zapytała.
- Dziś dzień matki, co kupiłeś swojej? - rzuciła a potem dodała - Zapewne kwiaty, perfumy i jakiś fatałaszek seksowny.
Dopiero po chwili zreflektowała się widząc posępną minę kolegi, który siedział sztywno za blatem biurka. Gibbsowi wydawało się, że na chwilę z jego twarzy spadła maska, którą na co dzień przybierał chowając przed światem prawdziwego siebie.
- Tony? – Kate bacznie mu się przyglądała. To nie był Tony jakiego poznali.
- Moja mama zmarła gdy miałem osiem lat, Kate - Tony wstał i podszedł do biurka Gibbsa - Raport. Przesłałem ci Szefie również wersje elektroniczną.
-Tony ja...
- Oszczędź sobie tego Kate - nie dał jej dokończyć - Dobranoc - dodał zabierając swoje rzeczy i wychodząc. Kate spojrzała na Gibbsa a następnie sama oddała mu swój raport.
- Nie wiedziałam, a powinnam... - spojrzała na Gibbsa - Jestem profilerem, Gibbs...
- DiNozzo świetnie sie maskuje a poza tym jest tu tylko na pół roku - odparł sucho.
- Gibbs... przemyśl to. Wiem, że to twoja decyzja ale przyda nam się jeszcze jedna osoba i chociaż jest wnerwiający jak sam skurczybyk to jednak... sam wiesz... - spojrzała na niego wyczekująco, a gdy nie odpowiedział rzuciła zdawkowe ‘dobranoc’ i wyszła.
Westchnął ciężko. Sam stracił matkę we wczesnym dzieciństwie ale miał ojca, który starał sie jak mógł załagodzić mu pustkę i zrekompensować brak matki. Natomiast DiNozzo najwyraźniej został pozostawiony sam sobie.
- Cholera - warknął czując się nieswojo z myślą, że będzie kolejnym, który odepchnie Szczeniaka.