**Chandni**
Anthony DiNozzo nie spodziewał się tego. Najpierw omal nie został
uduszony – chociaż bardzo się starała – przez szaloną laborantkę-gotkę, z dwoma
wesoło skaczącymi kucykami, tatuażami i czarnymi paznokciami.
Kiedy tylko przekroczył próg laboratorium z rozbawieniem patrzył jak Gotka
grozi palcem Gibbs’owi.
- Jak ty się nim zajmujesz,
Gibbs? Prosiłam, tak pięknie prosiłam byś się zaopiekował naszym dzieckiem –
jej kocie oczy były przymrużone gniewnie a palec niebezpiecznie celował prosto
w agenta.
- Abby – westchnął bezradnie
Gibbs, co zaskoczyło detektywa. Nie spodziewał się by ktoś mógł się tak odnosić
do tego gruboskórnego mężczyzny i wyjść z tego bez szwanku.
- Moje biedniątko, Abby teraz się
tobą zajmie i będzie dobrze – powiedziawszy to podeszła do niego i starając się
jak najdelikatniej, przytuliła go – Zaopiekujemy się teraz tobą – szepnęła mu
stanowczo do ucha, po czym wypuściła z uścisku.
- A ty się masz nim zająć
należycie. Zaprowadziłeś go na górę? – dalej celowała palcem w Gibbsa.
- Abs jeszcze nie... – zaczął lecz
wpadła mu w słowo.
- GIBBS! – krzyknęła Gotka
przytupując butem na platformie. Tony tylko stał z głupia miną i się zastanawiał
jak ona może się poprószać w takich butach.
- Idziemy – westchnął Gibbs
wiedząc, że Abby potrzebuje czasu. Była na niego zła, oj, była. Abby jeszcze
raz przytuliła DiNozz’a.
- Tata Gibbs się zaopiekuje tobą –
szepnęła mu do ucha po czym klepnęła w tyłek – Mrrrrau!
Zaraz jak opuścili laboratorium wsiedli do windy. Tony miał napisać
swoje zeznania.
- Będą wystarczające by wsadzić
Fuertez’a? – zapytał.
- A masz jakieś wątpliwości, bo
ja nie – odparł Gibbs po czym wcisnął przycisk stopu. Niebieskie światła się zaświeciły
a widna zatrzymała się – Co zamierzasz? – zapytał nagle. Stanął na wprost
detektywa i spojrzał mu prosto w oczy.
- Z czym? – zapytał nie
rozumiejąc.
- Praca – odparł lekko Gibbs.
Tony przygryzł nerwowo wargę. Danny go zdradził, ale to nie oznaczało,
że reszta wydziału...
Jednak minęły standardowe dwa lata i chyba przydałoby się zmienić
otoczenie. Po wszystkich przejściach to byłaby dobra opcja.
- Nie myślałam nad tym – Tony wzruszył
zdrowym ramieniem. Był szczery z Gibbs’em. Wtedy winda powoli znów ruszyła, a
kiedy się zatrzymała i wysiedli, Gibbs zaczął ich gdzieś prowadzić. Tony’emu
jednak zdołał się rzucić w oczy ten rażący kolor pomarańczy na jaki zabarwione
były ściany.
- Ten pomarańcz jest beznadziejny
– rzucił do Gibbsa, lekko się uśmiechając.
- Daje ci dwa miesiące –
zapowiedział Gibbs.
- Na, co?
- Na pozbieranie się. Będziesz mieszkał
pod moim dachem. Po części jestem winien tego, przez co musiałeś przejść i
pomogę ci się z tym uporać – tłumaczył dalej. DiNozzo zmarszczył brwi, a wtem
Gibbs pacnął go w tył głowy. Obaj momentalnie się zatrzymali.
- Czy ty właśnie mnie nie... –
zaczął Tony, lecz Gibbs mu przeszkodził.
- Zasada numer pięć: „Nie marnuj
tego co dobre”, a ty jesteś dobry.
Detektyw podrapał się po głowie. Wtedy Gibbs powtórzył ten sam gest,
który czynił kilkakrotnie gdy Tony był przetrzymywany, i poklepał go w
podbródek a potem wskazał drzwi z detektywem. DiNozzo obrócił się i ujrzał
drzwi z napisem: „Dział kadr”.
- Skąd pewność, że zechcę z tobą
pracować? – zapytał Tony. Nie chciał litości tego człowieka. Poradzi sobie sam,
jak zawsze zresztą. Posłał gniewne spojrzenie w stronę Gibbs’a i miał cos
powiedzieć, gdy agent – jak zwykle – wyprzedził go.
- Lubisz wyzwania, wiec udowodnij
jak dobry jesteś – Gibbs posłał mu swój półuśmiech Mona Lisy i zaczął kierować się
w stronę części biurowej – Jak skończysz czekam na ciebie w przestrzeni
biurowej.
- Jesteś przebiegły, co Gibbs? –
krzyknął za nim z lekkim uśmieszkiem. Mężczyzna tylko machnął ręką. Tony wziął głęboki
oddech.
Dostał nową szansę by zacząć wszystko od nowa. I wykorzysta tę szansę w
każdym calu. Chociaż miał wiele obaw, to jednak postanowił dać szansę Gibbs'owi i Abby, którą już zdołał polubić. A poza tym zawsze można potem odejść, chociaż wątpił by Gibbs mu na to pozwolił łatwo.
Cóż... przekona się.
Ale już mógł usłyszeć tytuł: Agent Specjalny Anthony DiNozzo.
Całkiem, całkiem, pomyślał i z uśmiechem, godnym reklamowania pasty do zębów, na twarzy wszedł do
pomieszczenia.
Wiedziałam, że Abbs tak zareaguję :D Ona jest boska po prostu <3 Zivowego powiadasz ? ;> To czekam, czekam ♥
OdpowiedzUsuńByło świetnie! Reakcja Abby dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam... tylko długość epilogu... jest po prostu za krótki!
OdpowiedzUsuńCzekam na twoje kolejne dzieło :D
Zakończenie łagodne :) Ale bardzo fajne :D I Tony ma racje - już mu raczej Gibbs odejść nie pozwoli :) No i Abby - dokładnie taka, jak zawsze :D Była cudowna strofując Gibbsa :D Szkoda, że już koniec, ale czekam na kolejne Twoje dzieła :D
OdpowiedzUsuń