niedziela, 1 lipca 2012

Zdrada - rozdział 4


A/N: Viva España! Ok, ok... pisać fik podczas finału, gdy gole się sypią jak z rękawa... ale jest nowy rozdział :) Dla jasności Ianto był odpowiedzialny za partie Tony'ego a Shardiff za... tak, tak zgadłyście ;) Tylko ten-teges... miało bćc inne zakończenie rozdziału ale Shardiff sie dorwał i wiecie no.... Dobra, nie przedłużam :P Miłego czytania ;)




** Chandni**





- Ty skurwielu! – po pokoju szpitalnym rozległ się ostry głos, pełen frustracji, gniewu, zdrady. W pomieszczeniu było dwóch mężczyzn. Jeden – młodszy – leżał na szpitalnym łóżku, podłączony do kroplówki; wciąż blady i z nadal widocznymi cieniami pod oczami. Drugi – starszy – siedział na niewygodnym krześle szpitalnym z charakterystycznym dla siebie kubkiem kawy.
Agent Specjalny Leroy Jethro Gibbs z Kryminalnego Biura Śledczego Marynarki Wojennej – w skrócie NCIS. Tak nazywał się naprawdę Stary Gringo i wcale a wcale nie był byłym komandosem, który podczas nieudanej misji stracił głos, tylko był agentem federalnym działającym pod przykrywką.

Tony DiNozzo, detektyw zdradzony przez własnego partnera, torturowany trzy długie dni przez grupę handlarzy bronią, narkotyków i żywym towarem, który spędził cztery upojne dni przetrzymywany mimo woli w barbarzyńskich warunkach, spędził trzy dni na OIOM’ie z powodu utraty krwi i obrażeń jakich doznał. Dopiero wczoraj późnym wieczorem zaczął odchodzić do siebie, a pełna przytomność odzyskał w środku nocy. Dzisiejszego dnia, zaraz po porannej serii badań został przeniesiony na normalny oddział pourazowy. Jego bark spoczywał na niebieskim temblaku. Kula drasnęła tętnicę i zatrzymała się na kości. Nie było dziury wylotowej, dlatego też detektyw stracił dużo krwi i dwukrotnie miał zapaść – raz w karetce a drugi już na sali operacyjnej.

Było późne popołudnie, gdy przyszedł do niego właśnie Agent Gibbs z wyjaśnieniami, ale nim zdążył to zrobić Tony na niego naskoczył, gdy tylko się wylegitymował.
 - Przez trzy pieprzone dni po prostu patrzyłeś z boku na to wszystko i pozwalałeś im? – zapytał z wyrzutem, patrząc z odrazą na siedzącego mężczyznę – Jak mogłeś?! – zapytał z niedowierzaniem.
 - Takie dostałem zadanie – odparł ze stoickim spokojem agent Gibbs.
 - Dlaczego...? – przy tym pytaniu głos Tony’ego zadrżał.
 - Dlaczego, co?
 - Dlaczego mnie nie zabili tak jak Danny’ego? – wycedził.
 - Twój partner...
- Były – wtrącił szybko Tony.
 - Były partner – poprawił Gibbs i kontynuował – Paplał non-stop o tobie. Jaki to jesteś wyszczekany, niczego się nie boisz, sypiesz żartami, że nic cie nie złamie.
 - Chcieli sprawdzić ile wytrzymam – zgadł bezbłędnie DiNozzo i opadł ciężko na poduszki, z których przed chwilą się podniósł. Gibbs tylko przytaknął potwierdzająco.
 - Byli zaskoczeni, że milczysz i nie błagasz o litość dla siebie. Dopiero kiedy krzywdzili tę dziewczynę... – kontynuował Gibbs, po czym upił łyk kawy.
 - Złamali mnie – szepnął detektyw zamykając oczy.
 - Nie – odparł Gibbs tak naturalnie, jakby to była najoczywistsza oczywistość. Detektyw zaskoczony otworzył oczy i spojrzał kpiąco na agenta.
 - Widziałeś, co oni tam robili? Mi i... tym ludziom? – zapytał czując jak znowu podnosi mu się ciśnienie.
 - Widziałem o wiele więcej niż ci się wydaje i wiem, że nie złamali cie. Uszkodzili, ale nie złamali – stwierdził spokojnie Gibbs utrzymując kontakt wzrokowy z detektywem. Jego spojrzenie było lodowate i ostre, nie znoszące sprzeciwu. Siedział w grafitowej marynarce i czarnych spodniach. Pod spodem miał szarą polówkę. Jego włosy były regulaminowo przystrzyżone, przypominając, że należy do wojskowych. Zarost zupełnie znikł z jego twarzy ukazując w pełnej krasie jego surowe rysy.
 - Dzięki doktorze Watson za szybką diagnozę – rzucił ironicznie.

Zawisła miedzy nimi grobowa i złowieszcza cisza. Ciężkie emocje gęsto wisiały w pomieszczeniu, co wyczuwali biedacy, którzy byli zmuszeni wejść do niego – czyli lekarze i pielęgniarki.

Gibbs wyciągnął zza pazuchy marynarki bladożółtą teczkę i rzucił detektywowi na kolana. Tony od niechcenia ja otworzył i osłupiał widząc swoje akta.
 - Wiedzieliście o nas od samego początku! Sprawdzaliście nas! – krzyknął odrzucając teczkę tak iż trafiła Gibbsa w pierś i spadła na podłogę, rozsypując kartki.
 - Gdybyś się przyjrzał to byś zauważył, że akta zawierają wszystko, dosłownie wszystko o tobie – odparł ze stoickim spokojem Gibbs – Dzieciństwo, szkoły, kartoteka medyczna, praca w policji, nagany i wyróżnienia.
 - Tożeś sobie niezła lekturę wybrał – prychnął Tony czując jak środki przeciwbólowe przestają działać. Właściwie to przestały działać już jakiś czas temu ale on był uparty i prędzej się przekręci niż naciśnie magiczny guziczek i zawoła pielęgniarkę.  
 - Właściwie, co NCIS robiło w Meksyku? – zapytał. Tylko tego drobnego elementu tejże jakże przyjemnej układanki mu brakowało.
 - Kojoci zabili dwóch marynarzy, a następnie porwali jednego. Rozpracowywaliśmy ich od czterech miesięcy ale wiedzieliśmy, że jest potrzebny człowiek wewnątrz – odparł agent zbierając kartki z podłogi i odkładając akta na blat szafki stojącej przy łóżku detektywa.
 - Przeżył? – zapytał nagle Tony wpatrując się w sufit i przygryzając z bólu wargę. Monitor ukazujący wszystkie jego parametry życiowe zaczął mocniej pipkać.
 - DiNozzo? – Gibbs zerwał się na równe nogi i chwycił za przycisk by przywołać pielęgniarkę, gdy zobaczył jak Tony łapie się za bark. Na twarzy detektywa wykwitł grymas silnego bólu, oczy miał mocno zaciśnięte, a na czoło wystąpił pot.

Agent Gibbs gwałtownie został odepchnięty od łóżka pacjenta i praktycznie wyrzucony za drzwi.  
Najwyraźniej część kuli, której lekarze nie byli w stanie podczas operacji wyciągnąć, postanowiła właśnie w tej chwili zacząć się przemieszczać niebezpiecznie w stronę mięśnia sercowego detektywa DiNozzo.

5 komentarzy:

  1. Ej no nie :< Nie może być, że po tym wszystkim co Dinuś przeszedł zabije go jakaś pieprzona kula..weź happy end'a napisz. Czyżby tym człowiekiem wewnątrz o którym wspominał Gibbs był właśnie Di ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Człowiekiem wewnątrz był Stary Gringo ;) no zobaczę, zobaczę czy mi się uda happy end spłodzić >:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Orzesz...ku... włoski!! Co?! jaka kula??? Zgadzam się z Lovatic. No przecież po tym wszystkim co przeszedł biedny Toniaczek, jakiś tam odłamek kuli nie może go zabić! A Gibbsa to mógł od razu za drzwi wyprosić... rozkazy rozkazami, ale przez trzy dni Gibbs patrzył jak torturują Tonego, jak zabili jego byłego partnera, jak torturowali tego Meksykańca i go zabili, jak gwałcili tą dziewczynę (i ją też zabili), a teraz jakby nigdy nic przychodzi do Di i co właściwie chce osiągnąć?

    OdpowiedzUsuń
  4. No, Chandni, tu mnie zaskoczyłaś :D To znaczy, spodziewałam się, że Stary Gringo ma jakieś powiązania z Gibbsem (żeby nie było że ja taka niedomyślna jestem :D), ale faktycznie, nie ukazałaś mojego ulubionego agenta w zbyt korzystnym świetle... Zgadzam się ze Sforą - co Gibbs chciał przez to osiągnąć? To znaczy, rozumiem, że pracował pod przykryciem i musiał zachowywać się tak, a nie inaczej, żeby samemu nie zginąć. Ale i tak zrobiłaś z niego bezwzględnego drania. Ale i tak opowiadanie super :D Dałaś czadu i to mi się bardzo podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cierpliwości, jeszcze dziś sie wytłumaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...