sobota, 25 maja 2013

Tiva cz. 12 i ostatnia

A/N: no, udało mi się w końcu napisać ostatni rozdział w tym opowiadaniu. Wen strasznie niedomaga :( Nie wiem, co mu się stało. Mam nadzieję, że się spodoba :) Znów będzie rodzinnie :) Chyba trzeba gdzieś po psocić, bo cukierkowo się zrobiło :P 

** Chandni **



Nie widziała jeszcze Tony’ego tak zapracowanego, jak w chwili obecnej.  Z samego rana pojechali do sklepu meblowego i o dziwo, od razu kupili gotowe meble do salonu i kuchni. Była tym zaskoczona, ponieważ będąc w ciąży stała się bardziej wybredna i wymagająca, a nie chciała wspominać, że bardziej niezdecydowana. Na dodatek Tony popierał jej wybory, dlatego łaskawie pozwoliła wybrać mu wygodny narożnik, fotele i zestaw stereo wraz z pięćdziesięciu dwu calowym telewizorem. Część mebli oczywiście przewieźli ze swoich mieszkań, ale to były pojedyncze rzeczy. Udało im się również dobrać farby do pokoju dziecięcego, ich sypialni i jadalni, ponieważ kuchnie i salon Tony już rano zdążył pomalować, czym zaskoczył Zivę bardzo.

 Późnym popołudniem mieli przyjść Carterowie, Barrowmanowie, Tim, Abby, Gibbs i Syriusz na małą parapetówkę. Goście obiecali przynieść jedzenie, wiedząc, że oni jadą po pierwsze meble. Chociaż jeden problem miała z głowy. Ziva usiadła i podziwiała jak Tony morduje się ze złożeniem regału na filmy DVD. Wolała mu nie przeszkadzać, a poza tym, ten widok był bezcenny.
 - Jak będziesz się tak bawił, to do jutra nie skończysz – powiedziała, uśmiechając się słodko. Tony spojrzał kwaśno na nią i już zamierzał coś odpowiedzieć stosownego, gdy nagle bez ceregieli tłum ludzi wpakował się do ich mieszkania.
 - Co jest grane, kochanie? – Tony spojrzał na gości, ledwo utrzymując regał.  
 - Wyglądasz żałośnie, DiNozzo – roześmiał się Gibbs, który wraz z Syriuszem trzymali coś okryte kocem.
 - Gdzie dziecięcy? – zapytał Syriusz. Zdezorientowana Ziva, zaprowadziła przybyłych do pokoju, który miał niebawem zostać pokojem dziecięcym.
 - Nie pomalowane, tak jak myśleliśmy – westchnął Gibbs i obaj z Syriuszem postawili na korytarzu tajemniczy przedmiot.
 - Zatem to zadanie dla nas – zza pleców usłyszeli Susan i Selenę – Damy znać jak skończymy – zapewniły i zamknęły się w pokoju.
Kiedy tylko Ziva wróciła na dół z Gibbsem i Syriuszem, panowie na dole właśnie testowali sprzęt stereo, który zamontowali. Regał stał już zapełniony płytami, narożnik i inne meble zostały ustawione. Dywan na swoim miejscu, żyrandole i lampy też. Abby i Tim rozpakowywali pudła z napisem ‘salon, książki’, ‘salon-dodatki’. Tony, Ianto, Nathan testowali sprzęt na przykładzie Jamesa Bonda.
 - A ci już się dorwali – westchnęła żartobliwe Ziva.
 - Jedzenie jest w kuchni. Wyrobiliśmy się i stwierdziliśmy, że pomożemy przy organizacji – oznajmiła radośnie Abby.
 - Skoro tak… - Ziva niebezpiecznie uśmiechnęła się i spojrzała jak łowca na swą zwierzynę na Nathana i Shardiffa.
 - No to mamy przechlapane – oznajmił Ianto, głośno przełykając ślinę – Miło było poznać – wymienił uścisk dłoni z Nathanem.
Obaj wyglądali jak po zderzeniu z walcem; posiniaczeni, zmęczeni ale uśmiechnięci.
 - Już oberwaliśmy od naszych kobiet, nie wystarczy? – zapytał niewinnie Nathan – Będziemy grzeczni – dodał, lecz za plecami skrzyżował palce.
 - Nie, jakoś wam nie wierzymy – dodała ostro Abby, która podeszła i objęła Nathana w pasie – ciebie to trzeba dożywić – stwierdziła stanowczo.
- Ciocia Abby się tobą zajmie – zakpił Tony, lecz szybko pożałował bo po chwili Gibbs go pacnął w tył głowy.
 - Dziękuję, Gibbs – powiedziała Abby, puszczając Nathana z objęć.
 - Dziewczyny zamknęły się na górze – zaczęła niepewnie Ziva, bojąc się tego, co zastanie jak wejdzie do dziecięcego pokoiku.
 - Spokojna głowa – zapewnił ją Ianto – Plastyczne zdolności to one mają.
Kiedy wszyscy usiedli wygodnie, zapadła dziwna cisza.
 - Jutro pogrzeb Alexa – zauważyła Ziva, która przez kilka dni nie miała czasu na myślenie o tym. Jednak teraz wróciły wyrzuty.
 - Nie mogłaś wiedzieć. Ryzyko zawodowe – uciął ten temat Ianto.
 - A poza tym, dopadliśmy drania dzięki wam – zaznaczył Gibbs – Chociaż złamałaś zakaz chodzenia w teren – przypomniał jej ostro.
 - Taki właśnie jest problem z dziećmi, nie słuchają – zauważył Syriusz, wymownie spoglądając na Nathana.
Nathan, Ianto i Tony siedzieli na dywanie ze zwieszonymi głowami jak chłopcy karceni przez surowych rodziców. Jednak na ich twarzach malowały się psotne uśmieszki, zamiast powagi.
 - Nie zostawia się żony bez uprzedzenia, na dodatek po takich przeżyciach jakie obie z Zivą i maleńkim DiNozzo miały – Ziva uśmiechnęła się słysząc jak Abby karci Nathana.
 - Wiem – westchnął Nate i przygryzł wargę – Gdyby była inna możliwość… ale nie było i musiałem to zrobić bez nadzoru – wyjaśnił spokojnie i utkwił swe jasne spojrzenie w Zivie, jakby chcąc jej coś przekazać.
 - Pomożesz mi w kuchni? Przyniesiemy jedzenie – zaproponowała Ziva i oboje z Naathanem oddalili z pokoju nim ktokolwiek zdołał się odezwać.
 - Pomogło – zauważyła Ziva, rozpakowując z reklamówki sałatkę. To było widać już wczoraj. Pomimo pozostałości po walce i zmęczeniu, Nathan wydawał się… inny. Chociaż Ziva nie mogła tego stwierdzić na sto procent bowiem nie znała wcześniej Cartera. Ale widziała te chochliki igrające w jego oczach i lekkość w poruszaniu się, jakby został uwolniony od ogromnego ciężaru.
 - Zawsze pozostanie w nas ta obawa przed ponownym złapaniem, poniżeniem, bólem, podporządkowaniem – oznajmił wykładając jedzenie na talerz – Ale nie możemy obracać się ciągle prze ramię.
 - To nas zniszczy i zniewoli – przyznała mu rację Ziva.
 - Życie stworzyło nas silniejszych i musimy to wykorzystać – stwierdził i podszedł do Zivy – Dziękuję, że byłaś przy Susan, gdy ja musiałem…
 - Walczyć o siebie – dokończyła Ziva, kładąc dłoń na jego barku – Nigdy więcej tego nie rób – poprosiła stanowczo – Wiedziałam jaką siłę ma rodzina, ta nie z krwi, ale teraz jeszcze mocniej odczuwam jej obecność.
 - Możemy mieć wiele twarzy, wiele tożsamości ale rodzina jest zawsze blisko nas i zna nasze prawdziwe oblicze. Przed nimi nie powinniśmy się ukrywać. Zwłaszcza przed sprawdzonymi osobami, które skoczą za nami w ogień – powiedział, wymownie wskazując głową salon.
 - Powinniśmy wracać, bo wyślą ekipę poszukiwawczą – zaśmiała się Ziva.
 - Oh, tak. Poszli do kuchni i przepadli. Jak w czarnej komedii – zaśmiał się Nathan.
 - Oj, Tony mógłby przytoczyć kilka filmów z tym motywem – stwierdziła rozbawiona Ziva. Dopiero teraz jej wzrok padł na odsłonięte przedramiona Cartera. Ziva delikatnie wzięła jego prawy nadgarstek.
 - Nie myślałeś…
 - By je usunąć? – odgadł bezbłędnie – Wielokrotnie. Tyle, że one zawsze pozostaną w mojej pamięci. Są wyryte tu – wskazał lewą dłonią na swoją głowę – oswoiłem się z nimi. Skoro Susan nie przeszkadzają… A poza tym, niektóre są zbyt głębokie na to by je usunąć laserowo, a szczerze, to już mam dość na jakiś czas szpitali – wzruszył ramionami.
 - Zaginęliście tu, czy jak? My już pokój wymalowały i głodne przyszłyśmy a wy nadal tutaj – do kuchni weszła Susan uśmiechając się – Gibbs i Syriusz ustawiają prezent.
Chwycili za półmiski i zanieśli do salonu. Nathan wrócił jeszcze po szklanki, podczas gdy Ziva wspięła się do pokoju na górze. Kiedy weszła, aż zakręciły jej się łzy. Trzy ściany miały bladoniebieski kolor, a jedna granatowy. Na niej były namalowane gwiazdy i księżyc. Na pozostałych ścianach namalowane były zwierzątka. A na środku pomieszczenia stało białe, ręcznie robione przez Gibbsa, łóżeczko dziecięce.
Ziva odwróciła się i wyściskała Selenę, Susan i Gibbsa. To był wspaniały prezent.

***
Kiedy już zjedli i uprzątnęli, ponownie zasiedli w salonie.
 - To co, macie imię? – zapytała Zivę i Tony’ego Selena.
 - Em… właściwie to… - zaczął Tony, spoglądając na Zivę i czochrając się po włosach.
 - Tony, jeśli nie masz nic przeciw, to chciałabym nazwać naszego syna po dwóch mężczyznach, którym zawdzięczamy życie – oznajmiła nagle Ziva, gładząc się delikatnie po brzuchu.
 - To miło z twojej strony, ale… - zaczął Ianto, lecz Nathan wszedł mu w słowo:
 - Samuel Asim DiNozzo.
 - Samuel? – zdziwili się zebrani.
 - No co? Syriusz, Susan nie żartujcie, że nie wiedzieliście, że na drugie mam Samuel – odparł zaskoczony Nathan.
 - Tak często go używasz, że wiesz… - wypomniał mu Syriusz, uśmiechając się ironicznie.
 - Samuel Asim DiNozzo, podoba mi się – stwierdził Tony – Samuel jak Samuel L. Jackson,  jak…
 - TONY!


Pół roku później.

Tony ułożył małego powrotem do łóżeczka, które zrobił im w prezencie Gibbs, po czym wrócił do łóżka. Ziva właśnie kończyła brać prysznic. Stanęła przed lustrem i spojrzała z duma na obrączkę, którą od niedawna nosiła na palcu u lewej ręki. Na całe szczęście jeszcze nie pozabijali się z Tonym. A niebawem Ziva zacznie nową pracę w wydziale szkoleniowym NCIS, głównie jako instruktor samoobrony. Ubrana w pidżamę wyszła z łazienki i spojrzała na swoich dwóch mężczyzn. Byli normalną, amerykańska rodziną. Żałowała, że jej ojciec i Tali nie doczekali tego. Ale cieszyła się, że mały Sam ma dużą, troskliwą rodzinę.
 - Carterowie wrócili już z tego rejsu? – zapytał nagle Tony. Za zgodą wicedyrektora Whiteninga, wysłali tych dwoje w rejs statkiem.
 - Przecież ci mówiłam – odparła Ziva, obracając oczyma i wzdychając – Miesiąc temu.
 - Bo dostałaś wiadomość od Susan i nie, nie wiem, co to za wiadomość – oznajmił od razu zaznaczając, że nie odczytywał jej prywatnych wiadomości. Zaciekawiona Ziva podeszła do stolika nocnego i chwyciła za komórkę.
 - Dobre wiadomości? – zapytał Tony, przysuwając się do niej, kiedy aż usiadła z wrażenia – Co, sprawili sobie prezent i wrócili we trójkę? – dopytywał.
 - W czwórkę – poprawiła go Ziva – Będą mieć bliźniaki – Ziva uśmiechnęła się, odpisała szybko i położyła się obok Tony’ego.
 - My mamy wiele roboty przy małym Sammym, a co dopiero oni będą mieć przy dwójce? – westchnął Tony, gładząc ją po głowie – „Bliźniacy” z Danny DeVito i Arnoldem Schwarzenegger’em. Jak myślisz, kochanie?
W odpowiedzi, po pokoju, rozległ się cichy chichot.  
      

             

2 komentarze:

  1. Awww mały Sam musi być przesłodki ! <3
    No ale nic dziwnego jak się ma takich rodziców <3 Bardzo mi się podobał rozdział, tak z innej strony och pokazałaś :D No i ciocia Abby :D Gibbs fajny prezent im dał :) No i Susan i bliźniaki...rację ma Tony, będzie dużo roboty :D Niech on się cieszy, że trojaczków nie strzelił na początek :D
    Szkoda, że to już jednak koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, rodzinnie i słodko :D Ale fajnie. Dobrze, że zaczęło im się układać, dobrze, że mają siebie i małego, dobrze, że cała ta wielka rodzina jest razem :D I szkoda, że już koniec, ale jak wszyscy wiemy: im cos fajniej sie czyta, tym większy żal, że dobiegamy finału... Mam nadzieję, że już niedługo powalisz nas czymś nowym :D

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...