** Chandni **
Nie
widziała jeszcze Tony’ego tak zapracowanego, jak w chwili obecnej. Z samego rana pojechali do sklepu meblowego i
o dziwo, od razu kupili gotowe meble do salonu i kuchni. Była tym zaskoczona,
ponieważ będąc w ciąży stała się bardziej wybredna i wymagająca, a nie chciała
wspominać, że bardziej niezdecydowana. Na dodatek Tony popierał jej wybory,
dlatego łaskawie pozwoliła wybrać mu wygodny narożnik, fotele i zestaw stereo
wraz z pięćdziesięciu dwu calowym telewizorem. Część mebli oczywiście przewieźli
ze swoich mieszkań, ale to były pojedyncze rzeczy. Udało im się również dobrać
farby do pokoju dziecięcego, ich sypialni i jadalni, ponieważ kuchnie i salon
Tony już rano zdążył pomalować, czym zaskoczył Zivę bardzo.
Późnym popołudniem
mieli przyjść Carterowie, Barrowmanowie, Tim, Abby, Gibbs i Syriusz na małą
parapetówkę. Goście obiecali przynieść jedzenie, wiedząc, że oni jadą po
pierwsze meble. Chociaż jeden problem miała z głowy. Ziva usiadła i podziwiała
jak Tony morduje się ze złożeniem regału na filmy DVD. Wolała mu nie
przeszkadzać, a poza tym, ten widok był bezcenny.
- Jak będziesz się
tak bawił, to do jutra nie skończysz – powiedziała, uśmiechając się słodko. Tony
spojrzał kwaśno na nią i już zamierzał coś odpowiedzieć stosownego, gdy nagle
bez ceregieli tłum ludzi wpakował się do ich mieszkania.
- Co jest grane,
kochanie? – Tony spojrzał na gości, ledwo utrzymując regał.
- Wyglądasz
żałośnie, DiNozzo – roześmiał się Gibbs, który wraz z Syriuszem trzymali coś
okryte kocem.
- Gdzie dziecięcy?
– zapytał Syriusz. Zdezorientowana Ziva, zaprowadziła przybyłych do pokoju,
który miał niebawem zostać pokojem dziecięcym.
- Nie pomalowane,
tak jak myśleliśmy – westchnął Gibbs i obaj z Syriuszem postawili na korytarzu
tajemniczy przedmiot.
- Zatem to zadanie
dla nas – zza pleców usłyszeli Susan i Selenę – Damy znać jak skończymy –
zapewniły i zamknęły się w pokoju.
Kiedy tylko Ziva wróciła na dół z Gibbsem i Syriuszem,
panowie na dole właśnie testowali sprzęt stereo, który zamontowali. Regał stał
już zapełniony płytami, narożnik i inne meble zostały ustawione. Dywan na swoim
miejscu, żyrandole i lampy też. Abby i Tim rozpakowywali pudła z napisem ‘salon,
książki’, ‘salon-dodatki’. Tony, Ianto, Nathan testowali sprzęt na przykładzie Jamesa
Bonda.
- A ci już się dorwali
– westchnęła żartobliwe Ziva.
- Jedzenie jest w
kuchni. Wyrobiliśmy się i stwierdziliśmy, że pomożemy przy organizacji –
oznajmiła radośnie Abby.
- Skoro tak… -
Ziva niebezpiecznie uśmiechnęła się i spojrzała jak łowca na swą zwierzynę na
Nathana i Shardiffa.
- No to mamy
przechlapane – oznajmił Ianto, głośno przełykając ślinę – Miło było poznać – wymienił
uścisk dłoni z Nathanem.
Obaj wyglądali jak po zderzeniu z walcem; posiniaczeni,
zmęczeni ale uśmiechnięci.
- Już oberwaliśmy od
naszych kobiet, nie wystarczy? – zapytał niewinnie Nathan – Będziemy grzeczni –
dodał, lecz za plecami skrzyżował palce.
- Nie, jakoś wam
nie wierzymy – dodała ostro Abby, która podeszła i objęła Nathana w pasie –
ciebie to trzeba dożywić – stwierdziła stanowczo.
- Ciocia Abby się tobą zajmie – zakpił Tony, lecz szybko
pożałował bo po chwili Gibbs go pacnął w tył głowy.
- Dziękuję, Gibbs –
powiedziała Abby, puszczając Nathana z objęć.
- Dziewczyny
zamknęły się na górze – zaczęła niepewnie Ziva, bojąc się tego, co zastanie jak
wejdzie do dziecięcego pokoiku.
- Spokojna głowa –
zapewnił ją Ianto – Plastyczne zdolności to one mają.
Kiedy wszyscy usiedli wygodnie, zapadła dziwna cisza.
- Jutro pogrzeb Alexa
– zauważyła Ziva, która przez kilka dni nie miała czasu na myślenie o tym.
Jednak teraz wróciły wyrzuty.
- Nie mogłaś
wiedzieć. Ryzyko zawodowe – uciął ten temat Ianto.
- A poza tym,
dopadliśmy drania dzięki wam – zaznaczył Gibbs – Chociaż złamałaś zakaz
chodzenia w teren – przypomniał jej ostro.
- Taki właśnie
jest problem z dziećmi, nie słuchają – zauważył Syriusz, wymownie spoglądając
na Nathana.
Nathan, Ianto i Tony siedzieli na dywanie ze zwieszonymi
głowami jak chłopcy karceni przez surowych rodziców. Jednak na ich twarzach
malowały się psotne uśmieszki, zamiast powagi.
- Nie zostawia się
żony bez uprzedzenia, na dodatek po takich przeżyciach jakie obie z Zivą i
maleńkim DiNozzo miały – Ziva uśmiechnęła się słysząc jak Abby karci Nathana.
- Wiem – westchnął
Nate i przygryzł wargę – Gdyby była inna możliwość… ale nie było i musiałem to
zrobić bez nadzoru – wyjaśnił spokojnie i utkwił swe jasne spojrzenie w Zivie,
jakby chcąc jej coś przekazać.
- Pomożesz mi w
kuchni? Przyniesiemy jedzenie – zaproponowała Ziva i oboje z Naathanem oddalili
z pokoju nim ktokolwiek zdołał się odezwać.
- Pomogło – zauważyła
Ziva, rozpakowując z reklamówki sałatkę. To było widać już wczoraj. Pomimo
pozostałości po walce i zmęczeniu, Nathan wydawał się… inny. Chociaż Ziva nie
mogła tego stwierdzić na sto procent bowiem nie znała wcześniej Cartera. Ale
widziała te chochliki igrające w jego oczach i lekkość w poruszaniu się, jakby
został uwolniony od ogromnego ciężaru.
- Zawsze
pozostanie w nas ta obawa przed ponownym złapaniem, poniżeniem, bólem, podporządkowaniem
– oznajmił wykładając jedzenie na talerz – Ale nie możemy obracać się ciągle
prze ramię.
- To nas zniszczy
i zniewoli – przyznała mu rację Ziva.
- Życie stworzyło
nas silniejszych i musimy to wykorzystać – stwierdził i podszedł do Zivy –
Dziękuję, że byłaś przy Susan, gdy ja musiałem…
- Walczyć o siebie
– dokończyła Ziva, kładąc dłoń na jego barku – Nigdy więcej tego nie rób –
poprosiła stanowczo – Wiedziałam jaką siłę ma rodzina, ta nie z krwi, ale teraz
jeszcze mocniej odczuwam jej obecność.
- Możemy mieć
wiele twarzy, wiele tożsamości ale rodzina jest zawsze blisko nas i zna nasze
prawdziwe oblicze. Przed nimi nie powinniśmy się ukrywać. Zwłaszcza przed
sprawdzonymi osobami, które skoczą za nami w ogień – powiedział, wymownie wskazując
głową salon.
- Powinniśmy
wracać, bo wyślą ekipę poszukiwawczą – zaśmiała się Ziva.
- Oh, tak. Poszli
do kuchni i przepadli. Jak w czarnej komedii – zaśmiał się Nathan.
- Oj, Tony mógłby
przytoczyć kilka filmów z tym motywem – stwierdziła rozbawiona Ziva. Dopiero
teraz jej wzrok padł na odsłonięte przedramiona Cartera. Ziva delikatnie wzięła
jego prawy nadgarstek.
- Nie myślałeś…
- By je usunąć? –
odgadł bezbłędnie – Wielokrotnie. Tyle, że one zawsze pozostaną w mojej
pamięci. Są wyryte tu – wskazał lewą dłonią na swoją głowę – oswoiłem się z
nimi. Skoro Susan nie przeszkadzają… A poza tym, niektóre są zbyt głębokie na
to by je usunąć laserowo, a szczerze, to już mam dość na jakiś czas szpitali –
wzruszył ramionami.
- Zaginęliście tu,
czy jak? My już pokój wymalowały i głodne przyszłyśmy a wy nadal tutaj – do kuchni
weszła Susan uśmiechając się – Gibbs i Syriusz ustawiają prezent.
Chwycili za półmiski i zanieśli do salonu. Nathan wrócił
jeszcze po szklanki, podczas gdy Ziva wspięła się do pokoju na górze. Kiedy
weszła, aż zakręciły jej się łzy. Trzy ściany miały bladoniebieski kolor, a
jedna granatowy. Na niej były namalowane gwiazdy i księżyc. Na pozostałych
ścianach namalowane były zwierzątka. A na środku pomieszczenia stało białe,
ręcznie robione przez Gibbsa, łóżeczko dziecięce.
Ziva odwróciła się i wyściskała Selenę, Susan i Gibbsa.
To był wspaniały prezent.
***
Kiedy już zjedli i uprzątnęli, ponownie zasiedli w
salonie.
- To co, macie
imię? – zapytała Zivę i Tony’ego Selena.
- Em… właściwie to…
- zaczął Tony, spoglądając na Zivę i czochrając się po włosach.
- Tony, jeśli nie
masz nic przeciw, to chciałabym nazwać naszego syna po dwóch mężczyznach,
którym zawdzięczamy życie – oznajmiła nagle Ziva, gładząc się delikatnie po
brzuchu.
- To miło z twojej
strony, ale… - zaczął Ianto, lecz Nathan wszedł mu w słowo:
- Samuel Asim
DiNozzo.
- Samuel? – zdziwili
się zebrani.
- No co? Syriusz, Susan
nie żartujcie, że nie wiedzieliście, że na drugie mam Samuel – odparł zaskoczony
Nathan.
- Tak często go
używasz, że wiesz… - wypomniał mu Syriusz, uśmiechając się ironicznie.
- Samuel Asim
DiNozzo, podoba mi się – stwierdził Tony – Samuel jak Samuel L. Jackson, jak…
- TONY!
Pół roku później.
Tony ułożył małego powrotem do łóżeczka, które zrobił im w
prezencie Gibbs, po czym wrócił do łóżka. Ziva właśnie kończyła brać prysznic. Stanęła
przed lustrem i spojrzała z duma na obrączkę, którą od niedawna nosiła na palcu
u lewej ręki. Na całe szczęście jeszcze nie pozabijali się z Tonym. A niebawem
Ziva zacznie nową pracę w wydziale szkoleniowym NCIS, głównie jako instruktor
samoobrony. Ubrana w pidżamę wyszła z łazienki i spojrzała na swoich dwóch
mężczyzn. Byli normalną, amerykańska rodziną. Żałowała, że jej ojciec i Tali
nie doczekali tego. Ale cieszyła się, że mały Sam ma dużą, troskliwą rodzinę.
- Carterowie
wrócili już z tego rejsu? – zapytał nagle Tony. Za zgodą wicedyrektora
Whiteninga, wysłali tych dwoje w rejs statkiem.
- Przecież ci
mówiłam – odparła Ziva, obracając oczyma i wzdychając – Miesiąc temu.
- Bo dostałaś wiadomość
od Susan i nie, nie wiem, co to za wiadomość – oznajmił od razu zaznaczając, że
nie odczytywał jej prywatnych wiadomości. Zaciekawiona Ziva podeszła do stolika
nocnego i chwyciła za komórkę.
- Dobre
wiadomości? – zapytał Tony, przysuwając się do niej, kiedy aż usiadła z
wrażenia – Co, sprawili sobie prezent i wrócili we trójkę? – dopytywał.
- W czwórkę –
poprawiła go Ziva – Będą mieć bliźniaki – Ziva uśmiechnęła się, odpisała szybko
i położyła się obok Tony’ego.
- My mamy wiele
roboty przy małym Sammym, a co dopiero oni będą mieć przy dwójce? – westchnął Tony,
gładząc ją po głowie – „Bliźniacy” z Danny DeVito i Arnoldem Schwarzenegger’em.
Jak myślisz, kochanie?
W odpowiedzi, po pokoju, rozległ się cichy chichot.
Awww mały Sam musi być przesłodki ! <3
OdpowiedzUsuńNo ale nic dziwnego jak się ma takich rodziców <3 Bardzo mi się podobał rozdział, tak z innej strony och pokazałaś :D No i ciocia Abby :D Gibbs fajny prezent im dał :) No i Susan i bliźniaki...rację ma Tony, będzie dużo roboty :D Niech on się cieszy, że trojaczków nie strzelił na początek :D
Szkoda, że to już jednak koniec :(
Faktycznie, rodzinnie i słodko :D Ale fajnie. Dobrze, że zaczęło im się układać, dobrze, że mają siebie i małego, dobrze, że cała ta wielka rodzina jest razem :D I szkoda, że już koniec, ale jak wszyscy wiemy: im cos fajniej sie czyta, tym większy żal, że dobiegamy finału... Mam nadzieję, że już niedługo powalisz nas czymś nowym :D
OdpowiedzUsuń