piątek, 31 maja 2013

Rodzina

A/N: Wen przymusił mnie na napisanie czegokolwiek i powstało coś takiego. Co z tego będzie - nie wiem. Ale odnosi sie do NCIS LA. Jednak głównie będzie kręcić sie to wokół Hetty i moich dwóch bohaterów - Tarren i Daniela. Czy napiszę coś jeszcze - nie wiem. Możliwe, że to one-shot. Po prostu dałam Wenowi wolna rękę do pisania. Mam nadzieję, że się spodoba :)

** Chandni ** 


Pomieszczenie było niewielkie, obskurne, duszne. Dwa niewielkie, okratowane okienka znajdujące się prawie przy suficie dawały jedyne światło, lecz były zbyt małe by ktokolwiek mógł się przez nie przecisnąć. Chyba, że dziecko lub zwierze. Z sufitu dyndał kabel a przy nim rozbita żarówka. Przy ścianie, pod oknami leżały brudne szmaty, a na nich skulona postać. W powietrzu unosił się odór moczu, potu, wymiocin i krwi. Po posadzce biegały karaluchy i pająki. Na wprost leżącej osoby znajdowały się masywne drzwi, zamknięte od wewnątrz bez możliwości otwarci ich od wewnątrz. Na ścianie po lewej od drzwi widniały rozbryzgane, zaschnięte ślady krwi. Natomiast po prawej były zawieszone łańcuchy wraz z okowami. Osoba na posłaniu, z jękiem poruszyła się. Była to kobieta, na oko około trzydziesto-cztero letnia. Miała na sobie wyplamione spodnie i porwaną bluzkę khaki. Jej stopy były gołe i od razu można było zauważyć, że jej lewa noga w kostce była opuchnięta i posiniaczona. Z resztą nie tylko noga; resztę ciała tez miała zbitą na kwaśne jabłko, od ciosów zadawanych pasem skórzanym, biczem, ręką czy kastetem. Jej kasztanowe, kręcone włosy kleiły się do jej obolałej twarzy i przysłaniały ją. Nie miała siły odgarnąć ich z twarzy. Poza tym, wolała nie ruszać ich. Jedno oko miała tak opuchnięte, że ledwo na nie widziała. Wargę też miała rozciętą. Westchnęła ciężko, próbując przypomnieć sobie jak tu trafiła i ile dni już tu przebywa. Coś poszło nie tak… Tylko co? Jakim sposobem ktoś przechwycił informacje? Czy w OSP był przeciek? Tarren próbowała sobie wszystko poukładać w głowie, chociaż wszystko ją bolało. Przyjechała do Sudanu zaledwie tydzień temu i nawet nie zdążyła się dobrze rozejrzeć jak została porwana. Miała się spotkać z informatorem, ale zamiast niego przybyli ci jakże sympatyczni ludzie zamaskowani i uzbrojeni aż po same zęby ciężkim sprzętem. Miała zrobić rozeznanie w sprawie zabitego żołnierza i jego powiązań z handlarzami bronią z tych rejonów. Informator mówił coś o spisku przez telefon, ale nic więcej nie zdołała się dowiedzieć. Jej oprawcy również nie byli zbyt gadatliwi, za to lubowali się z biciu. Wiedziała, ze najgorsze – gwałt – dopiero przed nią. Skąd miała pewność? Jeden z oprawców ślinił się i dobierał już kilkakrotnie do niej, lecz jego szef na razie go powstrzymywał. Na razie.
Hetty nie będzie zadowolona, westchnęła na samą myśl o kobiecie, która była jej matką, co prawda adopcyjną, ale jednak. Hetty adoptowała ja gdy miała cztery lata i wychowywała jakiś czas. Potem Tarren pozostawała pod opieką ciotki Lilian. Lecz Hetty, która często znikała na kilka miesięcy, zawsze była obecna w jej życiu. I to ona zwerbowała ją do NCIS sześć lat temu, po tym jak będąc w wojsku nie dostała się do wywiadu marynarki wojennej. Zatem nie mogła uwierzyć, że ona, była wojskowa, dała się złapać w pułapkę. Ktoś musiało prostu zdradzić, tylko kto? I dlaczego Hetty nie wysyła odsieczy?, przebiegło jej przez myśli, Czyżby mieli w OSP problemy? Wiedziała, że jeśli cos pójdzie nie tak to ma przesrane, ale liczyła na to, że pomoc szybko nadejdzie. Jeśli dobrze pamiętała to G Callen był w Jemenie wraz z Samem Hanną i prowadzili inne dochodzenie. Zatem mogli ją odszukać, prawda? Chyba, że już ich nie było w kraju, tylko wrócili do Stanów. I jeśli tak to miała pozamiatane, bo nie wierzy by sama mogła się stąd wydostać, a nie wie, czy Hetty ma tu w pobliżu kogoś, kto mógłby ewentualnie wyciągnąć ją z tego szamba.

Nagle jej rozmyślania przerwał dziwny odgłos. Z tężała momentalnie nasłuchując. Znała ten odgłos. Był to odgłos nadciągającej kawalerii. Pomoc w końcu przybyła. Teraz coraz wyraźniej słyszała odgłosy walki i strzałów. Krzyki w nieznanym jej języku i dwie eksplozje. Ostrożnie, ostatkiem sił podniosła się do pozycji siedzącej. Jej oczy były utkwione w drzwi, które nagle otworzyły się z łoskotem i upadły z hukiem, wyrwane z zawiasów, na podłogę. W drzwiach nie stał żaden z agentów OSP. Nie był to też osobnik, którego mogłaby znać. Był wysoki i postawny, a połowę twarzy miał zasłoniętą arafatką, tak iż nie mogła rozpoznać rysów. Mężczyzna stał nieruchomo z bronią gotową do strzału, obrócił się w bok i robiąc miejsce drugiemu mężczyźnie, który wbiegł do pomieszczenia, chwycił ją i poderwał na nogi. Gdy tylko zauważył, że nie da rady iść, po prostu przerzucił sobie ją przez ramię.
 - Hej? – wymsknęło jej się. Nie miała pojęcia kim są ci ludzie i dokąd ją zabierają.    
 - Później – warknął osobnik niosący ją. Był nieco niższy od swego towarzysza i szczuplejszy, jednak nie oznaczało, że słabszy, czy że nie da rady jej unieść.
Zatem pozwoliła się wynieść z ciągu baraków w których była przetrzymywana. Następnie została niemalże wrzucona na tylne siedzenie jeepa. Mężczyźni szybko do niego wsiedli. Tarren zauważyła, że trzech mężczyzn wsiada do drugiego jeepa i czeka na ich sygnał.
 - Pani Lange nas przysłała – oznajmił mężczyzna, który ją niósł. Jak dziwnie brzmiało pani Lange. Na dodatek sposób w jaki je wypowiedział ów mężczyzna sugerowało, że nie pała sympatią względem Hetty.
 - Komu zawdzięczam ocalenie? – zapytała, próbując dowiedzieć się jak najwięcej.
 - Mossad – odparł drugi z mężczyzn, który kierował samochodem.
 - Jak mnie odnaleźliście i co ze sprawą? – dopytywała. Chociaż była zmęczona, głodna i obolała to chciała wiedzieć.
 - Pani Lange wszystko ci wyjaśni – oznajmił zimno, ten który ją niósł. Musiała im nadać jakieś ksywki, skoro nie chcieli się przedstawić. Nagle przypomniała sobie, że pierwsze co rzuciło jej się szczególnego u tego kolesia to oczy. Miał jasnoniebieskie oczy w ciemnej oprawie brwi. Wiec nazwie ich ‘Niebieskookim’ i ‘Brązowookim’. Wracając do ‘Niebieskookiego’ to idealnie mówił po angielsku, jakby był to ojczysty jego język. Nie miał ciężkiego akcentu jak jego kompan.

Resztę drogi przemilczeli. Tarren czuła ciężką atmosferę, jakby obaj mężczyźni byli ze sobą skłóceni ponieważ musieli wziąć udział w misji ratującej jej skórę. Wymieniali tylko między sobą zimne, a niekiedy gniewne spojrzenia, jakby w ten sposób się ze sobą komunikując i kłócąc. Tarren jednak była zbyt zmęczona by dłużej zwracać na nich uwagę. Chwilowy zastrzyk adrenaliny jaki pojawił się, gdy usłyszała strzały, opuścił ją. Ułożyła się zatem najwygodniej jak mogła na siedzeniu i postanowiła zdrzemnąć.

***

Po tym jak na lotnisku wojskowym została przebadana i opatrzona przez lekarzy, dano jej chwilę na szybki prysznic, przebranie się i zjedzenie. Następnie wraz z ‘Niebieskookim’ wsiadła do samolotu.
 - Lecisz ze mną? – zdziwiła się. Chciała co nieco dowiedzieć się o tym mężczyźnie.
 - Dyrekcja prosiła mnie bym odebrał informacje o delikatnej treści, które ma dla nas pani Lange – oznajmił sucho, nawet na nią nie spoglądając. Wydawał jej się zimny, nieczuły i zdystansowany. Pewnie Mossad go wyprał ze wszystkich uczuć podczas swoich morderczych szkoleń.
 - Nawet nie znam twojego imienia – zauważyła. Nie czuła się przy nim komfortowo. Po bliższym przyjrzeniu mogła spokojnie stwierdzić, że nie miał typowych azjatyckich rysów. Zatem Europejczyk lub Amerykanin, zgadywała. Był ubrany w czarne bojówki i szarą, przyległą do ciała koszulkę z krótkim rękawem. Zatem wiedziała, że trenuje, bo zdradzała go sylwetka. I był młodszy od niej, zdecydowanie młodszy, co najmniej sześć lat.
 - Bo się nie przedstawiłem – odparł, najwyraźniej lekko rozbawiony i jakby zastanawiając się czy jej powiedzieć – Daniel Wallance – w końcu się przedstawił. Tarren próbowała przypomnieć sobie czy gdzieś już nie słyszała tego nazwiska, czy nie obiło jej się o uszy, ale w chwili obecnej nie była w stanie.
 - Musiała być strasznie przyciśnięta skoro porosiła mnie o pomoc – odezwał się nagle. Spojrzała na niego zaciekawiona.
 - A to dlaczego?
 - Bo wie, że nie wychodzę często w teren – oznajmił, a gdy uniosła brew nie rozumiejąc uśmiechnął się lekko – Jestem analitykiem i informatykiem.
Tarren jeszcze bardziej podejrzliwie spojrzała na niego.
 - Dlaczego tak jej nie lubisz? – zapytała wprost.
 - Twojej matki? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
 - Wiesz? – zapytała zaskoczona. Kim u licha ten koleś jest?, przemknęło przez jej myśli. Poczuła się nagle zagrożona. Niewiele osób wiedziało, że Hetty ją adoptowała. Kiedy na niego spojrzała, posłał jej kpiący i pogardliwy uśmieszek. Jest hakerem, olśniło ją nagle, ale dlaczego uwziął się na Hetty?
 - Pani Lange popełniła kilka błędów – oznajmił tajemniczo.
 - Nikt nie jest święty – odparła oschle. Nie podobało jej się, że oczernia jej matkę.
 - Nie jesteś jedyna, Tarren – oznajmił i spojrzał na nią zimno – Ale to ona powinna ci powiedzieć. Jednak znając ją to przemilczy sprawę – dodał. Był opanowany i chłodny, spokojnie rozmawiając. Ani razu nie podniósł głosu. Był za coś wściekły na Hetty ale nie okazywał jawnie tego. A przynajmniej nie w mowie ciała. Nawet głosem za bardzo się nie zdradzał.
 - Tak, wiem, że oprócz mnie uratowała wiele dzieci, które teraz pracują w agencjach rządowych – oznajmiła sucho. Nie chciała również się zdradzić ze swych emocji.
 - Ale i komuś zniszczyła życie – oznajmił, odwracając od niej wzrok.
Tarren nie bardzo chciała wierzyć w jego słowa. W jaki sposób Hetty mogłaby komuś zniszczyć życie? Może Daniel próbuje zamieszać jej w głowie? Może Mossad go nasłał na nią by odwróciła się od NCIS, albo nawet została podwójną agentką.
 - Chcesz zemsty? – zapytała nagle. Rozejrzała się a potem utkwiła spojrzenie w nim, bojąc się jakby niespodziewanego ataku. Jednak nie spodziewała się tego. Daniel po prostu roześmiał się, jakby powiedziała jakiś ekstra śmieszny żart.
 - Zemsty? – zachichotał, po czym spoważniał lekko – Jedynie czego chcę to by zostawiła mnie w spokoju i zapomniała, że w ogóle istnieję – oznajmił szczerze, a potem dodał ucinając dalszą rozmowę – Powinnaś się przespać, okropnie wyglądasz.

***

Dopiero kiedy wysiedli, zauważyła, że Daniel ma ze sobą czarną skórzaną kurtkę, którą włożył zaraz po przylocie. No tak, różnica temperatur. Tam przyzwyczaił się do upałów. Zdziwiła się jednak, gdy niespodziewanie podszedł i narzucił jej na ramiona drugą kurtkę, tyle że materiałową.
 - Dzięki – szepnęła i znów się zdziwiła, gdy wziął ja pod rękę i pomógł dojść do samochodu. Całkowicie zimnym draniem to on nie jest, pomyślała. Czekały na nich dwa samochody z agentami NCIS, których ona nie znała. Droga do tajnego biura przebiegła w totalnym milczeniu. Obserwowała jak Daniel wygląda przez szybę. Jego twarz nie zdradzała jednak emocji. Musiał się na prawdę dobrze maskować.
 - Mieszkałeś tu, prawda? – zapytała nagle, gdy zobaczyła jak zamyka dłoń w pięść. Co tu się wydarzyło? Co Hetty miała z tym wspólnego?, te pytania natrętnie przelatywały jej przez myśli. Wiedziała, że jak tylko wróci zapyta Hetty, a jeśli ona nie będzie chciała rozmawiać, to poprosi Eryka by wyszukał wszystkich informacji na temat Daniela Wallance.
Wiedziała też, że Hetty nie lubi się prosić o pomoc, zwłaszcza osób, którym zaszkodziła. Stosunki na linii NCIS-Mossad nie były zbyt przyjemne po śmierci dyrektora David, zatem to był kolejny powód dla, którego ciężej było pewnie Hetty prosić o przysługę i wymianę informacji.

Kiedy dotarli do siedziby OSP dało się wyczuć ciężką atmosferę. G i jego zespół przywitali ją ciepło, Hetty również okazała radość z jej powrotu, lecz po chwili zniknęła w swoim gabinecie wraz z Danielem. Tarren potrzebowała pretekstu by tam do nich wejść i chyba wyczuł ją Callen bo dał jej znać by tam po prostu weszli.
 - To informacje, o które prosili mnie twoi przełożeni – oznajmiła formalnie Hetty i przekazała mu spora teczkę oraz przedmiot wyglądający jak pendrive.
 - Musiało cię to sporo kosztować, co? Zadzwonienie do mnie i poproszenie o pomoc – rzucił, zdając sobie sprawę z tego, że nie są już z Hetty sami.
 - Wiedziałam, że pomimo wszystko pomożesz – oznajmiła otwarcie.
 - Skąd ta pewność? – rzucił jej wyzywająco. Siedział wygodnie w fotelu i wpatrywał się w Hetty zimnym i stanowczym spojrzeniem. Jednocześnie wydawał się być nonszalancki w swoim zachowaniu.
 - Bo chociaż w przeszłości cię skrzywdziliśmy, to jednak jesteś dobrym człowiekiem. Nie chcesz by tamto zniszczyło ci życie. Nie chcesz być do nich podobny – oznajmiła spokojnie Hetty.
Daniel uśmiechnął się lekko i uniósł lewą brew do góry. Dopiero teraz do Tarren dotarło, że jest przystojnym mężczyzną i nieco przypomina agenta CIA, Adama Hunta. Nagle Tarren olśniło. Hunt mógłby być jego ojcem! Czy o to właśnie chodziło? Czyżby Daniel nie dał się zwerbować?
Daniel wskazał dokumenty i wstał.
 - To odbieram jako współpracę między agencjami – zaczął, po czym przeszedł na hebrajski – Ale zgłoszę się do ciebie odebrać matczyny dług – z tymi słowami opuścił pomieszczenie.
 - Hetty? – zapytała osłupiała Tarren. Udało jej się zrozumieć jego słowa.
 - Czasami człowiek błądzi w swoim życiu – to były jedyne wyjaśnienia jakie uzyskali od Hetty, która również wyszła ze swojego gabinetu, pozostawiając zaskoczonych i zdezorientowanych agentów samych.

***


Kiedy Tarren w końcu ułożyła się spać, czuła się wymęczona i miała głowę pełna mętliku. Jednocześnie czuła się bezpiecznie bowiem na kanapie w salonie spał G. A przynajmniej miała nadzieję, że śpi na kanapie a nie na podłodze. Zamknęła oczy. Chciała przestać myśleć. Po kolejnej dawce leków przeciwbólowych wiedziała, że to niedługo nastąpi. Ale zanim pozwoliła by otchłań snów pochłonęła ją zupełnie, obiecała sobie, że dowie się, co spotkało Daniela Wallance i jaki to miało związek z Hetty.              

1 komentarz:

  1. Moja droga Chandni, to nie może być one-shot :D Musi być dalszy ciąg, przecież nic nie wyjaśniłaś :D Poza tym wiesz, że uwielbiam LA na równi z DC i z radością witam każde opowiadanie w tym klimacie. A jest ich stanowczo za mało! Dlatego puść wodze fantazji (a raczej spuść Wena ze smyczy :D) i do dzieła :D

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...