** Chandni **
- Co robisz? – zapytał Tony, zaglądając Zivie przez ramię.
Agentka siedziała za swoim biurkiem w ich przestrzeni biurowej. Ekran monitora
miała wygaszony, bo nie chciała by ktoś wiedział czego w danej chwili
jednocześnie poszukuje – a raczej kogo.
- Piszę do koleżanki,
bo prosiła bym podała jej płeć dziecka - odpowiedziała obojętnym, opanowanym tonem,
tylko czekając na reakcję DiNozza.
- Jestem ojcem, dlaczego
ja nie wiem? - zapytał zaskoczony faktem, że Ziva nie powiedziała mu. Zapewne nie
uczyniła tego dlatego, że wciąż była na niego zła za to, że rano z nią nie pojechał
do lekarza. Na dodatek zapewne oberwie mu się od Gibbsa, ale na swoją obronę ma
tylko to, że powinni mieć dziś wolne. Niespodziewanie dwie godziny temu zostali
wezwani do pracy.
- Miło, że przypomniałeś
sobie o tym fakcie teraz - odparła zajadle i z perfidnym uśmieszkiem triumfu, wcisnęła
przycisk ‘wyślij’ na ekranie komórki.
- Zatem, kochanie,
co będziemy mieć? – dopytywał nieustępliwie. Miał nadzieję, że jakoś uda mu się
załagodzić sytuację. Nie miał zamiaru spać na kanapie. Wiedział, że czeka ich
seria ważnych decyzji i rozmów i tak po prawdzie zastanawiał się dlaczego nie
zrobili tego wcześniej, tylko zwlekali do ostatniej chwili.
- Dziecko - droczyła
się z nim, co sprawiało jej przyjemność. Nie dość, że tony miał kaca –
wprawdzie już praktycznie wyleczonego – ale i tak, trzymanie go w niepewności
było niewielką słodką zemstą.
- To ja wiem - nalegał,
niemal błagalnie. Ciekaw był ile tak będą się droczyć. Ale miał nadzieję, że
nie długo. Wystarczyło, że niepokoił go fakt, że zostali wezwani nagle.
- Chłopiec, panie DiNozzo.
Możesz pękać z dumy – oznajmiła w końcu. W tym samym momencie dostała wiadomość
sms.
- Mały DiZozzo - powiedział
dumnie, uśmiechając się w szerokim uśmiechu.
- Nie pozwolę byś nazwał
go Anthonym III - zaprotestowała stanowczo Ziva, jednocześnie zerkając na
komórkę i odczytując wiadomość. Tony spojrzał na wyświetlacz zaciekawiony i
lekko zazdrosny, lecz szybko się opanował widząc napis: „Gratulujemy wraz z mężem. Cieszymy się wraz z wami. Susan”. Kiedy
ta ciekawość została zaspokojona i uspokojona, zmarszczył brwi.
- Nie Eli - ostrzegł
Tony. Skoro Ziva nie chciała by mały miał po jego ojcu, to i po jej nie będzie
miał. Lecz po chwili niepewnie pojrzał na Zivę z lekkim przerażeniem - Nie chcesz
powiedzieć... Chyba nie Leroy!
- Jak już coś to
Jethro – odezwał się nagle Gibbs, który jak zwykle zmaterializował się z nikąd.
Mężczyzna jak zwykle miał ze sobą kubek kawy, a w drugiej ręce folder wypchany
papierami – McGee zaraz przyjdzie z MTAC’u – wyjaśnił zasiadając za biurkiem. Z
głuchym tąpnięciem rzucił teczkę na blat biurka, najwyraźniej niezadowolony z
tego, że zostali ściągnięci w wolny dzień i to na dodatek do starej, zimnej
sprawy, która śmierdziała na kilometr każdemu kto się do niej zabierał.
- Zapewne każde z
was słyszało o sprawie Wojskowego Bombiarza – zaczął Gibbs, gdy McGee pojawił
się w ich przestrzeni biurowej i od razu instalował coś na swoim komputerze.
- Sprawa sprzed piętnastu
lat – zaczął Tony, który stał na wprost głównej plazmy – Wysadził w powietrze
ośmiu wojskowych, w różnych odstępach czasowych i różnych stanach. Nigdy nie
zabijał w tym samym miesiącu ani w tym sam stanie. Zawsze inne, tak jak i
wybierał wojskowych różnych jednostek i różnych rangą.
- Na dodatek do
wojskowych zawsze byli dołączani cywile – dodała Ziva, która natknęła się na tę
sprawę już wcześniej.
- Zawsze są dwie
eksplozje – dołączył do nich Tim – Pierwsza testująca, a druga to ta właściwa.
Podczas testującej zawsze zostawiał przy jednej z ofiar telefon. Mogli wykonać
jeden telefon, ale na wybrany przez Bombiarza numer z ich listy numerów jakie
każdy z nich posiadał w komórce. Gdyby udało im się wybrać właściwy, udało by
im się rozbroić bombę, która była przymocowana do jednej z osób. Kiedy nie
udało im się wybrać następowała eksplozja, która jednakże nie zabijała nikogo.
Druga, ta właściwa, następowała dziesięć minut później.
- Ale Bombiarz nie
był aktywny od ponad dekady – zauważyła Ziva.
- dokładnie – warknął
Gibbs i skinął na Mcgee, który kliknął i na ich plazmie pojawiły się zdjęcia –
W nocy doszło do eksplozji na przedmieściach miasta. Wojskowy plus dwoje cywili,
a przynajmniej tak myśleliśmy – tłumaczył niezadowolony Gibbs.
- Ofiarami był sierżant
Gregory Davis, informatyk rządowy Chris Postman oraz nasza znajoma psycholog
Samantha Ryan – oznajmił McGee.
- Sekretarz dostał
od Bombiarza informację w zaszyfrowanym pliku. Abby i Ash już się tym zajmują.
Tim, pójdziesz im pomóc. Tony, Ziva – Gibbs przydzielał im zadania – My dołączymy
do reszty zespołu Cartera – z tymi słowami spojrzał na górny mostek i zobaczył
dyrektora z posępną miną stojącego i czekającego najwyraźniej na niego. Zatem
ruszył pędem po schodach, na których spotkał Charlisle. McGee popędził łamać supermocny
i tajny szyfr, a Tony i Ziva zbierali potrzebna rzeczy by przenieść się piętro
niżej do przestrzeni biurowej zespołu Cartera. Oboje mieli złe przeczucia co do
tej sprawy. Musieli sprawdzić pozostałych cywili, którzy zginęli. Czy byli
przypadkowi? Czy mieli jakieś znaczenie? Dlaczego teraz wrócił? Gdzie się
podziewał tyle lat? Czy przypadkiem nie mają do czynienia z naśladowcą? Kolejny szaleniec, pomyślała gorzko Ziva,
jakbyśmy mieli ich za mało ostatnimi
czasy!
Nerwowo włączyła monitor by wyłączyć komputer, gdy na
stronie wyszukiwarki pojawił się wynik, którego szukała. Weszła na stronę i od
razu zobaczyła zdjęcie młodego, promiennie uśmiechniętego mężczyzny. Wyglądał
nieco inaczej niż na zdjęciu ślubnym, ale Ziva wiedziała, że to przez doświadczenia
jakie życie na niego zesłało. Wiedziała jednak, że nie ma teraz na to czasu,
dlatego zamknęła szybko stronę. Przecież po zakończeniu sprawy będzie mogła
zapytać Ianto o jego znajomego, który ostatnio uratował zarówno jemu jak i jej
życie. Co do tego nie miała wątpliwości, tylko nie wiedziała jeszcze w jaki
konkretnie sposób, ponieważ jeśli miała być szczera, koleś nie wyglądał groźnie.
Nawet wtedy, gdy widziała go idącego do windy w towarzystwie drugiego mężczyzny,
wydawał się nie stanowić zagrożenia. Ale najwyraźniej pozory mogły mylić. Ale
teraz musiała pozostawić wszelkie prywatne sprawy na bocznym torze, by zająć
się tą sprawą. Miał a tylko nadzieję, że tym razem ten psychol nie obierze
sobie żadnego z nich za swój nowy cel.
Chandni, kocham cię :D Zabiłaś Ryan i jestem tym zachwycona :D Sprawa też wygląda na ciekawą i niebezpieczną w dodatku, więc emocji na pewno nie zabraknie. No i w tym wszystkim ciąża Zivy, Ianto vel Shardiff (a może odwrotnie) i niezadowolony Gibbs... Ciekawe dlaczego taki niezadowolony. Przecież on kocha swoją pracę :D
OdpowiedzUsuńhaha Chandni i ja Cię kocham za tą Ryan :D Ziva coraz bardziej się wkręca w tą sprawę, a mnie jara cieżarna Ziva :D I Tony który ma przypał :D
OdpowiedzUsuń- co będziemy mieć ?
- dziecko
Tekst roku ;D