Ah, 'NTK' - 'Need to know', IA - Internal Affairs czyli Wewnętrzni i DoD - Departament Obrony.
** Chandni **
Ziva otworzyła
oczy, kiedy dotarło do niej, że wciąż żyje. Wtedy też dotarł do niej krzyk Tony’ego.
Zobaczyła jak jest zatrzymywany przez saperów, którzy podeszli do nich. Czuła
ogromną ulgę, gdy rozwiązano ją i zaczęto wyprowadzać z hangaru, podczas gdy
Susan czekała na rozbrojenie bomby. Kiedy już wyszła, została odeskortowana do
pobliskiego ambulansu, gdzie czekali sanitariusze by ja zbadać i zdenerwowany
Tony. Nim pozwoliła sanitariuszom zbadać siebie, pozwoliła Tony’emu wziąć ja w ramiona i mocno przytulić. Czuła łzy radości i ulgi spływające po jej policzkach.
- Już wszystko
dobrze, kochanie – szeptał, zapewniając ją Tony. Kiedy w końcu pozwolili by
lekarze się nią zajęli, musiała odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań: gdzie
została uderzona, czy dobrze się czuje, jak dziecko?
Na szczęście miała tylko kilka zadrapań i siniaków.
Rozcięta warga sama miała się zrosnąć, została tylko przemyta. Lekarz zalecił
odpoczynek i jeśli tylko źle się poczuje ma od razu przyjeżdżać do szpitala.
Tony wziął ją pod rękę i zaprowadził do ich samochodu, gdzie czekał już Gibbs i
McGee.
- Jak się czujesz?
– zapytał Gibbs, przytulając i całując ją w czoło.
- Żyjemy – zaśmiała
się nerwowo – Jak nas znaleźliście? – zapytała zaciekawiona – Pewnie Alex wam doniósł.
Musiałam Gibbs – zaznaczyła ostro. Wiedziała, że zostanie pouczona i pewnie
teraz to już ją w teren nie puszczą.
- Ziva, Alex
miał wypadek – przekazał jej Gibbs szorstkim tonem. Ziva musiała się
przytrzymać Tony’ego, gdy dotarła do niej ta wiadomość.
- Martin chciał
pozbyć się was by nie wyszło na jaw powiązanie z nim. Tylko wasza dwójka
widziała go w tym domu – poinformował Mcgee.
Kiedy się przyjrzała im, widziała zmęczenie malujące się
na ich twarzach.
- Wicedyrektor działu
szkoleniowego FBI, Syriusz Whitening, poinformował nas gdzie jesteście. Alex jeszcze
przed wypadkiem zadzwonił do Cartera i powiedział mu o Martinie - wyjaśnił spokojnie
Gibbs, chociaż Ziva wiedziała, że kotłują się w nich wszystkich emocje. Ziva
pragnęła wrócić do domu, wziąć ciepły prysznic, zjeść cos dobrego i wtulona w
Tony’ego pójść spać. Ale wiedziała najpierw, że musi napisać raport. Chciał też
wiedzieć czy złapali Martina i jego ludzi oraz co z ojczymem, który
niewątpliwie był Wojskowym Bombiarzem sprzed piętnastu lat. Chciała też
wiedzieć kto widział nagranie, które było transmitowane i w jakim stanie jest
Alex. A przede wszystkim…
Ziva zaczęła się rozglądać za koleżanką, ale nigdzie
nie mogła jej dostrzec. FBI i NCIS zabezpieczyli teren, a karetki już
odjechały. Powoli i pozostali agenci wracali do swoich siedzib, ale nigdzie nie
dostrzegła Susan.
- Kogo szukasz?
– zapytał Mcgee, widząc jej determinacje.
- Susan –
odparła.
- Widziałem jak
rozmawiają z nią sanitariusze a potem zabrał ją jakiś blondyn – odparł McGee.
- My też
powinniśmy już jechać stąd – zaproponował Gibbs, na co wszyscy tylko
przytaknęli głowami.
***
Ziva siedziała za swoim biurkiem w ich przestrzeni
biurowej z kubkiem dobrej, gorącej herbaty. Przed chwilą została wyściskana
przez dwie szalone laborantki. Ianto, Carter i Samatha również przyszli na
chwilę by powiedzieć jak bardzo cieszą się z jej powrotu. Sam i Carlisle szybko
ulotnili się by pojechać do Alexa do Bethesdy. Jego stan ponoć był krytyczny.
Ziva miała nadzieję, że jednak kolega wyjdzie z tego i miała w planach
odwiedzenie go jutro w szpitalu. Ianto natomiast miał spotkanie z
wicedyrektorem Whiteningiem.
- Coś
niedobrego się tam dzieje – usłyszała od Tima.
- To znaczy? –
dopytywała Ziva.
- Wicedyrektor
Whitening pracuje w dziale szkoleniowym ale i jednocześnie nadzoruje jakiś
tajny rządowy projekt. Jak zwykle ‘NTK’ – rzucił sarkastycznie Tony, który
siedział za swoim biurkiem.
- Wewnętrzni
sprawdzają ich. Nie podoba im się to jak pracują i w jaki sposób wykonują
zadania – wyjaśnił McGee – Fornell nawet nie jest zadowolony z tego. Mówi, ze
nie jest fanem Whiteninga, ale koleś solidnie wykonuje swoje obowiązki i
agencja nie miała nic, aż do teraz.
- Jest tam taka
babka wścibska, wredna i perfidna – zaczął Tony, a na jego twarzy malowała się odraza
– Mówią, że niezła laska ale… Uczepiła się jak rzep psiej dupy. Usilnie chce
czegoś się doszukać. Ponoć jest jak Terminator. I koniecznie chce poznać tożsamości
hakerów Icarusa i wszystkich współpracujących z tym projektem.
- Icarus? – zdziwiła
się Ziva.
- To właśnie ‘NTK’
– wyjaśnił Tim, który również nie pochlebiał poczynań Pani Terminator, jak ja z
Tony’m nazwali – Ponoć Terminator ma poparcie DoD też. Fornellowi to się nie
podoba i nie tylko jemu. Chyba urządzają jakieś polowanie na czarownice.
- Co to ma
wspólnego z tą sprawą? – zapytała zaciekawiona David. Jednocześnie czuła
niepokój. Nie podobało jej się to, co opowiadali Tim i Tony, chociaż nie
powinien obchodzić ją los jakiejś tajnej jednostki rządowej. Ale sami
przechodzili przez podejrzenia IA i DoD, więc machinalnie współczuła.
- Wszystko –
odparł Gibbs, który pojawił się w ich przestrzeni.
- Oglądaliśmy
transmisję – zaczął Tony – Susan wspominała ci o Syriuszu.
Dopiero teraz Ziva uświadomiła sobie, że faktycznie
była mowa o przyjacielu męża Susan, który miał na imię Syriusz i pracował dla
FBI, ale wtedy Ziva nie połączyła tych wątków.
- Terminator
nie podoba się, że Icarus samodzielnie wybiera sprawy, którymi się zajmuje i
pomaga różnym agencjom, a nie ma narzucanych odgórnie misji – dopowiadał Tim.
- Susan Carter
jest żoną Nathana Cartera – oznajmił Tony.
- To wiem –
wtrąciła Ziva.
- Doktor Carter
pracuje dla Icarusa – wyjaśnił znacząco Gibbs.
Ziva podświadomie zadrżała. Wszystko zaczynało układać
się w jedną całość, ale do tego dochodziła pewna obawa – kobieca obawa.
Problemy, z którymi mogą sobie nie poradzić…
- Terminator będzie
chciała cię przesłuchać. To samo chce zrobić z resztą naszego zespołu i
Cartera.
- Ale jak nas
odnaleźliście? – to pytanie nie dawało spokoju Zivie. Skoro Alex był w
krytycznym stanie. Czy wcześniej dopadli Martina i jego dresiarzy? Czy któryś z
nich podał ich lokalizację?
- Martin i jego
ludzie nie sypnęli gdzie was umieścili – warknął zły Tony. Ziva wiedziała, że
ma ochotę przyłożyć temu kolesiowi. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
- Patrixon
zmarł na zawał, gdy wtargnęliśmy do domu. Znaleźliśmy auto, którym Marin
staranował sedana Alex’a oraz furgon i dresiarzy – opowiadał Tim.
- Martin i jego
ludzie bekną za zabicie trójki ludzi oraz porwanie agentki federalnej i osoby
cywilnej – rzucił Gibbs znad monitora.
- Ludzie
Icarusa oraz osoby współpracujące noszą zegarki sportowe G-shock. Różne wersje.
W nich w instalowany jest nadajnik GPS – wyjaśnił McGee – Genialne cudeńka.
- Kto widział…
nagranie? – zapytała nagle.
- Nasz i
Cartera zespół oraz Dyrektor i SecNav. Nie wiem nic o ludziach z Icarusa, ale
zapewne również. Ich człowiek pomaga postawić nasz system – odparł Gibbs spoglądając
na McGee.
- Ci hakerzy z
Icarusa są rewelacyjni – Ziva ewidentnie usłyszała podniecenie w głosie Tima –
Eddie, Modo i Widmo to legendy w tym zawodzie. Nikt nie zna ich tożsamości. Są
mistrzami. Ktoś próbował się kiedyś zmierzyć i dostać do komputera Modo. To jak
próba dostania się do Fort Knox. Ma tyle zabezpieczeń, a kiedy myślisz, że już ci
się udało to jesteś w błędzie, bo twój komputer zostaje zarażony wirusem i
spenetrowany przez przeciwnika – opowiadał podjadany McGee – Wiem, że Eddie do
niedawna pracował dla Interpolu. Modo ponoć współpracował z brytyjskim
wywiadem, ale nie wiem ile w tym prawdy. Natomiast Widmo od lat jest związany z
FBI. Ta trójka razem… wow…
- Się podjadałeś
McJaraczu – zadrwił Tony.
- Jak
skończyliście to uciekajcie do domów – polecił nagle Gibbs – Nie wiadomo kiedy
nas wezwą na przesłuchania.
***
Kiedy dojechali do jej mieszkania od razu poszła pod
prysznic. W między czasie Tony miał przygotować naleśniki na słodko. Ziva
potrzebowała podnieść sobie poziom cukru po takich przeżyciach. Kiedy wróciła
do salonu, wykapana, odświeżona i ubrana w pidżamę i otulona w ulubiony
szlafrok, poczuła się lepiej a przede wszystkim bezpiecznie. Tony przygotował
jej naleśniki z bananami i polewą truskawkową oraz z czekoladą i polewą
pomarańczową. Do tego sok żurawinowy. Ziva usiadła na kanapie i wzięła talerz
pełny jedzenia.
- Strasznie się
bałam – powiedziała, bawiąc się widelcem. Wzięła jeden kęs i powoli, delektując
się, jadła.
- Ja też… my,
wszyscy też – zapewnił ja Tony, który usiadł na przeciwległym końcu kanapy.
- Rozmowa z
Susan dała mi wiele do myślenia – przyznała spoglądając niepewnie na Tony’ego.
- Sprzedajmy
nasze mieszkania i po prostu kupmy dom – zaproponował Tony – tak będzie
łatwiej. Nie będziemy decydować u którego zamieszkać. Poza tym nasze
apartamenty raczej nie są przystosowane dla rodziny dzietnej – zaśmiał się
lekko.
- Masz racje –
przyznała zgodnie – A praca?
- Najpierw
jedno weźmie urlop a potem drugie. Jeśli się zgodzisz, ojciec na pewno pomoże.
Zrekompensuje się za to, że nie był dla mnie idealnym ojcem – zapewnił Tony
masując jej nogi – Zobaczymy, co zaproponuje Dyrektor i gdzie cie przydzieli,
lub mnie – dodał szybko.
- Nie chce
odchodzić z zespołu… - westchnęła Ziva. Gdyby tylko była możliwość pozostania w
zespole Gibbsa… Ale wiedziała, że takiej opcji nie było, nawet jeśli by bardzo
się starali. A poza tym mieli nie normowany czas pracy, co musiało się dla
jednego z nich zmienić.
- Słyszałem, że
Whitening i jego dział szkoleniowy wspiera rodziny agentów – zaczął niepewnie
Tony – Nie mówię, że masz zaraz przejść do FBI, ale może u nas też jest dobrze
w dziale szkoleniowym?
- Zobaczymy –
zepchnęła ten temat na boczny tor Ziva. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Może
za jakiś czas, a poza tym to decyzja bardziej należała do ich Dyrektora, niż do
niej samej.
- Nie
zazdroszczę im – wyznał Tony – Widziałem twoja i Ianto reakcje kiedy wspomniała
Jugodina. Mi tylko kiedyś obiło się jego nazwisko o uszy.
- Dobrze, że
gryzie ziemię bo z Ianto byśmy zrobili z nim co trzeba – zaznaczyła bojowo, odkładając
pusty talerz i biorąc szklankę z sokiem.
- Tim gadał z tym Eddiem całym… koleś był wściekły i
pełen niepokoju o Susan. Powiedział też, że będzie zdruzgotana, gdy wróci i
dowie się o śmierci ich przyjaciela. Ponoć doszło w Sudanie do niezłej rozróby,
gdzie zginęło kilku wojskowych i agentów, w tym wysłannik Watykanu –
opowiedział Tony, zmęczonym głosem.
- Wysłannik Watykanu?
– zdziwiła się Ziva. Co jakiś wysłannik kościoła katolickiego robił w Sudanie?
- Mnie nie
pytaj. Koleś nie wchodził w szczegóły ale informacja nawet w wiadomościach była
– odparł Tony – A wracając… Na jaki kolor chcesz pokój?
- Mogę
odpocząć? – zapytała Ziva ziewając – Najpierw kupimy dom a nasze sprzedamy.
Potem pomyślimy nad urządzeniem domu.
- Wszystko po
kolei – zgodził się Tony, przybliżając się i ją przytulając – Myślałem, że cię
tam stracę – szepnął, całując jej czoło.
- Bałam się, że
już cię nie zobaczę… że nie urodzę naszego dziecka… - przyznała drżącym głosem
Ziva – Gdyby nie Susan… gdybym była sama… nie wiem czy dałabym radę –
westchnęła ciężko.
- Poradzimy
sobie – zapewnił ja Tony. A ona tak bardzo chciała wierzyć w jego słowa.
- Kocham cię i
nie żałuję – wyznała ponownie Ziva. Rzadko wyznawali sobie miłość. Ale w tej
chwili kobieta miała przemożną potrzebę powiedzenia tego na głos.
- Ja ciebie też
kocham i nasze maleństwo – zapewnił i przytulił jeszcze mocniej.
Oboje nawet nie chcieli myśleć, co by było, gdyby
Icarus znów nie interweniował w ich sprawie. Ci ludzie byli bardzo dobrze
poinformowani oraz zorganizowani i Ziva wolała by IA wraz z Dod nie mieszali
się i zostawili ich w spokoju. Ale cieszyła się z tego, że jak na razie jej i
Tony’ego relacje zaczynały się chwilowo poprawiać i miała nadzieję, że tak
pozostanie. Wiedziała, że rozmowa o uczuciach była dla nich niekomfortowa, ale
Susan przekonała ją do tego, że warto.
***
Rankiem obudził ja telefon. Poczuła jak Tony obraca
się na łóżku i odbiera natrętny telefon.
- DiNozzo –
usłyszała jak rzuca zaspanym głosem – Kiedy? – poczuła jak Tony podrywa się i
siada gwałtownie na łóżku – Wyrazy współczucia Sam. Alex był świetnym agentem –
na te słowa Ziva zerwała się i przerażona spojrzała na DiNozzo, który zakończył
rozmowę.
- Alex? –
zapytała niepewnie.
- Przykro mi…
zmarł godzinę temu – oznajmił Tony przytulając ją – pamiętaj, że to nie twoja
wina – zaznaczył szybko.
- Jak to nie
moja? – obruszyła się David, odrywając się od ukochanego – Ja go namówiłam na
pojechanie do tego szaleńca…
- Ale nie
mogłaś przewidzieć, co się stanie – przerwał jej stanowczo Tony – Alex zginął
na służbie i nie z twojej winy – zapewnił ja stanowczo.
Ubrali się i zjedli śniadanie w dziwnej ciszy. Oboje
nie byli w nastrojach do rozmowy. Ziva chwyciła za swoją komórkę. Wczoraj nie
zadzwoniła i nie dowiedziała się, co u Susan, zatem postanowiła uczynić to
teraz. Wiedziała, że będzie mogła pogadać z nią o Alexie i Susan na pewno ją
zrozumie. Niestety, nie spodziewała się usłyszeć kolejnych złych wieści.
- Susan, co się
dzieje? Płaczesz? – zapytała, gdy tylko usłyszała zapłakany głos drugiej
kobiety.
- W-wyjechał –
wydukała łkając.
- Jak…? Kto…?
Nathan cię zostawił?! – nie potrafiła uwierzyć Ziva w to, co słyszała w tej
chwili.
- Zostawił list
i wyjechał, kiedy spałam… – wyjaśniła krótko.
Ziva spojrzała
na Tony’ego, który tylko chwycił kluczyki od samochodu.
- Napisz mi sms’em
adres, przyjedziemy – z tymi słowami rozłączyła się i spojrzała na DiNozzo. Nie
tak to wszystko miało wyglądać…
Alex zmarł, cholera :( Ale podoba mi się strasznie jak Tony i Ziva sobie pogadali ! :) Ta zmęczona, a on o kolor ścian już pyta :D Jestem ciekawa dlaczego Nathan zostawił Susan..
OdpowiedzUsuńUśmierciłaś Alexa... No, ale można się było spodziewać... Dobrze, że Ziva nie udaje twardszej niż jest. Każdy czasami potrzebuje pomocy i wsparcia kogoś bliskiego. I do Tony'ego w końcu dotarło :D Bardzo mi się podobało jak sobie miłośc wyznawali. Tak zwyczajnie, po prostu... Super odcinek :D
OdpowiedzUsuńI zaraz Podjudzaczu :D Pewnie, że robię tak samo, bo inaczej byłoby nudno :D Dlatego wszystko rozumiem :D