środa, 17 kwietnia 2013

Tiva cz. 3

A/N: Mam nadzieję, że siedzicie. Respiratory będą potrzebne, ale jeszcze nie zabijajcie nikogo :P Wielkie dzięki dla mojej Yarrow za burzę mózgów i podesłanie kilka pomysłów. Było ciężko z ruszeniem ale oto jest. Tak, jestem wredna - ale cóż :D Uwielbiacie, gdy taka jestem :P Trzymajcie się mocno!

** Chandni **



Nieznane miejsce



Kiedy otworzyła oczy jej sytuacja nie zmieniła się. Tak bardzo łudziła się, że jednak gdy zamknie na chwilę powieki i mocno się skoncentruje to obudzi się z tego koszmaru. Niestety rzeczywistość nie była tak łaskawa. Dalej znajdowała się w dużym, opuszczonym hangarze, gdzieś zapewne na obrzeżach miasta. Siedziała na drewnianym, niewygodnym, starym i skrzypiącym krześle, do którego była przywiązana. Na policzku Zivy widniał czerwony ślad po uderzeniu. Miała również rozciętą wargę. Jej ubranie było brudne i gdzieniegdzie poszarpane.  Maluszek w jej brzuchu niespokojnie się wiercił czując jej podenerwowanie.


Jednak Ziva w tej całej chorej sytuacji nie była sama. Nie wiedziała czy ma się cieszyć czy płakać, bo tak na prawdę to ona wciągnęła Susan w tę kaszanę. Kobieta siedziała na wprost Zivy, również na starym krześle i również była do niego przywiązana. Z tą jedną mała różnicą - miała przyczepioną do ciała bombę, której licznik wskazywał pięć minut do eksplozji. Tylko pięć minut a one są tu już niespełna godzinę. A z ich lewej strony stała niczym zaczarowana kamera, która nadawała online obraz.
- Nasi faceci nie będą z nas dumni - zakpiła Susan, rozglądając się.
- Wybacz, że cię w to wciągnęłam - powiedziała Ziva przepraszająco.
- Obie siedzimy w tym po uszy, a poza tym to ja wyciągnęłam cie na ten głupi spacer - zażartowała nerwowo Susan - Nie sądziłam, że tak to wszystko się skończy - dodała smętnie. Jej ugięte w kolanach nogi nerwowo podskakiwały. Nie zwracała uwagi na sznury okalające jej kostki.
- Szlag! - wrzasnęła wnerwiona Ziva - Ja chce urodzić to dziecko! - krzyknęła i spojrzała prosto w stronę kamery - Proszę - szepnęła łamiącym się głosem, a po jej policzkach spływały łzy.
Kiedy przeniosła wzrok na Susan widziała, ze i ona ledwo się trzyma.
- Oni sobie nie poradzą bez nas - jęknęła, przygryzając wargi. W dłoni trzymała mocno ściśniętą obrączkę. Czuła, że i ją zaczynają emocje dławić.
- Są silni - Ziva próbowała przekonać koleżankę, a jednocześnie samą siebie. jednak wiedziała doskonale, że ich śmierć będzie druzgocząca dla obu mężczyzn. Bała się, że mogą tego nie przeżyć. Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli Tony’ego ciało przeżyje to jego dusza będzie martwa. Ale wiedziała jednocześnie, że będzie wciąż żył, czego nie mogła być pewna przy mężu Susan. Po tym, co kobieta jej opowiedziała, co przeżyli razem, co Nathan przeżył... Ziva wątpiła by... z obu niewiele zostanie... Puste ciała.
Ta myśl ją przerażała.
Spojrzała na wyświetlacz. Niespełna dwie minuty.
Jako oficer Mossadu przyjęłaby twardo i chłodno taką sytuację. Ale nie jako agentka NCIS i na dodatek przyszła matka.
- Ziva - jęknęła przerażona Susan.
Gdyby tylko obie mogły się teraz przytulić. Jednocześnie obie spojrzały na kamerę i powiedziały do swoich mężczyzn:
- Kocham cię - po tych słowach zamknęły oczy, a chwilę później nastąpiła eksplozja.     



Siedziba NCIS, Navy Yard - 3 godzin wcześniej


Im głębiej wchodzili w tę sprawę, tym coraz mniej podobało im się to co odkrywali, a raczej czego nie odkrywali. Po bliższemu przyjrzeniu się ofiarom znaleźli w końcu upragniony mianownik. Wojskowe, tajne eksperymenty medyczne, podczas których chciano wyszkolić super żołnierzy do walki z terroryzmem. Ci ludzie poddawani byli jednym słowem praniu mózgu, który tak na prawdę służył stworzeniu elitarnych zabojców-maszyny, którzy nigdy nie mieli prawa podważyć decyzji przełożonych. Agenci znali doskonale takiego typu programy. Ianto sam był częścią podobnego eksperymentu, ale na szczęście teraz pracował dla nich. Jednak Ziva doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to właśnie Ianto powinien najlepiej rozumieć tego szaleńca.
- I rozumiem - powiedział Barrowman, gdy siedzieli i dyskutowali na temat sprawy - Dokładnie postąpiłbym tak samo. Chce rozgłosu i by jego oprawcy cierpieli to właśnie to otrzymuje.
- Tu chodzi o coś więcej - wtrącił Gibbs. Ziva wiedziała, że obaj z Carterem chłodno analizują każdą możliwość i ewentualność, ale nie było mowy o przypadku. Myśląc o sprawie nagle jej myśli wybiegły do czegoś innego. Charlisle Carter i Nathan Carter - czy tych dwóch łączyło pokrewieństwo czy tylko była to zbieżność nazwisk. Ziva potrząsnęła głową, nie czas na to. Teraz mieli szaleńca na wolności. Dogrzebali się do danych personelu, który brał udział w tym eksperymencie i wszystkie główne osoby już nie żyły. Zatem pozostawało pytanie czy nastąpią kolejne zamachy i na kogo? Trzech największych speców, czyli Tim, Abby i Ash, próbowało od kilku godzin odkodować wiadomość, którą dostał Sekretarz.
Nagle z zamyślenia ich wszystkich wyrwał telefon. Gibbs wyciągnął komórkę i odebrał.
- Gibbs, Gibbs, Gibbs - dotarł do nich wszystkich podekscytowany głos Abby - Udało się!
David ucieszyła się. Możliwe, że po trzech godzinach mieli w końcu przełom w śledztwie.
- Chyba jednak nie - zaalarmował ich Alex, wskazując na plazmę. Na wszystkich ekranach obraz zaczął mrugać, szwankować, jakieś dziwne cyfry i literki po monitorach zaczęły przemykać.
- Zawirusował cały system! - usłyszeli krzyk Abby. Tony szybko podszedł, wziął od Gibbsa komórkę i włączył na tryb głośno mówiący.
- Mów Abby! - polecił zdenerwowany Gibbs, a wszyscy w przestrzeni biurowej nastawili uszu.
- Zawirusował cały budynek. Odciął nas od wszystkiego. Trochę potrwa zanim usuniemy wirusa i postawimy od nowa system - tłumaczyła zdenerwowana Abby.
- Szlag by to - warknął Carter.
Ziva coraz mniej rozumiała. Dlaczego atakował budynek NCIS? Może tu chodziło o jakiegoś agenta, który prowadził przed laty tą sprawę?
- Kto prowadził sprawę Bombiarza? - odezwała się Ziva.
- Marcus Ferguson i Scott Damien - przeczytała Samantha - Jeden przeszedł na emeryturę i przeprowadził się na Alaskę, a drugi zostawił NCIS i teraz pracuje w prywatnej firmie ochroniarskiej.
- Musimy się jakoś z nimi skontaktować tylko jak, jak system padł? - zapytał Tony. Wcale, a wcale nie podobała mu się ta sprawa.
- Mam wydrukowany adres, gdzie pracuje Damien, można do niego pojechać - zaproponowała Samantha.
- Sam, bierz DiNozzo ze sobą i jedzcie. My idziemy na rozmowę z Dyrektorem i sekretarzem. Ianto, zapytaj czy twoi starzy znajomi nie mogą nam pomóc jakoś - Carter rozporządzał zadania.
- Ziva idź na lunch z Alexem - rozkazał Gibbs - Zakup też dla nas jedzenie i kawę - dodał, a widząc protestujący gest od Zivy, uciszył ja srogim spojrzeniem nie znoszącym sprzeciwu.


Wszyscy rozbiegli się w swoje wyznaczone strony. Ziva spojrzała na Alexa, który bezbronnie wzruszył ramionami. Miał nadzieję, że nie będzie wyżywać się na nim, za to, ze została przydzielona do takiego zadania. Zivie nie podobało się to, że Gibbs oddelegował ją na lunch i zaopatrzenie ich w jedzenie. Ziva wzięła ponownie do ręki teczkę z wydrukowanymi informacjami. Przewróciła kilka kartek i znalazła listę żołnierzy, którzy brali udział w eksperymentach. Teraz tylko potrzebowała dostępu do Internetu i sprawdzić ilu z nich żyło i gdzie przebywało. Złożyła kartkę i włożyła do kieszeni płaszcza.
- Czas na lunch - rzuciła w stronę kolegi i oboje ruszyli w stronę windy.

***

Czterech. Tylu im pozostało, gdy sprawdzili wszystkich z listy. Większość z żołnierzy nie zyła lub była w kiepskim stanie przetrzymywana w zamkniętych zakładach czy to psychiatrycznych czy też karnych. Zatem pozostało im tylko czterech do sprawdzenia. Ziva odhaczała kolejnych, którzy według niej nie pasowali do schematu.
- Dawidson jest za stary. Miałby z siedemdziesiąt parę lat. A Crooproft ma Parkinsona daleko posuniętego - czytał informacje Alex. Oboje zabukowali się w kawiarence internetowej niedaleko ich ulubionej knajpki, gdzie wszyscy agenci z Navy Yardu się zaopatrywali w jedzenie.
- Czyli Patrixon i Sparkney - westchnęła Ziva.
- Patrixon uległ wypadkowi dziesięć lat temu i jest sparaliżowany - przeczytał Kallen - Mieszka cztery przecznice stąd.
- A Sparkney? - dopytywała zrezygnowana. Nagle jej komórka zasygnalizowała przybycie wiadomości.
“Jestem w Stanton Park, jeśli masz ochotę na kawę i pogawędkę. Susan”
Ziva uśmiechnęła się. Jej nowa znajoma była nadal w mieście i proponowała jej spotkanie. I to całkiem niedaleko mieszkania Patrixona.
- Sparkney wyjechał do Indii i wstąpił do zakonu buddystów - oznajmił Kallen.
- Jest mnichem? - zdziwiła sie Ziva. Przez chwile wpatrywała sie raz na adres Patrixona a raz na swoja komórkę.
- Słuchaj, koleżanka chce sie spotkać. Dobrze mi zrobi pogadanie z kimś w przerwie a jednocześnie możemy zahaczyć i sprawdzić Patrixona, bo mieszka niedaleko parku, gdzie mam sie z koleżanka spotkać - zaproponowała.
- Gibbs nie będzie... - zaczął lecz Ziva go uciszyła.
- To nasz jedyny ślad. Tylko pojedziemy porozmawiać, nic więcej - zaznaczyła ostro i stanowczo. Kiedy Alex skinął głową, wysłała wiadomość Susan, że się zgadza i będzie za godzinę.

***

Kiedy podjechali pod budynek, poczuła jak maluszek niesfornie kręci jej się w brzuchu, dlatego położyła na nim dłoń i pogładziła.
- Wszystko w porządku, brzdącu - zapewniła go - Upierdliwiec jak jego ojciec - sarknęła, uśmiechając się i kręcąc głowa. Kiedy wysiedli i podeszli do drzwi, nie zdążyli zapukać, gdy się otworzyły i w drzwiach stanął mężczyzna około czterdziestu lat.
- Martin? - zdziwił się Alex. Ziva również poznała Martina, jednego z ich analityków.
- Eh, tak... no... zaprosiłbym was do środka, ale właśnie mojemu ojczymowi pogorszyło się i czekamy na karetkę... e, no... - tłumaczył się nerwowo i zaglądał raz na drogę, a raz do środka jakby nasłuchując - Pewnie zaraz tu będą.
- Przyjdziemy innym razem - rzucił Alex i cofnęli się z Zivą.
Kiedy wsiedli do samochodu wymienili tylko znaczące spojrzenia.
- Nie wydawał ci się jakiś podejrzany? - zapytał nagle Alex.
- Podrzuć mnie do parku. Sam wracaj po resztę i przyjedźcie tu to sprawdzić, bo mam złe przeczucia. Martin jest pasierbem Patrixona? - Ziva próbowała ogarnąć sytuacje. Zachowanie Martina zdradzało, że coś było nie tak i nie chodziło tu o pogarszający się stan zdrowia ojczyma.
- Jesteśmy w kontakcie, tylko nie rób niczego głupiego - poprosił ja Alex, gdy zatrzymał wóz przy parku.
- Hej, idę tylko na spotkanie z koleżanką, co może się złego stać? - zapytała niewinnie Ziva. Nie miała zamiaru sama pchać się do domu podejrzanego. Wolała poczekać na resztę zespołu. A poza tym była umówiona. Zatem posłała łagodny uśmiech Alexowi i wyskoczyła z samochodu, bo już widziała zbliżającą się w ich kierunku Susan. Alex machnął dłonią i odjechał, podczas gdy Susan podbiegła do Zivy.
- Hej - przywitała się.
- Hej, biegasz w taka pogodę? - zapytała Ziva widząc sportowy ubiór, w jakim była kobieta.
- Gdybyś musiała siedzieć pięć godzin na nudnej konferencji to też byś potem poszła pobiegać - zaśmiała się Susan. Ziva dostrzegła mężczyznę czającego się w pięciometrowej odległości za Susan.
- Ochrona - uśmiechnęła się Susan, próbując złapać oddech - Świetnie, że dałaś się wyciągnąć na spacer do parku. Pewnie macie pełne ręce roboty.
- O, tak - westchnęła Ziva. Obie panie nie zauważyły Wana, który nagle pojawił sie na ulicy i zatrzymał tuz przed nimi.
- Susan! - krzyknął ostrzegawczo mężczyzna i wyciągnął broń. Drzwi Wana otworzyły się i dwóch zamaskowanych ludzi wciągnęło kobiety do środka, po czym z piskiem ruszyli nie zamknąwszy drzwi, z powodu kul wystrzeliwanych przez ochroniarza Susan.      

3 komentarze:

  1. Chandni ja uwielbiam, gdy jesteś ZUA KOBIETA i w dodatku wredna. Ale nie zabijaj mi tutaj Zivy! I to w takim momencie! I jeszcze Susan. Chcesz, żeby reszta zespołu zeszła na zawał?? Zwłaszcza Gibbs. A co ma teraz zrobić biedny Tony?? No co?? Przecież on bez Zivy nie da sobie rady... Niedobra Ty. Pisz dalej, szybciutko... Teraz już nie masz wyjścia, musisz wszystko wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, zapomniałam dodać. Świetny wygląd bloga, samych przystojniaków dałaś... Mniam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie no nikogo nie zabijesz...tylko mi Zivę i jej maluszka, vel Tony malutki, diabełek taki jak jego tata..no weź, nie rób mnie tego bo się z dywanu rzucę na podłogę i mogę nie przeżyć :< :D
    Czekam co dalej, wkręciłam się na maksa !
    A w dodatku te zdjęcie na samej górze nowe *.*

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...