niedziela, 7 kwietnia 2013

Tiva cz.1


A/N: Na Waszą prośbę bardziej Tivowy odcinek. Znaczy... połączenie wszystkich 3 wątków ale od strony Tivy. Ile tego będzie - nie wiem. Na razie wen dał pomysł na ten jeden rozdział. Mam nadzieję, że wam sie spodoba. tym razem to kobiety sobie rozmawiają na ważne sprawy :)

** Chandni **



Szła szybkim, nerwowym krokiem stukając obcasami o posadzkę. Była zła, bardzo zła na Tony’ego. Oczywiście od dobrych kilku tygodni gryźli się o każdy drobiazg. O to kto u kogo zamieszka. O kolor w pokoju dziecka. O to kto zostanie przeniesiony do innego działu, bo niestety ale takie były procedury. O to jak długo będzie na macierzyńskim. O to kiedy przestanie pracować w terenie, bo Gibbs wyraźnie zaznaczył, że nie pozwoli by narażała się w ostatnim miesiącu na niebezpieczeństwo. O to czy zamierzają wstąpić w związek małżeński i jeśli tak, to w jakim obrządku. I jakiej wiary będzie dziecko. A teraz na dodatek jeszcze Tony zapomniał, że mają dziś rano wizytę u lekarza. Zamiast jechać z nią, leczył kaca, bo oczywiście, że wczoraj wybrał się z Alexem i kilkoma innymi agentami na piwo. Jak to tłumaczyli – musieli odreagować fakt iż szaleniec chciał pozabijać kilku agentów i powrót z zaświatów Barrowmana. Ale na wszystkie niebiosa – to było dwa miesiące temu! Czy to jej już nerwy puszczały? Ciąża tak na nią działała? Przez pierwsze miesiące nawet objawów typowych nie miała. No oprócz kilku epizodów z wymiotowaniem, co tłumaczyła niezdrowym jedzeniem. Ale najwyraźniej im bliżej rozwiązania tym bardziej rozdrażniona i podenerwowana chodziła. Cholernie się bała jak sobie poradzą i czy sobie poradzą. Byli agentami federalnymi narażającymi co dnia swoje życia. A nie wyobrażała sobie siebie samej siedzącej w domu z pieluchami, gotowaniem, sprzątaniem, zaniedbanej. Co to, to nie!

Weszła do poczekalni przed gabinetem ginekologicznym. Na krześle siedziała młoda, ładna dziewczyna i w pewien sposób Ziva ucieszyła się, że nie ma z nią Tony’ego, który zapewne by zaczął ją podrywać.
 - Dzień dobry – przywitała ją dziewczyna.
 - Witam – odparła Ziva, siadając kilka krzeseł dalej – Też czekasz? – zapytała. Co prawda dziewczyna nie miała widocznego brzuszka, ale to mógł przecież być pierwszy trymestr.
 - Nie – odparła lekko speszona, łagodnie się uśmiechając – Czekam na koleżankę – odparła, odwracając szybko wzrok.
Ziva dostrzegła jak nerwowo bawi się obrączką.
 - On nie chce czy nie możecie? – zapytała sama się sobie dziwiąc, że nawiązuje z tą młodszą od siebie dziewczyną rozmowę.
Kiedy tak się przypatrywała jej widziała jak się waha, jak zastanawia, co odpowiedzieć.
 - Ziva David – przedstawiła się szybko – Wybacz jeśli to zbyt osobiste i krępujące. Chyba potrzebuje rozładować nerwy – wyrzuciła szybko z siebie.
 - Susan Carter – kobieta wyciągnęła rękę w stronę Zivy, która szybko przesiadła się bliżej i wymieniła uśmiech z drugą kobietą.
 - Staramy się z mężem ale to nie jest takie proste – odparła lekko się uśmiechając, jakby chcą ukryć smutek. Ziva zrozumiała, że musi bardzo pragnąć dziecka.
 - Wiec czym cię zdenerwował? – odezwała się Susan. Miała czarne długie, cieniowane włosy z lekką grzywką, z pod której spoglądała jasno zielonymi oczyma. Figurą bardzo przypominała Zivę, choć zapewne była nieco wyższa. Ubrana była w bordową dzianinową tunikę, legginsy i kozaki na płaskim obcasie. Bardzo odpowiednio na tę porę roku, pomyślała Ziva nim odpowiedziała jej na pytanie.  Po chwili jednak Ziva zaczęła jej opowiadać, co leży jej na sercu. Sama nie wiedziała dlaczego żaliła się Susan, która dopiero poznała, ale od dziewczyny było jakieś ciepło.
 - Widzę, że obie wybrałyśmy sobie partnerów trudnych do kochania – stwierdziła Susan.
 - Strasznie się boje. Nie chce rezygnować z pracy a z drugiej strony… - na głos dzieliła się z kimś tymi obawami. Nawet z Tony’m nie potrafiła o tym porozmawiać.
 - Czym się zajmujesz, jeśli mogę spytać? – zapytała Susan.
 - Jestem agentką federalna. Oboje z Tony’m pracujemy dla NCIS – wyjaśniła, a kiedy spojrzała na Susan dostrzegła malujące się na jej twarzy zrozumienie.
 - Mój mąż również pracuje dla rządu, więc doskonale cie rozumiem – zapewniła, ciepło się uśmiechając – Najlepiej jest nie kochać. Nie mieć uczuć. Bo kiedy kochasz… Wszystko jest trudniejsze a zarazem piękniejsze. Przeszliśmy z mężem piekło – opowiadała Susan – Przez długie pół roku codziennie bałam się, że go stracę. Przez pracę, przez jego chorobę, przez ludzi, którzy chcieli mu zaszkodzić. Dopiero teraz dochodzimy do siebie, chociaż minęły trzy lata, bo ciągle odczuwamy efekt tego wszystkiego. Efekt naszych decyzji. Musiałam długo go zapewniać, że chcę wyjść za niego za mąż, że właśnie jest odpowiednim mężczyzną dla mnie. To była naprawdę mozolna praca – zaśmiała się nerwowo – Teraz mamy wspólny cel. Pomagamy takim zagubionym parom, które uważają, że lepiej będzie jeśli się rozstaną.
 - I co im radzicie? – zapytała zaciekawiona. Nie sądziła, że Susan mogła przejść z mężem aż tyle ale jeśli pracował dla rządu to wszystko było możliwe.
 - Miłość wszystko przetrwa i szkoda gadania, że lepiej i bezpieczniej jeśli się rozstaniecie bo nigdy nie wiadomo ile człowiekowi jest pisane. Gdym wiedziała, co mnie spotka… pewnie bym uciekła ze strachu i przerażenia. Ale walczyłam, bo kiedy kochasz jesteś zdolna do takich wyrzeczeń i do zrobienia takich rzeczy, do których byś normalnie nie była. Przestajesz myśleć o sobie – tłumaczyła pewnym, ciepłym tonem. Z jej słów biło doświadczenie – Po tym, co przeszliśmy wiem, że nic już nie jest w sranie nas rozdzielić – zapewniła uśmiechając się.
 - Chciałabym mieć taka pewność i wiarę, że dobrze postępuję – przyznała Ziva.
 - Od przeznaczenia nigdy nie uciekniesz, ale to od ciebie zależy jak przyjmiesz to, co los i niebiosa, jeśli wierzysz, na ciebie zsyłają. Nam bardzo wiele pomogła właśnie wiara – wyjaśniła Susan – Może i na razie nie możemy mieć dzieci, ale wierzymy, ze któregoś pięknego dnia dane nam będzie bycie rodzicami.
 - To jeszcze gorsze niż praca w jednostkach specjalnych – zauważyła Ziva, uśmiechając się.
 - Oj, tak – zaśmiała się Susan – Zgadzam się w pełni. Jak sie poznaliście?
 - Oh… - Ziva uśmiechnęła się na wspomnienie – Długa historia – machnęła ręką, ale kontynuowała – Wcześniej pracowałam dla Mossadu. Do stanów przyjechałam z powodu brata przyrodniego, który… który nie miał czystych zamiarów, co do zespołu agentów, z którymi obecnie pracuję. Tony miał mnie obserwować, ale kiepsko mu to wychodziło – powiedziała kpiąco. Do tej pory wypominała Tony’emu, że jest kiepski w śledzeniu pięknych, niebezpiecznych kobiet.
 - Od razu zaiskrzyło? – dopytywała Susan.
 - Oj, nie – Ziva pokręciła głową i położyła dłoń na brzuchu, bo akurat maluszek zaczął się wiercić. Najwyraźniej spodobało mu się, że mówi o tacie – Docinaliśmy sobie przez dłuższy okres. Potem zaprzyjaźniliśmy się. Tony dał kilkakrotnie dowiódł tego, że mu zależy na mnie i że jest w stanie zrobić wiele dla mnie, chociaż ja wtedy tego tak nie odbierałam. Wiele trudnych sytuacji zbliżyło nas do siebie. Ale tak naprawdę to dopiero Sh… Ianto, nasz kolega z innego zespołu pchnął nas w swoje objęcia. Tony został ranny ochraniając mnie i… dotarło do mnie, że dość oszukiwania siebie – opowiadała – A jak było między wami?
 - Oh… - zaśmiała się Susan – Miłość uczelniana. Poznaliśmy się na Oxfordzie. Na początku wydawał mi się zdystansowany. Wiesz… miły, sympatyczny ale trzymający się na uboczu jeśli chodziło o dziewczyny. Przedkładał naukę nad romansowaniem. Ja też nie należała łam do tych, które co chwila mają partnera. Kolegowaliśmy się, ukrywając przed sobą nawzajem uczucia, aż do konferencji w Jerozolimie, a raczej tego co nastąpiło później. To nas pchnęło byśmy otwarcie wyznali sobie uczucia. Uświadomiło, że nie możemy żyć bez siebie. Kiedy w końcu wszystko w miarę się unormowało, przechodziliśmy podobnie jak ty, przez takie same dylematy. Wiesz, jestem angielką a Nate ma dwa obywatelstwa. Więc musieliśmy zdecydować się na kraj zamieszkania, a że mąż miał obowiązki wobec rządu… niektóre rzeczy były nam odgórnie narzucone – westchnęła. Poprawiła włosy i spojrzała na brzuch Zivy – Chcecie poznać płeć dziecka?
 - Tak chyba byłoby lepiej przygotować nam się – odparła Ziva, po chwili namysłu.
 - Kłótnie są dobre – powiedziała nagle Susan – kiedy się kłócisz to znaczy, że kogoś kochasz. Zależy ci na tej osobie i oczyszczacie przy tym atmosferę. Błędem jest tajenie pewnych spraw. Mogą się one odwrócić przeciwko wam i tylko zaszkodzić. A najgorzej jeśli ktoś ‘życzliwy’ doniesie – poradziła Susan.
 - Jak długo jesteście małżeństwem? – zapytała Ziva. Była ciekawa jak to przebiegło, jak była Susan ubrana.
 - Dwa lata – odparła kobieta dumnie i wyciągnęła komórkę. Po chwili pokazała Zivie zdjęcie. David wzięła komórkę i spojrzała na parę młodych z ukłuciem zazdrości. Wyglądali przepięknie. Na ich twarzach malowała się czysta radość. Biła od nich miłość. Ziva zazdrościła Susan tego z jakim uczuciem na tym zdjęciu jej mąż na nią patrzył. Ich miłość musiała naprawdę przejść wiele by zaowocować czymś tak niespotykanym. Przypatrując się młodemu mężczyźnie zdała sobie sprawę, że jest przystojny, lecz skromny. Biła od niego radość z życia, takie ciepło, energia, które przyciągały do siebie innych.
 - To prawdziwy urwis – zaśmiała się Susan.
 - Ciągnie nas do takich. Tony jest jak duże dziecko – zgodziła się Ziva, oddając Susan jej telefon.
W tym momencie drzwi otworzyły się i wyszła z gabinetu kobieta w zbliżonym do Zivy wieku. Susan wyciągnęła z torebki wizytówkę i podała David.
 - Gdybyś potrzebowała porozmawiać i ponarzekać, jestem do usług – uśmiechnęła się ciepło – Daj znać czy chłopiec czy dziewczynka i pamiętaj nimi trzeba umiejętnie pokierować – z tymi słowami pożegnała się.
 - Dzięki i powodzenia – uśmiechnęła się Ziva, do której dotarło właśnie, że już nie jest zła na Tony’ego. Teraz natomiast zastanawiała się skąd kojarzy męża Susan, bo wydał jej się jakoś dziwnie znajomy.
 - Pani David – zawołał lekarz, pojawiając się w drzwiach gabinetu. Wchodząc do pomieszczenia Ziva uzmysłowiła sobie, gdzie widziała męża Susan.                  

2 komentarze:

  1. Jak ja się cieszę, że spełniasz nasze prośby :D Drugi punkt widzenia jest równie ekscytujący :D Fajnie jest poczytać jak te wydarzenia widziała Ziva, co czuła i z jakimi emocjami się borykała. Tylko Tony niech się w końcu ogarnie, w końcu ciężarnej nie można wkurzać :D Zwłaszcza ciężarnej Zivy, to niebezpieczne same w sobie :D
    Oby Wen dopisał, bo już czekam na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
  2. haha Tony masz prze.przekichane :D Ziva w ciąży to nie znaczy, że Cię nie wykończy ]:->
    Czekam co dalej będzie no i kim jest mąż Susan :D Pewnie jakiś czarny charakterek :D

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...