sobota, 10 sierpnia 2019

Skończyć cz9


Rozdział 9






Kiedy wróciliśmy w domu czekali na nas McGee, Abby i Ducky by razem zjeść świąteczny obiad. Oczywiście mój ojciec musiał powiedzieć, że pomagam młodemu chłopakowi po wypadku.
 - To wspaniale, Tony! – Abby cmoknęła mnie w policzek a ja tylko machnąłem dłonią. Chociaż tak mogłem się odwdzięczyć za pomoc jaką ja sam otrzymałem od innych.
 - Za ile obiad? – zapytałem otwierając laptopa.
 - Spokojnie jeszcze możecie dwie godziny popisać. – odparła Abby razem z Zivą udając się do stołowego by przygotować stół.
‘Wróciłem.’ napisałem szybko i czekałem na odpowiedź od Jackoba.
‘Oglądam Tajemniczy ogród,’ otrzymałem w odpowiedzi, ‘Jak było?’
‘Wojna na śnieżki,’ odparłem uśmiechając się, ‘Razem z Zivą robiliśmy orły na śniegu.’  dodałem uśmiechając się. Jak dobrze, że moja komórka robi bardzo dobre zdjęcia.
‘Też kiedyś chciałbym...’ zaczął a potem dodał, ‘Tony, ty i Ziva?’
Ah... ups... miałem poczekać z tą informacją. Ale Jackob najwyraźniej wyczuł, że coś jest na rzeczy.
‘Tak,’ odpisałem, ‘Ale nie jest łatwo i często obrywam od niej.’
‘Dlaczego?’
‘HELLOŁ! Jestem sparaliżowany!’ napisałem i nagle poczułem pacnięcie w tył głowy.
 - Za co?! – spojrzałem niewinnie na Zivę.
 - Już wiesz za co. – odparła i uciekła do kuchni.
‘Przez lata tańczyliśmy wokół siebie. Oboje byliśmy po przejściach, po nieudanych związkach,’ napisałem.



** flashback **



Wjechałem niepewnie na siłownię, która za razem była salą gimnastyczną, która była pusta i rozejrzałem się. Dopiero po chwili zobaczyłem Zivę rozciągającą się na macie. Zostawiła mi na biurku notkę bym przebrał się w dres i spotkał z nią o siedemnastej na siłowni. Zastanawiając się, o co chodzi podjechałem do niej.
 - Ziva?
Odpowiedziało mi jedynie trzaśnięcie drzwi i zobaczyłem Gibbsa w dresie kroczącego w naszym kierunku.
 - Gotowi? – rzucił a ja jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi.
 - Szefie? Ziva? Co jest grane? – zapytałem.
 - Jak to, co? Zadbamy byś wrócił do formy, – odparła Ziva jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem, - To, że jesteś na wózku nie oznacza, że zupełnie już do niczego się nie nadajesz. Zadbamy o kondycję sprawnych części twojego ciała.
Chciałem zaprotestować ale nie dali mi okazji bo już po chwili Gibbs posadził mnie na materacu.
 - Rozciąganie to podstawa nawet w twoim przypadku. – rzucił Gibbs pomagając mi zrobić skłon do kolan w pozycji siedzącej. Cały czas oboje z Zivą asekurowali mnie.  Następnie przeszliśmy do brzuszków, pompek, podnoszenia ciężarków. Po godzinie znów byłem na materacu patrząc na Zivę, która uśmiechała się niczym dziki kot ninja, który właśnie dopadł swą ofiarę. Przełknąłem głośno ślinę i posłałem jej niewinne spojrzenie. 
 - Nawet na wózku musisz umieć się obronić. – powiedziała Ziva i przystąpiła do następnego etapu znęcania się nade mną.
 - David, pamiętaj by nie przeciążyć jego pleców. – przypomniał jej Gibbs z rozbawieniem patrząc jak siłujemy się z Zivą.
 - Auć! – zawyłem, gdy z wykręconym ramieniem leżałem na brzuchu. Moja twarz wciśnięta była boleśnie w materac a kolano Zivy wbijało mi się w plecy.
 - Na dziś wystarczy mój włochaty tyłeczku. – powiedziała Ziva niewinnie się do mnie uśmiechając. Najpierw tortury a teraz się łagodnie uśmiecha, niczym wilk w owczej skórze!
Wtem Gibbsa telefon zadzwonił i po chwili rozkazał Zivie by mnie odwiozła a sam udał się na rozmowę z Dyrektorem.



**  koniec flashbacku **



‘Ała!’ napisał Jackob i podesłał mi ikonkę pocieszania, ‘Jak często się tak nad tobą znęcali?’
‘Znęcają się nadal,’ odpisałem posyłając diabełka, ‘Ale dzięki temu ja sam czuje się pewniej.  Raz w tygodniu chodzę na siłownię i powiem, że czasami udało mi się pokonać innych, sprawnych agentów, którzy mieli zakazane dawać mi fory.’
‘Chciałbym kiedyś znów uprawiać sport...’ napisał.
‘A kto ci broni?! Jesteś młody i wszystko jeszcze przed tobą. Ja chodzę na siłownie, gram w kosza, pływam i wciąż jestem agentem federalnym.’ odpisałem.
‘I masz dziewczynę.’ zaznaczył.
‘Tak... Ale wierz mi, że nie jest to wciąż takie proste. Ziva cały czas przypomina mi, że jednak jestem w 100% mężczyzną. Wiesz, co chcę przez to powiedzieć.’ Napisałem i rozejrzałem się szybko, czy przypadkiem nikt mi nie zagląda przez ramię. Na szczęście wszyscy byli czymś zajęci, aż mi głupio było, że siedzę i nie pomagam im.
‘Tony, powiedz tak szczerze. Czy do tego idzie się przyzwyczaić?’ zapytał nagle a ja zamyśliłem się. Czy do tego idzie się przyzwyczaić? Pogodzić ze swoim losem?
‘Czy ja wiem, czy przyzwyczaić... Raczej oswoić i przystosować do nowej sytuacji ale jest ciężko, bo całe życie chodziłeś a tu nagle – trach – i jesteś na wózku. Ale pamiętaj, nieważne co, nie wolno ci się poddać. Krzycz na bliskich, wrzeszcz, nienawidź ale nigdy nie poddawaj! To moja nowa zasada numer 1.’ odpisałem szczerze.
‘Zapamiętam i postaram się. A jak ty i Ziva... znaczy jak sobie wyznaliście uczucia?’ przeczytałem na monitorze i uśmiechnąłem się na to wspomnienie. To przecież było tak całkiem niedawno, zaledwie cztery miesiące temu.





** flashback **



Ziva obiecała po treningu odwieźć mnie do domu. Byliśmy w drodze, gdy przypomniała sobie, że nie ma wystarczająco paliwa by rano dotrzeć do pracy, zatem zatrzymaliśmy się na najbliższej stacji benzynowej. Chociaż upierała się bym został w wozie, wysiadłem. W domu nie było nic z niezdrowej żywności a nabrałem ochoty na chipsy i popcorn. A poza tym mój ojciec miał rankiem przyjechać, zatem obiecałem Gibbsowi, że jeszcze dokupię kilka rzeczy. Na szczęście dzisiejsze stacje paliw są dobrze zaopatrzone w żywność.  Byliśmy między regałami z Ziva, gdy weszła para chuliganów i jeden z nich zauważył ładną dziewczynę, do której zaczął się nachalnie przystawiać. Ludziska, gdzież on się uczył podrywać? Podryw na neandertalczyka na dzisiejsze laski nie działa.
Ludzie!
Mięliśmy z Zivą zadziałać, gdy nagle dziewczyna wyciągnęła z torebki jakiś pojemnik z gazem i psiknęła kolesiowi w twarz, następnie rzuciła pojemnik i wybiegła ze stacji. Niestety, pojemnik musiał być uszkodzony bo cała jego zawartość rozpyliła się w powietrze i zanim wentylacja go pochłonęła, nasze układy oddechowa wchłonęły trochę tego gazu.



** koniec flashbacku **



‘O ludzie, neandertalczyk! Ale mów, co to był za gaz!’ napisał pośpiesznie Jackob a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
‘Gaz rozweselający,’ odpisałem, ‘Potraktowała nas gazem używanym do narkozy, zwanym inaczej głupim Jasiem. I powiem, że na serio czułem się jak głupi Jaś.’ zażartowałem.
‘O, ja! Ale, co to ma wspólnego z Tobą i Zivą i wyznaniem miłosnym?’
‘Oj, byś się zdziwił ale ma wiele wspólnego.’ spojrzałam na Zivę, która rozmawiała z moim ojcem.
 - Tylko mi dziewczyny nie podrywaj. – rzuciłem żartobliwie w ich stronę.
 - A, co? Zazdrosny? – ojciec spojrzał niewinnie na mnie – No tak, wolisz ją jako żonę a nie macochę. A szkoda... – westchnął i wrócił do kuchni.



** flashback **



Dojechaliśmy do domu w dobrych nastrojach, lecz bez zakupów, wciąż się śmiejąc. Usiadłem na kanapie, podczas gdy Ziva poszła po szklanki na wodę. Kiedy wróciła śmiała się histerycznie.
 - Kocham twój śmiech, - rzuciłem nie bacząc na to co mówię, - Ależ ja głupi! – roześmiałem się. Ziva usiadła obok wciąż się śmiejąc.
 - Faktycznie głuptas z ciebie okropny, - potwierdziła, - Ale mój głuptas.
Nagle spoważniałem.
 - Kocham cię Zivo David. – powiedziałem patrząc na  jej rozbawioną buzię.
 - To przez gaz... – zaczęła lecz uciszyłem ja pocałunkiem.
 - To nie gaz. – odparłem patrząc jej głęboko w oczy.
 - Ale dzięki niemu w końcu się odważyłeś. – zauważyła.
 - Zivo... – zacząłem chcąc jej tyle powiedzieć, bo przecież - ... nie możemy być razem.
 - Dlaczego? – zapytała a ja uświadomiłem sobie, że powiedziałem to na głos.
 - Jestem sparaliżowany?! – uśmiech kpiny wypełzł mi na twarz, ale zaraz zszedł, gdy tylko ręka Zivy zderzyła się z moją głową.
 - Głupiutki mały misiu, - szepnęła popychając mnie na poduszki, tak iż wylądowaliśmy leżąc na kanapie. Ziva leżała teraz na mnie. Nachyliła się i musnęła opuszkiem dłoni moje wargi, - Pozwolisz, że sama zadecyduję o sobie.
Miałem już coś odpowiedzieć, gdy Ziva położyła mi głowę na piersi, wtuliła się, ziewnęła i po prostu zasnęła. Objąłem ją ramionami mocno ziewając i również pogrążyłem się we śnie. W końcu drugi efekt gazu podziałał na nas i uśpił.

***

Kiedy się obudziłem rano dotarło do mnie to, co się stało. Ziva smacznie pochrapywała w moich ramionach i to było cudowne uczucie.
 - Twoje pięćdziesiąt dolarów Jethro. – usłyszałem i gdy obróciłem głowę ujrzałam siedzących w fotelu Gibbsa i mojego ojca.
 - Szefie? Tato? Założyliście się? – rzuciłem lekko zachrypniętym głosem, który zbudził ze snu Zivę.
 - Trochę wam to zajęło. – rzucił znad gazety Gibbs.



** koniec flashback’u**



‘Serio? Założyli się o to czy będziecie razem?’
‘Przecież pisałem, że mój ojciec i Gibbs zawarli pakt ze sobą i mieć tych dwóch za ojców to nie przelewki.’ posłałem mu diabełka.
 - Tony, przeproś Jackoba i chodź na obiad. – zawołał Jack ze stołowego.
‘Jackob, wrócę za godzinę...’
‘Tak, wiem, obiad,’ odparł i posłał mi uśmieszek, ‘Jak wrócisz to powiesz mi czym się teraz zajmujesz jako agent.’
‘Ok.’ odpisałem i wylogowałem się.

2 komentarze:

  1. Jak fajnie jest wrócić do tego opowiadania <3 ale to nie koniec, gdzie reszta????

    OdpowiedzUsuń
  2. spokojnie, będzie i całość 😃 tylko właśnie nie wiem czemu są problemy z blogiem 😐 muszę popracować nad tym.

    OdpowiedzUsuń

Nowe opowiadanie

 A/N: Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale umieszczam post. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, a w zasadzie przerabiam stare. Umie...